Byłoby miło, gdyby Ci, którzy to czytają dali jakikolwiek znak co jest nie tak, co jest ok, co poprawić, co zmienić, bo chciałabym wiedzieć co o tym wszystkim myślicie. :)
Jedziem z kolejnym rozdziałem!
Jedziem z kolejnym rozdziałem!
Elsa nie wiedziała,
dlaczego tchnięta dziwnym przeczuciem zdecydowała się wrócić na wzgórze, gdzie
stała wielka szopa. Może podświadomie sądziła, że tam znajdzie wszystkie
odpowiedzi na nurtujące ją pytania? Choć nie ważne, czemu tam poszła, gdyż dla
niej najbardziej istotne było odnalezienie siostry. Kiedy tylko trawa zaczęła
ustępować suchemu śniegu, Elsa poczuła zimny podmuch wiatru. Zaintrygowana
przyspieszyła kroku i wyminęła wielką szopę, by jej oczom ukazał się masywny
lodowy zamek, który do złudzenia przypominam, ten, który ona sama wybudowała,
kiedy uciekła z Arandelle. Ale przecież… Jak to było możliwe?
Kilka godzin wcześniej.
- Będziemy miały gościa. Mam
nadzieję, że nie będzie Ci to przeszkadzać. – Wysoka kobieta pochyliła się nad
siedzącą na lodowej podłodze dziewczynką. Uśmiechnęła się i pogładziła ją po
rudych włosach, które straciły swój dawny blask i wydawały się mieć nieco
chłodny odcień.
Dziewczyna
beznamiętnie kiwnęła głową, pochłonięta dziwną zabawą z lodowymi puzzlami,
które uprzednio rozłożywszy na posadzce, teraz zawzięcie starała się poskładać
w jedną całość. Uwagę na świat zewnętrzny dopiero zwróciła, kiedy potężne drzwi
rozsunęły się z hukiem, zmuszając ją do podniesienia głowy. Jej oczy opadły na
skurczonej sylwetce kobiety, która z trudem weszła do pomieszczenia, trzymając
rękę przyciśniętą do klatki piersiowej. Zatrzymała się po paru krokach, z
łoskotem upadając na kolana. Miała coraz mniej sił, jednak wciąż była w stanie
utrzymać przytomność, mimo chłodu rozlewającego się po całym ciele. Uniosła
lekko głowę i dopiero wtedy dostrzegła postać dziewczyny, obok której stała
wyprostowana kobieta w białej sukni.
- Ty… Ty ją porwałaś i
przetrzymywałaś! Ten śnieg… To wszystko Twoja sprawka! – Wyjąkała, z
wściekłością patrząc wprost w błękitne oczy jasnowłosej. Kiedy nie doczekała
się żadnej odpowiedzi z jej strony zwróciła się w stronę nastolatki, wciąż
układającej lodowe puzzle – Anna! Nie jesteś tu bezpieczna. Uciekaj stąd póki
możesz!
Niestety rudowłosa nie
poruszyła się, kompletnie ignorując desperacką próbę Emmy. Podniosła głowę na
swą opiekunkę, oczekując od niej jakiejś reakcji.
- Ona jeszcze o niczym nie wie, spokojnie,
za niedługo będzie taka jak Ty. Będziesz miała z kim spędzać czas, kiedy mnie
nie będzie. – Nieznajoma odezwała się delikatnym głosem, obdarzając ją ciepłym
uśmiechem.
- O czym Ty mówisz?! Jaka taka jak
ona? Co tu się dzieje?! – Emma miała mętlik w głowie. Powoli jednak, wszystko
zaczęło jej się układać w jedną całość, która docierała do niej z coraz większą
premedytacją. – Zaraz… Ten zamek… Lód, stan Anny… Ty jesteś Królową Śniegu.
Niemal nie parsknęła,
kiedy w końcu zrozumiała, co się dzieje. Anna nie była w stanie uciec, gdyż
była pod wpływem Królowej, która zapewne musiała umieścić w niej odłamek szkła
lub lodu, tak jak to było w oryginalnej baśni. Emma myślała gorączkowo, w jaki
sposób mogłaby skontaktować się z Reginą, by mogła im pomóc. Zamiast tego ze
zgrozą uświadomiła sobie coś jeszcze gorszego.
- Ja… Ja umieram… Całe to zimno w
moim ciele… Kiedy zamrozi moje serce ja umrę…
Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie, które z ogromną siłą uderzyło w nią i zasiało panikę w wyczerpanym już organizmie. Ponownie uniosła głowę, aby jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Królowej Śniegu, która cały ten czas w milczeniu obserwowała ją, a na jej twarzy widniał lekko, nieco ironiczny uśmiech pełen zwycięstwa.
Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie, które z ogromną siłą uderzyło w nią i zasiało panikę w wyczerpanym już organizmie. Ponownie uniosła głowę, aby jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Królowej Śniegu, która cały ten czas w milczeniu obserwowała ją, a na jej twarzy widniał lekko, nieco ironiczny uśmiech pełen zwycięstwa.
- Może Ty umierasz, ale wciąż tutaj
pozostaniesz. Będziesz mogła żyć ze mną przez całą wieczność, zapewnię Ci
wszystko, o czym mogłabyś tylko sobie wymarzyć. Pozwól mi się tylko Tobą
zaopiekować, a sprawę, że ból całkowicie zniknie i nie będziesz musiała się z
nim męczyć.
- N-nie… Muszę Cię rozczarować.
Nigdy nie będziesz miała nikogo, kto spędzi z Tobą całą wieczność. Przynajmniej
nie dobrowolnie. A co to za życie, skoro Ci ludzie będą zmuszani, aby móc z
Tobą żyć? To nie będzie prawdziwe. To będzie tylko iluzja, kłamstwo, które sama
sobie będziesz stwarzać, bo inaczej nie potrafisz funkcjonować.
Ledwie była w stanie
dokończyć ostatnie zdanie, gdy poczuła na szyi niewidzialny stalowy uścisk,
który zacisnął się w momencie, kiedy Królowa uniosła dłoń w dokładnie taki sam
sposób, w jaki zwykła to robić Regina, gdy uśmiercała swoje ofiary. Z trudem
łapiąc oddech zdołała podnieść się na własnych siłach, jednak niewiele się to
zdało na cokolwiek. Czuła, jak do jej płuc dochodzi coraz mniejsza ilość
powietrza, a ból w klatce piersiowej zaczął dawać się we znaki. Wtem nieznajoma
opuściła rękę, a Emma z łoskotem opadła na posadzkę, nabierając w płuca jak
największą porcje tlenu.
- Po pierwsze, moja droga, nie mów
do mnie takim tonem. Po drugie o to już się nie musisz martwić. Za niedługo Ty
też będziesz mi posłuszna, Twe serce musi zostać tylko tknięte chłodem. Ciesz
się ostatnimi minutami wolnej woli.
Kobieta parsknęła ze
śmiechu i opuściła wielką salę, zamykając drzwi z trzaskiem. Anna, wciąż
pogrążona w skomplikowanej układance zdawała się w ogóle nie przejmować obcym
towarzyszem, natomiast Emma z trudem zdołała się podczołgać do dziewczyny,
ostatni raz podejmując próbę rozmowy. Nie sądziła, że tym razem coś się zmieni,
ale przecież musiała cokolwiek zrobić, zanim całkowicie opadnie z sił.
Czas obecny.
Z każdym krokiem coraz bardziej
zbliżała się do masywnej lodowej budowli, która z tak bliska robiła wielkie
wrażenie. Każda ściana, każdy element dopracowany był z najmniejszym
szczegółem, choć wokoło całego budynku tkwiły zaostrzone lodowe szpikulce nadające
całości bardzo surowy wygląd. Z nieba prószył drobny śnieg, leniwie opadający
na ziemię, a cisza zalegająca na wzgórzu wydawała się nieprzerwana przez nawet
najmniejszy dźwięk.
Elsa bez problemu
ominęła każdą małą pułapkę, aż w końcu dotarła aż po same podwójne drzwi. Zamknęła
oczy i uniosła rękę, a lodowy zamek od razu ustąpił i wrota otworzyły się,
zachęcając kobietę do wejścia do środka. Nie wahała się i przestąpiła próg, z
wolna poruszając się wewnątrz zamrożonego hallu. Zadarła głowę do góry, a jej
przed jej oczyma pojawił się ogromny balkon, do którego prowadziły spiralne
schody. Pod nim, zwisały różnego rodzaju girlandy zbudowane, rzecz jasna z
lodu. W środku bił od ścian chłód, jednak Elsie zupełnie to nie przeszkadzało,
toteż z uwagą obserwowała każdy, nawet najmniejszy detal w wystroju. Ktoś
posiadał zdecydowanie talent i moce takie jak ona. A to mogło oznaczać, że Elsa
nie była jedyną osobą z takimi zdolnościami, jak wcześniej myślała. Ale czy to było,
aby na pewno dobre?
W pewnym momencie
dostrzegła ruch na owym balkonie, który wcześniej obserwowała. Ponownie
spojrzała do góry, przygotowując się na niespodziewany atak, jednak nic takiego
się nie wydarzyło. Może to był tylko wiatr albo coś innego niż człowiek? Elsa
ostrożnie podeszła do szklanych schodów i powolnym krokiem zaczęła wychodzić na
górę, trzymając rękę nieco uniesioną na wysokości klatki piersiowej, by w razie
niebezpieczeństwa móc dostatecznie szybko zareagować. Uważnie stąpała po
schodach, aż dotarła na sam ich szczyt, lecz wciąż nie zauważyła nic, co
mogłoby spowodować ruch, który uprzednio zobaczyła. Zbliżyła się do balustrady,
skąd miała widok na cały parter i schody, jednak tam też nic nie było.
- Mnie szukasz?
Na dźwięk obcego
głosu, Elsa wzdrygnęła się i szybko odwróciła, by stanąć twarzą w twarz z
Królową Śniegu, która wyraźnie pojawiła się znikąd, teraz swobodnie stojąc
kilka metrów przed kobietą.
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie? – Wysoka
kobieta zrobiła zdziwioną minę, by chwilę później zaśmiać się ironicznie. –
Rzeczywiście, na jakiej podstawie miałabyś mnie w ogóle pamiętać…
Elsa zmarszczyła brwi,
słuchając nieznajomej. Dlaczego była pewna, że obie się skądś znały? Przecież
raczej by pamiętała kogoś tak… charakterystycznie wyglądającego. Zwłaszcza,
jeśli ona była osobą, która władała taką samą mocą i stworzyła ten lodowy
zamek. Zawahała się nad kolejnymi słowami, które chciała powiedzieć, nie będąc pewną,
jaką odpowiedź by dostała. Może ona sobie po prostu z nią pogrywa, chcąc
wytrącić ją z równowagi i wtedy zaatakować? Albo wcale nie myślała o
jakiejkolwiek walce… Elsa nie była pewna, czego mogłaby się spodziewać, dlatego
wolała zachować szczególną ostrożność, nie tylko na zachowanie rozmówczyni, ale
też na słowa, jakie mogłaby wypowiedzieć.
- Ty stworzyłaś ten zamek? –
Zapytała po chwili milczenia, ignorując pytanie, która ta uprzednio zadała.
- Ty naprawdę myślisz, że jesteś
jedyną, która ma taki piękny dar? Oh, moja droga Elso… Gdybyś tylko nie
dorastała pośród tylu kłamstw… Wszystko by wyglądało inaczej… - Kobieta
westchnęła, jednak jej gra aktorska była zbyt udawana, aby można było uwierzyć
w jej intencje.
- Skąd mnie znasz? – Elsa wyrzucała
z siebie kolejne pytania, choć domyślała się, że kobieta nie będzie skłonna do
odpowiedzi. Zaczęła odczuwać coraz większy niepokój, co niestety objawiło się
malutkimi płatkami śniegu, które pojawiły się wokoło niej, wirując i mieniąc
się w świetle. Przeklęła w duchu, licząc, że nieznajoma nie domyśli się powodu
pojawienia się tych małych drobinek.
- Gdybyś od samego początku miała
osobę, która pomogłaby Ci zrozumieć samą siebie, nie musiałabyś teraz ujawniać
swojego niepokoju poprzez ten śnieg. Umiałabyś panować nad emocjami,
jednocześnie posługując się magią tylko wtedy, kiedy tego chcesz. Niestety, Twój
ojciec wybrał złe decyzje w swoim życiu…
- Mój ojciec? O czym Ty w ogóle
mówisz? Kim jesteś? – Elsa cofnęła się o krok, a śnieg wokoło niej zgęstniał.
- Matki wiedzą, co jest najlepsze
dla swojego dziecka. Lecz czasem to zbyt mało… I wszystko kończy się tragicznie.
– Kobieta odwróciła wzrok z lodowych ścian, a jej oczy spotkały się ze
spojrzeniem Elsy, która stała zmieszana, kompletnie nie wiedząc, co zrobić.
Przez moment obie
stały w bezruchu, w milczeniu obserwując się wzajemnie i żadna z nich wydawała się
wiedzieć jak kontynuować rozmowę. Elsa nie do końca rozumiała, o co chodziło
kobiecie, czy to miała być jakaś zagrywka? Kątem oka oceniła jak daleko ma do
schodów prowadzących na dół, jednak wiedziała, że szanse na ucieczkę mogą być
całkowicie równe zeru, gdyż nieznajoma stała dosyć blisko stopni, a dodatkowo
wyraźnie była od niej potężniejsza. Królowa zauważyła wędrujący wzrok
białowłosej i jedynie uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Spokojnie, nie musisz się mnie
obawiać. Nigdy bym nie skrzywdziła swojej córki.
--
Regina z wściekłością cisnęła
kolejną książką, którą wertowała w poszukiwaniu odpowiedzi na temat podejrzanej
kobiety w białej sukni. Nie mogła znaleźć nic, co pomogłoby w odnalezieniu Emmy,
przez co jej cierpliwość była całkiem na granicy. Od chwili, w której została
sama na ulicy minęło kilka godzin, a ona wciąż nie pojawiła się w mieście, by
powiadomić Charmingów o tym, że ich córka została porwana. Nie miała pojęcia
jak by to przyjęli, a obawiała się, że zwalą winę na nią samą, a tego by nie
chciała, choć cały czas natrętna myśl powtarzająca jej w głowię, że mogła temu
zapobiec nie dawała jej spokoju. Miała zamiar odnaleźć Emmę jeszcze przed
północą bez wzbudzania niepotrzebnego niepokoju, toteż zaszyła się w krypcie,
przeszukując wszystko, co znalazła w zasięgu wzroku.
W końcu po kolejnych
kilkunastu minutach opadła zrezygnowana na chłodną posadzkę, wypuszczając
ciężko powietrze. Wciąż miała wrażenie, że ta kobieta ma coś wspólnego z Elsą,
jednak ani jednej ani drugiej nie mogła znaleźć, ani nawet wytropić, gdyż nie
posiadała nic, co byłoby ich własnością. Jedyna myśl, która wydawała się
całkiem nienajgorszym pomysłem dotyczyła powrotu na wzgórze, gdzie złośliwa
stodoła nie chciała wpuścić nikogo poza Emmą. Jednak czy miało to sens? Regina
nienawidziła uczucia, które nawiedziło ją w tym momencie. Uczucia bycia
nieprzydatnym, niezdatnym do działania, by pomóc w ratowaniu żywej istoty. To
wszystko pogarszał fakt, że życie Emmy mogło być poważnie zagrożone. Regina uniosła głowę, a jej wzrok spoczął na
zdjęciu jej z Henrym, które przyniosła do krypty jakiś czas temu. Nie mogła
zawieść syna. Nie mogła przyczynić się do śmierci jego matki. Przecież nie
mogła pozwolić Emmie być zakładniczką, czy bóg wie, czym.
I wtedy jej myśli
powędrowały do sceny przed Granny’s. Obrazy z tamtej chwili pojawiły się przed
jej oczami i choć próbowała o tym zapomnieć, nie mogła wymazać z głowy uczucia,
które poczuła w momencie, kiedy Emma zbliżyła się do Pani burmistrz i zrobiła
najmniej spodziewaną rzecz, jaką mogłaby kiedykolwiek zrobić. To był błąd.
Racja. Jednak to nie zmieniało faktu, iż Regina wciąż analizowała wszystko, co
wydarzyło się tamtego wieczoru. I chociaż nie chciała tego przyznać, w głębi duszy
czuła, że Emma jest dla niej w jakiś sposób ważną osobą, której mogłaby zaufać.
Dlatego właśnie nie mogła się poddać. Musiała jeszcze raz udać się do stodoły i
tym razem wykorzystać swoją magię, by dowiedzieć się, co jest grane.
Regina podniosła się z posadzki,
poskładała książki i odłożyła je na miejsce, by z wolna skierować się w stronę
wyjścia z krypty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz