środa, 11 listopada 2015

Charming Like a Father [XVI]

No i nadszedł ten dzień, w którym to, jakże 'cudowne' opowiadanie dobiega końca. Cóż więcej mogę powiedzieć. Z jednej strony cieszę się, że udało mi się napisać coś takiego i doprowadzić je do końca, lecz nie jestem całkowicie zadowolona z efektów. Mam nadzieję, że następny rozdziałowiec będzie o wiele lepszy.
Enjoy!



             Podniesione dźwięki dochodzące z kuchni w końcu zaalarmowały Mary Margaret, że coś się dzieje. Podniosła się z łóżka i po cichu podeszła bliżej, by zbadać o co chodzi. Wiedziała, że jakiś czas temu przyszedł Hook, ale nie miała pojęcia, że Emma ledwie panuje nad emocjami. Przysunęła się bliżej, karcąc się w myślach za nikczemne podsłuchiwanie, jednak ciekawość była większa.
            - Regina. – Emma przeniosła wzrok z mężczyzny na brunetkę, tym samym dając jej do zrozumienia, że wie, co robi.
Odczekała chwilę, aż w końcu pani major niechętnie opuściła rękę, a Hook mógł wziąć głęboki oddech.
            - Nie mogę tego dłużej ciągnąć. I wybacz, też nie chciałam tego robić w obecnej sytuacji, ale cóż. – Uśmiechnęła się szyderczo, ironicznie naśladując ten sam tekst, który wypowiedział przed chwilą.
            Przez jakiś czas wszyscy siedzieli w milczeniu, nie przerywając ciszy. Hook powoli wyrównywał swój oddech, łącząc pewne fakty ze sobą. W końcu podniósł głowę i spojrzał najpierw na blondynkę, a następnie na brunetkę. I nagle wszystko stało się dla niego jasne.
            - Przespałaś się z nią.
Zdanie, które wypowiedział ciężko zawisło w powietrzu. Emma stanęła jak zamurowana, zdziwiona nagłym osądem. Regina wstrzymała oddech, przygotowana by znów przydusić mężczyznę, który pozwalał sobie na tak wiele. Widząc szok na twarzach obu kobiet uśmiechnął się tryumfalnie, zadowolony ze swojej zagrywki. Gotowy na kolejną rundę ciągnął dalej:
            - Przespałaś się ze Złą Królową! Kobietą, która próbowała Ci zniszczyć życie. Powiedz mi, jakie to uczucie zagłębiać się w złu wcielonym?
Plask! Emma kolejny raz spoliczkowała Hook’a, tym razem z większą siłą. Zanim jednak zdążyła się odezwać, usłyszała Mary Margaret łapiącą z trudem powietrze. Odwróciła się, by zobaczyć swoją matkę stojącą przy ścianie. Zakrywając sobie usta dłonią stała w bezruchu, z przerażeniem wodząc wzrokiem po trójce rozmawiających. Chwilę po tym David wyłonił się zza kobiety, badawczo spoglądając na zaistniałą sytuację.
Emma nie wiedziała co robić. Czas się dla niej zatrzymał, a w głowie głębiło się tysiące myśli. I gdyby nie Regina, nie miałaby pojęcia jak wyjść z tej farsy.
            - Nie wiem skąd wytrzasnąłeś sobie te swoje bajeczki, guyliner, ale oszczędź nam więcej absurdów i po prostu się nie odzywaj. – Jej spokojny, lecz zdecydowany głos wyrwał blondynkę z letargu i w końcu mogła odwrócić głowę, by napotkać spojrzenie mężczyzny.
            - Wynoś się stąd.
Emma miała dość dyskusji. Pozbierała szklanki do zlewu, kompletnie ignorując przybysza.
            - Jeszcze za mną zatęsknisz, Swan. – Hook pochylił się nad Emmą i wyszeptał jej do ucha. Uśmiechnął się złośliwie i wycofał, obrzucając wszystkich w pomieszczeniu pogardliwym spojrzeniem – Aye.
Drzwi zatrzasnęły się i ulga jaką dało się wyczuć, kojąco działała na nerwy. Blondynka w końcu odetchnęła ze spokojem. Chociaż, to jeszcze nie był koniec. Odwróciła się, by napotkać przerażony wzrok Mary Margaret zawieszony na jej osobie. Przygryzła dolną wargę. Teraz też będzie ciekawie. Regina uniosła wzrok i zauważając spojrzenie Emmy przekręciła się na krześle, by ujrzeć Snow. Nikt nie chciał jako pierwszy przerwać niezręcznej ciszy.
            - Co to było? – David w końcu odchrząknął i zbliżył się do córki, spoglądając na nią badawczym spojrzeniem.
            - Hook będący totalnym idiotą. – Wymamrotała, unikając kontaktu wzrokowego.
            - Czy… To, to co powiedział było prawdą? – Piskliwy głosik Mary Margaret wywołał ciarki na ciele Emmy.
Zanim jednak zdołała jej coś odpowiedzieć Regina stęknęła ze złości i pospieszyła z wyjaśnieniami.
            - Naprawdę wierzysz starej pijaczynie we wszystko co powie? Ja i Panna Swan? Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy? Najgorsze połączenie. – Ciągnęła, powoli podnosząc się z miejsca.
Emma w milczeniu stała oparta o kant zlewu, próbując zdecydować co byłoby najlepszym posunięciem w tym momencie. Wprawdzie nie spała z Reginą, ale obie wiedziały, że coś między nimi było. Ale czy była gotowa to przyznać na głos? Zwłaszcza przed przerażoną matką, która wyglądała jakby miała w każdej chwili zemdleć z wrażenia? Spojrzała na Reginę, wciąż mającą kamienną minę pozbawioną jakichkolwiek emocji. Ona dalej skłonna była zaprzeczyć wszystkiemu co się działo. I to jej się nie podobało.
            - … Wiem, że przez te wszystkie lata stałyście się sobie bliskie. Emma, kochanie, powiedziałabyś mi o czymś takim prawda? – Snow ciągnęła swój monolog, a blondynka musiała powrócić do rzeczywistości, by zrozumieć co matka do niej mówiła. Podniosła głowę, uśmiechając się nerwowo.
            - Mamo, daj spokój. Nie mam 15 lat. Nie musisz się o nic martwić. – Posłała kobiecie ciepły uśmiech, zbierając się do ewakuacji z pomieszczenia.
Regina była szybsza. Wymamrotała coś o powrocie do domu i ulotniła się z apartamentu, zostawiając rodzinę samą. Charming spojrzał pytająco na córkę, domyślając się, że i ona będzie chciała uciec, by uniknąć dalszej krępującej rozmowy.
            - Ja… Ja już pójdę. Muszę skoczyć jeszcze na posterunek w razie czego i… no. Na razie! – Niemal wyrecytowała na jednym tchu, w między czasie ubierając kurtkę, żeby szybko opuścić pomieszczenie.
Zamknęła za sobą drzwi i zaczęła schodzić po schodach, zeskakując na co drugi stopień. Miała nadzieję, że zdąży dogonić brunetkę, zanim ta ucieknie do domu. Nie byłoby zbyt fajnie, gdyby zechciała użyć magii, ale Emma liczyła, że kobieta będzie potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza i wybierze spacer. Nie miała pojęcia jak ta cała sprawa się zakończy, ale szczerze powiedziawszy zaczynała mieć już jej dość. Ciągłe zaprzeczenia Reginy, a tu jeszcze męczący Hook. Nie mogło być gorzej.
Wybiegła na ulicę oświetloną latarniami i obróciła się dookoła własnej osi, próbując zlokalizować jeden ruchomy obiekt w okolicy. Dostrzegła ją w dosyć dużej odległości, z wolna oddalającą się w stronę willi. Już miała ruszyć biegiem za kobietą, gdy do głowy przyszedł jej jeden z tych głupich pomysłów, których nie powinna realizować. Skupiła całą swoją uwagę na magii krążącego w jej żyłach. Przymknęła oczy i pomyślała o Reginie, modląc się aby to zadziałało.
Zadziałało. Emma zniknęła w kłębach białego dymu i zmaterializowała się tuż przed brunetką. Niestety lądowanie nie należało do najprzyjemniejszych, gdyż wylądowała na chłodnym chodniku, tracąc uprzednią równowagę. Regina wzdrygnęła się z przerażeniem, nie spodziewając się czegoś takiego. Zbliżyła się do leżącej i wyciągnęła w jej kierunku rękę, by pomóc jej wstać.
            - Err… Nie przemyślałam końcowego momentu teleportacji, czy jakkolwiek się to nazywa…
Wymamrotała, doprowadzając się i ubrania do porządku. Wyprostowała się i stanęła naprzeciw brunetki z onieśmielającym uśmiechem. No cóż. Chrzanić późną godzinę, nie chciała dłużej zwlekać z rozmową. – Przepraszam za tą całą szopkę w mieszkaniu, chyba wymknęło się to wszystko spod kontroli.
Regina parsknęła.  – Oj wymknęło się. Możesz mi powiedzieć co tu robisz? Jest późno.
            - Musimy porozmawiać. Chciałabym wiedzieć na czym w końcu stoję.
            - Naprawdę Panno Swan, musimy to robić właśnie teraz, w środku nocy, na ulicy? – Brunetka przewróciła oczami i podparła się rękoma o biodra, zerkając na rozmówczynię spode łba.
„ I znów wracamy do nazwisk…” Emma przeklęła w duchu, powstrzymując się od rzucenia niepotrzebnego komentarza.
            - Spójrz… Zależy mi na Tobie. I nie tylko jak na koleżance, czy matce mojego syna. Zależy mi na Tobie, bo jesteś… sobą. Przez te wszystkie lata… Atmosfera w początkach naszej znajomości, przeradzająca się w coś nie do opisania. Nie przeczę, podoba mi się to.  I jestem gotowa spróbować czegoś nowego. Czegoś innego. Jeśli tylko Ty będziesz tego samego zdania.
Gdy skończyła przymknęła powieki i wypuściła ze świstem powietrze, czując w końcu lekkość na sercu po pozbyciu się tylu ciężkich słów. Po kilku sekundach otworzyła oczy, niepewnie spoglądając na kobietę stojącą przed nią. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. Emma zacisnęła zęby, licząc w myślach każdą mijającą minutę, w których obie trwały w ciszy.
            - Emma… - Głos Reginy rozbrzmiał w uszach blondynki niczym salwa dzwonów kościelnych. W końcu! – Ja… Nie wiem co powiedzieć.
Wyraz jej twarzy w końcu złagodniał, na czole pojawiły się zmarszczki zdradzające zmartwienie. Błądziła wzrokiem wszędzie wokoło, unikając spojrzenia Emmy.
            - Prawdę. Powiedz prawdę. Nie uciekaj do ironii i sarkazmu. Regina proszę… - wyjąkała, wyciągając rękę przed siebie, by uchwycić dłoń brunetki.
Pani major wzdrygnęła się pod wpływem nagłego dotyku. Wyszarpnęła rękę z uścisku, robiąc kilka kroków do tyłu.
            - Nie! Ja nie mogę… Nie potrafię! Swan, zrozum, że ja nie nadaję się na materiał do wspólnego życia czy do… do kochania. Jestem Złą Królową! Mi nie jest pisany Happy Ending! – Wychrypiała z paniką w głosie. Odwróciła się, czując się jak ptak uwięziony w klatce. W tym momencie nie liczyło się, czego ona sama chciała. Liczyło się to, że każdy, kogo dopuszczała do siebie w jakiś sposób cierpiał. Nie mogła sobie na to pozwolić. Nie kolejny raz.
Emma zacisnęła wargi, czując gorzki smak goryczy w ustach. Jedyna myśl jaka ją teraz pocieszała była taka, że Regina odpychała ją nie dlatego, że nic nie czuła, a wręcz przeciwnie.  Czuła aż za bardzo. I być może jest to dla niej zbyt bolesne i nie próbuje tego zwalczyć.
            - Regina… - Zaczęła ponownie, tym razem ciszej niż wcześniej. Przysunęła się bliżej, jednak zachowała przestrzeń osobistą, którą w tym momencie brunetka wyraźnie potrzebowała. – Rozumiem Twoje obawy i chęć do ucieczki. Uwierz mi, przez całe życie uciekałam i nie mam na myśli tylko uciekania z jednego domu opieki do drugiego. Ale trafiając do Storybrooke czuję, że w końcu znalazłam miejsce, w którym mogę być sobą. Mogę czuć się bezpieczna… No w pewnym sensie. – Urwała, żeby zaśmiać się nerwowo. – Mam rodziców, mam syna, a teraz mam też Ciebie. I uwierz mi, dla mnie jest to warte zachodu.
Regina drgnęła, obejmując się ramionami. Przygryzła wargi, nie odzywając się. Czy była gotowa zatracić się w uczuciu, które tak długo próbowała stłamsić i o nim zapomnieć?
            - Ja…Nie mogę stracić kolejnej osoby w moim życiu, tuż po tym jak ją dopuszczę do siebie. Nie mogę stracić Ciebie.
W końcu odwróciła się, napotykając niepewne spojrzenie Emmy.
Blondynka wstrzymała oddech, widząc samotną łzę z wolna spływającą po policzku brunetki. Ten widok rozdzierał jej duszę i musiała walczyć z samą sobą, by nie rzucić się na kobietę, by zatopić ją w ciasnym uścisku.
            - Nigdzie się nie wybieram. Jestem tu. I uwierz mi, nawet jak będzie wrzodem na Twoim tyłku, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. – Uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. Czuła jak słone łzy napływają jej do oczu i musiała kilkakrotnie zamrugać, by nie pozwolić im się wydostać.
Regina w końcu wzięła drżący wdech, a kąciki jej ust wygięły się delikatnie ku górze. Nie mogła uwierzyć, że zakochała się w akurat tej osobie. To musiała być ironia losu. Lecz o dziwo, przestawało ją to obchodzić. Poruszyła się nieznacznie, nie do końca pewna swojej decyzji. Spojrzała w pełne nadziei, zielone oczy, zatracając się w ich głębi, ukazującej długą historię. Emma zrozumiała gest i zbliżyła się do kompanki, delikatnie ujmując obie jej dłonie.
            - Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że tak szybko dasz się przekonać.
Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, na co Regina przekręciła z irytacją oczami, kiwając głową z dezaprobatą. Zauważyła, że blondynka miała zamiar coś jeszcze powiedzieć, jednak miała już dość słuchania pani szeryf. Przysunęła się bliżej aż ich usta zetknęły się, uniemożliwiając Emmie dokończenie zdania. W gruncie rzeczy nie miała nic przeciwko. Objęła brunetkę w pasie, z pasją oddając się pocałunkowi. Tym razem obie były całkowicie świadome, co robią i obie tego chciały, toteż namiętność od razu pozwoliła kobietom zatracić się w chwili.
            - Zastanawiam się co powiemy Henry’emu. I rodzicom. – Emma odezwała się, gdy w końcu przerwały pocałunek i mogły nabrać powietrza w płuca.

            - Możemy o tym pomyśleć jutro? A raczej już dzisiaj? Chciałabym w końcu móc położyć się do łóżka. – Brunetka wyswobodziła się z objęć panny Swan tylko po to, żeby złączyć palce z jej palcami. Pociągnęła się za sobą, kierując swe kroki w stronę ulicy Miffin 108. I zupełnie jak dwie nastolatki ruszyły ramię w ramię, ani na chwilę nie przerywając kontaktu cielesnego z drugą, domyślając się, że ich życie już nigdy nie będzie takie samo. Będzie dużo lepsze.