piątek, 29 sierpnia 2014

[o-s] Spotkanko w biurze.

Możliwe spoilery, jednak nie wnoszą zmian do fabuły.

- Gdzieś Ty do cholery była?! – Drzwi gwałtownie otwarły się, a do pokoju Pani Burmistrz wparowała Emma. Podeszła do biurka, za którym siedziała ciemnowłosa kobieta, rzucając w jej kierunku złowrogie spojrzenie.
            - Panno Swan, wie Pani, że kultura wymaga pukania zanim się wejdzie do czyjegoś pokoju? – Regina obróciła się, kierując swój wzrok w stronę blondynki.
            - Nie wiemy gdzie ukrywa się Zelena, Gold znów gdzieś zniknął, a Ty sobie siedzisz w gabinecie?! Gdzie jest Henry?
Blondwłosa wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła. W ciągu ostatnich kilku godzin wydarzyło się tak dużo, że nie była pewna czy uda jej się znieść jeszcze więcej.
            - Henry jest z Red i jej Babcią, po co tyle złości? – Regina przekręciła lekko głowę, udając zainteresowanie papierami znajdującymi się na jej biurku. Nie miała ochoty na rozmowy, zwłaszcza z Emmą. Nie, kiedy kilkanaście minut temu spotkała swą zapowiedzianą prawdziwą miłość – mężczyznę z tatuażem lwa, Robina Hooda. Musiała na chwilę odetchnąć i zmierzyć się z własnymi myślami. Jak to możliwe, że go w ogóle spotkała?
            - Ugh! Regina, czy Ty mnie w ogóle słuchasz?! – Głos Emmy wyrwał ją z rozmyślań. Uniosła wzrok do góry dokładnie w tym samym momencie jak blondwłosa pochyliła się nad biurkiem, opierając się o nie rękoma. Chwila, w której obie wymieniły się spojrzeniami zdawała się trwać wiecznie. Co to miało w ogóle być?
            - Lepiej wróć do Snow i Charminga. Myślę, że oni lepiej poradzą sobie z Zeleną i tym wszystkim. – Skwitowała w końcu, wstając i kierując swe kroki w stronę okna. Stanęła do niego przodem, wyglądając na zewnątrz.
Emma nie mogła uwierzyć, że to właśnie dzieje się naprawdę. Dzień wcześniej Regina była pierwszą, która chciała zamordować Nikczemną Wiedźmę, a teraz jest całkowicie obojętna na otaczający ją świat?
            - Przysięgam Ci, że jeśli się stąd nie ruszysz to...- Blondynka zerwała się z miejsca, zbliżając się do kobiety, jednak nie zdołała dokończyć zdania, bo została zaskoczona tak szybką reakcją ze strony brunetki, która w mgnieniu oka odwróciła się w jej stronę.
            - To co? Wyciągniesz mnie stąd siłą? Kochana, obawiam się, że to raczej niemożliwe. – Zaśmiała się, wzruszając lekko ramionami – Nie zapominaj, że wciąż jestem Evil Queen.
Emma starała się panować nad sobą i nie uderzyć Reginy, tak jak już to raz zrobiła rok temu. Jednak wszystkie emocje, jakie nią targały były zbyt silne nawet jak na nią. Chwyciła za kołnierz koszuli brunetki, przyciągając ją do siebie. Była już zmęczona ciągłą walką ze wszystkimi. Chciała tylko szczęśliwego życia dla siebie, rodziny i Herny’ego. Dlaczego zawsze wszystko musiało się psuć? A teraz, kiedy miała szansę znów pokonać niebezpieczeństwo musiała się najpierw zmierzyć z bliskimi, a dopiero później z wrogami.
Regina zamarła w bezruchu, oczekując uderzenia lub chociaż pchnięcia na ścianę, cokolwiek co by pomogło Emmie w rozładowaniu swoich emocji. Ona sama nie miała zamiaru z nią walczyć. Nie uniosła ręki i nie użyła swojej magii, by się uwolnić. Spojrzała wprost w zieloną głębie wzroku Emmy, ale nie zauważyła w niej złości i gniewu, którą jeszcze kilka minut temu można było wyczuć na odległość. Co się właśnie działo?
Emma również nie była w stanie określić, dlaczego się zawahała i nie wykonała żadnego ruchu. Stały tak blisko siebie, odległość dzieląca ich twarze miała zaledwie kilka centymetrów. Czy od samego początku były do siebie wrogo nastawione? Dlaczego Regina ją tak nienawidziła? Tylko dlatego, że jest matką Henry’ego ? Czy może było coś jeszcze? Przecież to właśnie ona od samego początku wierzyła brunetce. Wiedziała, że wcale nie jest taka zła, za jaką miało ją niemal całe miasteczko. Wiedziała, że gdzieś w środku skrywa się wrażliwa istota, która boi się ponownej utraty ukochanej osoby. Zakrywa się maską okrucieństwa, by nie dopuścić do siebie emocji, przez które jej psychika musiała tyle wycierpieć. Jednak zawsze przy Emmie potrafiła się przyznać do błędu. Potrafiła przeprosić. Potrafiła walczyć dla syna. Potrafiła się zmienić.
            Blondynka opuściła swój wzrok i mimowolnie zatrzymała się na ustach Reginy. Chwila, która zdawała się trwać wiecznie w końcu musiała zostać przerwana. Wiedziała, że prawdopodobnie zrobi coś bardzo głupiego, coś, co będzie żałować, ale w tamtym momencie zbytnio nie myślała nad konsekwencjami.
Ponownie spojrzała w oczy brunetki i zauważyła to. Widziała gdzieś w głębi pożądanie. Mogłaby przysiąc, że przez ułamek sekundy było ono widoczne. I wtedy to zrobiła.
Pocałowała ją.
Pocałowała Reginę. Evil Queen.
Nie był to pocałunek nazbyt subtelny czy delikatny. Zbliżyła swe usta do warg Pani Burmistrz, a następnie złożyła na nich gwałtowny pocałunek. Cały świat w tym momencie zawirował i choć nie trwało to dłużej niż kilka sekund, obie były równie mocno zszokowane.
Regina w końcu oprzytomniała. Odepchnęła blondynkę, robiąc krok w tył. Jej oddech był nierównomierny. Znów to samo spojrzenie. Kiedy obie wzajemnie na siebie patrzyły, reszta mogłaby nie istnieć. Szybko nałożyła na siebie maskę chłodu i obojętności, choć wiedziała, że na to jest trochę za późno.
            - Ja… Ja przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. – Wyjąkała, nerwowo wodząc wzrokiem gdzieś po podłodze.
            - Panno Swan. Myślę, że powinna Pani wyjść. – I znów ten poważny ton i zwracanie się po nazwisku. Starała się nie okazywać żadnych emocji, by nie pokazać, że w głębi duszy przeżywała teraz okropny chaos. Z jednej strony poczuła się bezpiecznie. Takie same odczucia miała tylko wtedy, gdy kochała Daniela, co było nieco… Szokujące. Wiedziała, że tak nie powinna czuć, ale wszyscy wiedzą, że serce nie sługa. Zwłaszcza serce Reginy Mills, które nadzwyczaj potrzebowało ciepła i bliskości.
Emma chciała jeszcze coś dodać, spróbować załagodzić sytuacje, lecz wyraz twarzy Królowej dawał jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru przeprowadzać dalszej dyskusji. Westchnęła, przymykając oczy. Co ją podkusiło, żeby zrobić taki głupi krok? Dalej nie mogła uwierzyć, że to się stało. I nie dlatego, że nic nie czuła. Bo właśnie było zupełnie odwrotnie. Podobało jej się. Może właśnie tak miało być? Może właśnie odnalazła swoje Tallahasse?
Ostatni raz spojrzała na Reginę, mając cichą nadzieję, że jednak odważy się coś powiedzieć, albo chociaż zwrócić swe spojrzenie w jej stronę. Żadne z tych jednak się nie wydarzyło, co musiała przyznać, nie było zbyt miłym uczuciem. Wycofała się w stronę wyjścia ostatni raz odwracając się w stronę okna:
            - Przepraszam.

Regina słysząc szept Emmy w końcu uniosła wzrok, w sam raz by ujrzeć burzę złotych loków znikającą na drzwiami. Stała przez moment, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu nerwowym krokiem podeszła do biurka, zgarnęła kubek z długopisami, a następnie cisnęła nim w ścianę. Co się z nią działo? Dlaczego tak łatwo dała się ponieść jakiejś kobiecie, która urodziła Henry’ego? Przecież to ona chciała odebrać jej syna, to ona złamała klątwę, a teraz? Teraz ma czelność ją całować? I jeszcze ma czelność wywoływać w Reginie takie emocje? To musi się skończyć. Cokolwiek jest między nimi nie może się rozwinąć. Zła Królowa pozostanie Złą. I nic, ani nikt tego nie zmieni.

_______________________
Całkiem niedawno dodałam pierwszy post i pierwszy fan fick, a już wrzucam kolejny, bo tak jakoś... Chciałam mieć z głowy te gorsze wg mnie opowiadanka i już je tutaj umieścić bez zbędnego wyczekiwania.
Bodajże to jest nawet ff napisany tego samego dnia co ten z poprzedniego posta.
Enjoy!

1 komentarz:

  1. Strasznie podobają mi się ich kwestie, już sobie wyobrażam Lanę mówiącą "Don't forget I'm the Evil Queen" tym jej genialnym, królewskim tonem :D

    OdpowiedzUsuń