Możliwe spoilery, jednak nie wnoszą zmian do fabuły.
- Gdzieś Ty do cholery była?! –
Drzwi gwałtownie otwarły się, a do pokoju Pani Burmistrz wparowała Emma.
Podeszła do biurka, za którym siedziała ciemnowłosa kobieta, rzucając w jej
kierunku złowrogie spojrzenie.
- Panno Swan, wie Pani, że kultura
wymaga pukania zanim się wejdzie do czyjegoś pokoju? – Regina obróciła się,
kierując swój wzrok w stronę blondynki.
- Nie wiemy gdzie ukrywa się Zelena,
Gold znów gdzieś zniknął, a Ty sobie siedzisz w gabinecie?! Gdzie jest Henry?
Blondwłosa
wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła. W ciągu ostatnich kilku godzin
wydarzyło się tak dużo, że nie była pewna czy uda jej się znieść jeszcze
więcej.
- Henry jest z Red i jej Babcią, po
co tyle złości? – Regina przekręciła lekko głowę, udając zainteresowanie
papierami znajdującymi się na jej biurku. Nie miała ochoty na rozmowy,
zwłaszcza z Emmą. Nie, kiedy kilkanaście minut temu spotkała swą zapowiedzianą
prawdziwą miłość – mężczyznę z tatuażem lwa, Robina Hooda. Musiała na chwilę
odetchnąć i zmierzyć się z własnymi myślami. Jak to możliwe, że go w ogóle
spotkała?
- Ugh! Regina, czy Ty mnie w ogóle
słuchasz?! – Głos Emmy wyrwał ją z rozmyślań. Uniosła wzrok do góry dokładnie w
tym samym momencie jak blondwłosa pochyliła się nad biurkiem, opierając się o
nie rękoma. Chwila, w której obie wymieniły się spojrzeniami zdawała się trwać
wiecznie. Co to miało w ogóle być?
- Lepiej wróć do Snow i Charminga.
Myślę, że oni lepiej poradzą sobie z Zeleną i tym wszystkim. – Skwitowała w
końcu, wstając i kierując swe kroki w stronę okna. Stanęła do niego przodem,
wyglądając na zewnątrz.
Emma
nie mogła uwierzyć, że to właśnie dzieje się naprawdę. Dzień wcześniej Regina
była pierwszą, która chciała zamordować Nikczemną Wiedźmę, a teraz jest
całkowicie obojętna na otaczający ją świat?
- Przysięgam Ci, że jeśli się stąd
nie ruszysz to...- Blondynka zerwała się z miejsca, zbliżając się do kobiety,
jednak nie zdołała dokończyć zdania, bo została zaskoczona tak szybką reakcją
ze strony brunetki, która w mgnieniu oka odwróciła się w jej stronę.
- To co? Wyciągniesz mnie stąd siłą?
Kochana, obawiam się, że to raczej niemożliwe. – Zaśmiała się, wzruszając lekko
ramionami – Nie zapominaj, że wciąż jestem Evil Queen.
Emma
starała się panować nad sobą i nie uderzyć Reginy, tak jak już to raz zrobiła
rok temu. Jednak wszystkie emocje, jakie nią targały były zbyt silne nawet jak
na nią. Chwyciła za kołnierz koszuli brunetki, przyciągając ją do siebie. Była
już zmęczona ciągłą walką ze wszystkimi. Chciała tylko szczęśliwego życia dla
siebie, rodziny i Herny’ego. Dlaczego zawsze wszystko musiało się psuć? A
teraz, kiedy miała szansę znów pokonać niebezpieczeństwo musiała się najpierw
zmierzyć z bliskimi, a dopiero później z wrogami.
Regina
zamarła w bezruchu, oczekując uderzenia lub chociaż pchnięcia na ścianę,
cokolwiek co by pomogło Emmie w rozładowaniu swoich emocji. Ona sama nie miała
zamiaru z nią walczyć. Nie uniosła ręki i nie użyła swojej magii, by się
uwolnić. Spojrzała wprost w zieloną głębie wzroku Emmy, ale nie zauważyła w
niej złości i gniewu, którą jeszcze kilka minut temu można było wyczuć na
odległość. Co się właśnie działo?
Emma
również nie była w stanie określić, dlaczego się zawahała i nie wykonała
żadnego ruchu. Stały tak blisko siebie, odległość dzieląca ich twarze miała
zaledwie kilka centymetrów. Czy od samego początku były do siebie wrogo
nastawione? Dlaczego Regina ją tak nienawidziła? Tylko dlatego, że jest matką
Henry’ego ? Czy może było coś jeszcze? Przecież to właśnie ona od samego
początku wierzyła brunetce. Wiedziała, że wcale nie jest taka zła, za jaką
miało ją niemal całe miasteczko. Wiedziała, że gdzieś w środku skrywa się
wrażliwa istota, która boi się ponownej utraty ukochanej osoby. Zakrywa się
maską okrucieństwa, by nie dopuścić do siebie emocji, przez które jej psychika
musiała tyle wycierpieć. Jednak zawsze przy Emmie potrafiła się przyznać do
błędu. Potrafiła przeprosić. Potrafiła walczyć dla syna. Potrafiła się zmienić.
Blondynka opuściła swój wzrok i
mimowolnie zatrzymała się na ustach Reginy. Chwila, która zdawała się trwać
wiecznie w końcu musiała zostać przerwana. Wiedziała, że prawdopodobnie zrobi
coś bardzo głupiego, coś, co będzie żałować, ale w tamtym momencie zbytnio nie
myślała nad konsekwencjami.
Ponownie
spojrzała w oczy brunetki i zauważyła to. Widziała gdzieś w głębi pożądanie.
Mogłaby przysiąc, że przez ułamek sekundy było ono widoczne. I wtedy to
zrobiła.
Pocałowała
ją.
Pocałowała
Reginę. Evil Queen.
Nie
był to pocałunek nazbyt subtelny czy delikatny. Zbliżyła swe usta do warg Pani
Burmistrz, a następnie złożyła na nich gwałtowny pocałunek. Cały świat w tym
momencie zawirował i choć nie trwało to dłużej niż kilka sekund, obie były
równie mocno zszokowane.
Regina
w końcu oprzytomniała. Odepchnęła blondynkę, robiąc krok w tył. Jej oddech był
nierównomierny. Znów to samo spojrzenie. Kiedy obie wzajemnie na siebie
patrzyły, reszta mogłaby nie istnieć. Szybko nałożyła na siebie maskę chłodu i
obojętności, choć wiedziała, że na to jest trochę za późno.
- Ja… Ja przepraszam. Nie wiem co we
mnie wstąpiło. – Wyjąkała, nerwowo wodząc wzrokiem gdzieś po podłodze.
- Panno Swan. Myślę, że powinna Pani
wyjść. – I znów ten poważny ton i zwracanie się po nazwisku. Starała się nie
okazywać żadnych emocji, by nie pokazać, że w głębi duszy przeżywała teraz
okropny chaos. Z jednej strony poczuła się bezpiecznie. Takie same odczucia
miała tylko wtedy, gdy kochała Daniela, co było nieco… Szokujące. Wiedziała, że
tak nie powinna czuć, ale wszyscy wiedzą, że serce nie sługa. Zwłaszcza serce
Reginy Mills, które nadzwyczaj potrzebowało ciepła i bliskości.
Emma
chciała jeszcze coś dodać, spróbować załagodzić sytuacje, lecz wyraz twarzy
Królowej dawał jasno do zrozumienia, że nie ma zamiaru przeprowadzać dalszej
dyskusji. Westchnęła, przymykając oczy. Co ją podkusiło, żeby zrobić taki głupi
krok? Dalej nie mogła uwierzyć, że to się stało. I nie dlatego, że nic nie
czuła. Bo właśnie było zupełnie odwrotnie. Podobało jej się. Może właśnie tak
miało być? Może właśnie odnalazła swoje Tallahasse?
Ostatni
raz spojrzała na Reginę, mając cichą nadzieję, że jednak odważy się coś
powiedzieć, albo chociaż zwrócić swe spojrzenie w jej stronę. Żadne z tych
jednak się nie wydarzyło, co musiała przyznać, nie było zbyt miłym uczuciem.
Wycofała się w stronę wyjścia ostatni raz odwracając się w stronę okna:
- Przepraszam.
Regina
słysząc szept Emmy w końcu uniosła wzrok, w sam raz by ujrzeć burzę złotych
loków znikającą na drzwiami. Stała przez moment, nie bardzo wiedząc co ze sobą
zrobić. W końcu nerwowym krokiem podeszła do biurka, zgarnęła kubek z
długopisami, a następnie cisnęła nim w ścianę. Co się z nią działo? Dlaczego
tak łatwo dała się ponieść jakiejś kobiecie, która urodziła Henry’ego? Przecież
to ona chciała odebrać jej syna, to ona złamała klątwę, a teraz? Teraz ma
czelność ją całować? I jeszcze ma czelność wywoływać w Reginie takie emocje? To
musi się skończyć. Cokolwiek jest między nimi nie może się rozwinąć. Zła
Królowa pozostanie Złą. I nic, ani nikt tego nie zmieni.
_______________________
Całkiem niedawno dodałam pierwszy post i pierwszy fan fick, a już wrzucam kolejny, bo tak jakoś... Chciałam mieć z głowy te gorsze wg mnie opowiadanka i już je tutaj umieścić bez zbędnego wyczekiwania.
Bodajże to jest nawet ff napisany tego samego dnia co ten z poprzedniego posta.
Enjoy!
Enjoy!
Strasznie podobają mi się ich kwestie, już sobie wyobrażam Lanę mówiącą "Don't forget I'm the Evil Queen" tym jej genialnym, królewskim tonem :D
OdpowiedzUsuń