niedziela, 7 czerwca 2015

Charming like a father [XI]

Matko, tyle czasu mnie tu nie było, pewnie wszyscy porzucili tego bloga i mają gdzieś to opowiadanko ;_; 
Najmocniej przepraszam za tak długą zwłokę z nowym rozdziałem! Macie prawo mnie poćwiartować, spalić, utopić i w ogóle co tam chcecie. Jakie jest moje usprawiedliwienie na to, co zrobiłam memu dziecku? Ano żadne. Zwyczajnie nie miałam żadnej weny, nie byłam w stanie nic z siebie wykrzesać, a jeśli już mi się coś udawało, to zdołałam napisać zaledwie kilka zdanek. I koniec.
Taaaaaakże nie fajnie... Nie wiem jak to będzie wyglądać dalej, ale no zobaczymy.
I tak nie jestem zbytnio zadowolona z fabuły tego ff. Mooooże kiedyś napiszę coś o wiele bardziej ciekawego. I coś, co najpierw uda mi się skończyć, a dopiero zacznę to publikować ._.'



Drzwi zamknęły się, i przekręciwszy zamek Regina w końcu mogła odetchnąć z ulgą. Znów została sama w domu, a cisza zalegająca wokoło dopiero teraz okazała się niezwykle przytłaczająca. Kobieta wypuściła ze świstem powietrze i z wolna osunęła się na podłogę, opierając plecy o zamknięte drzwi. Co się z nią ostatnio działo? Dlaczego od jakiegoś czasu, gdy była w pobliżu Emmy atmosfera natychmiast zagęszczała się i obie zmieniały swoje zachowanie? Przecież to było idiotyczne. I mimo, że cały czas próbowała o tym wszystkim zapomnieć, wciąż jej myśli powracały do blondwłosej istoty, robiąc jej nieustannie na złość. I tym razem znów było to samo. Jej serce wciąż miało przyspieszony rytm przez dziwną rozmowę sprzed kilkunastu minut. To wszystko musiało się skończyć.
--
            Emma zeszła po schodkach na dosyć długi chodnik. Jej brwi były ściągnięte, podczas gdy myśli wciąż pozostały w gabinecie pani major. Wiedziała, że się nie myliła. Wiedziała, że słowa, która powiedziała Reginie miały w sobie choćby krztę prawdy. I choćby nie wiadomo jak usilnie obie próbowały temu zaprzeczyć, coś między nimi się zmieniło. Pozostawało jedynie pytanie – czy któraś z nich ma zamiar coś z tym zrobić?
Blondynka westchnęła. Cała ich znajomość od samego początku wyglądała nadzwyczajnie, zaczynając od wzajemnej walki i prób zabicia się, przechodząc poprzez połączenie wspólnych sił, by uratować syna, a kończąc na niespodziewanym pocałunku, który rzekomo był pod wpływem impulsu i nie znaczył absolutnie nic. Ale jacy znajomi działają w taki sposób? To w ogóle nie trzymało się całości. I te ciągłe myśli, które już od jakiegoś czasu nachodziły Emmę, gdy była w pobliżu brunetki. Troszczyła się o nią, mimo że zawsze stało za tym usprawiedliwienie „To dlatego, że jest matką Henry’ego.” Ale czy rzeczywiście tylko dlatego?
--
            Drzwi od małego mieszkanka otworzyły się, lecz nim Emma zdołała dostać się do środka, głos Mary Margaret rozbrzmiał po pomieszczeniu, budząc nawet najmniejsze stworzenia.
            „Gdzieś Ty się podziewała?! Dzwoniłam kilka razy!” – Drobna kobieta pojawiła się znikąd, by stanąć tuż przed blondynką. Trzymając w rękach małe zawiniątko, kołysała je nieznacznie, a jej przenikliwe spojrzenie mogło ciskać gromy. Niewielkie cienie pod oczami i długi szlafrok, pod którym ukrywała się piżama mogły mówić same za siebie.
            „Um, przepraszam? Wybrałam się na spacer i wpadłam na moment do Reginy, by przedyskutować pewnie sprawy.” Emma wzruszyła niewinnie ramionami, ściągając kurtkę, by móc powiesić ją na wieszaku. „Gdzie David?”
„Na wieczornym patrolu, Henry jest na górze, czyta komiksy.”
Cisza jaka zapadła pomiędzy dwiema kobietami zmusiła Emmę do ponownego spojrzenia na matkę, która wciąż stała w bezruchu, jej wzrok utkwiony na córce, a usta zaciśnięte w cienką wargę. Wyraźnie wydawało się, że chciała coś powiedzieć, jednak kolejne sekundy mijały, a ciemnowłosa nie otworzyła ust nawet na moment. Pytanie, jakie nasuwało się na jej język dziwnym trafem nie chciało wydostać się na zewnątrz, mimo że Snow odczuwała silną potrzebę dowiedzenia się wszystkiego, co dotyczy blondynki.
Emma przez chwilę stała w milczeniu, jednak nie doczekawszy się niczego ze strony kobiety stwierdziła, że nic tu po niej. Odchrząknęła i poruszyła się nieznacznie.
„ Pójdę już na górę, upewnię się, że Henry położy się spać i sama też długo nie posiedzę, jestem totalnie zmęczona.” Zerknęła na krótkowłosą i dodała po chwili „Dobranoc”.
Zbliżyła się do śpiącego Neal’a, by delikatnie pogładzić go po czole, a następnie skierowała swe kroki w stronę schodów, nie słysząc żadnej odpowiedzi od Snow.
--
            Przewracała się z jednego boku na drugi, starając się w końcu usnąć, jednak jak na złość była zbyt rozbudzona aby móc dać snom zawładnąć nad jej umysłem. Westchnęła rozgoryczona. Leżała na plecach, tępo wpatrując się w sufit jakby tam dostała odpowiedzi na temat jej bezsenności. Do jej uszu nie dochodził żaden dźwięk z zewnątrz, całe miasto pogrążone było we śnie, a cisza przenikała na wskroś. I mimo tej całej martwoty, w jej głowie aż huczało od nadmiaru myśli, których nie potrafiła zagłuszyć.
Westchnęła przeciągle, a następnie zwlekła się z łóżka, by położyć stopy na chłodnej, drewnianej posadzce. Ujęła leżącą na półeczce szklankę z wodą, by wypić całą jej zawartość w przeciągu kilkunastu sekund. Nie przeciągając ani chwili dłużej porwała ubrania wiszące na drzwiach i szybko przebrała się, zwracając uwagę na to, aby być jak najciszej, by nie zbudzić reszty domowników. Zarzuciła czerwoną, skórzaną kurtkę i na paluszkach zeszła po schodach, kierując się do drzwi wprost na bryzę wychłodzonego, nocnego powietrza.
Szła wzdłuż chodnika, a jedyną rzeczą jaką słyszała, były jej własne kroki. Jej oddech wytwarzał małe obłoki pary, które zanikały w powietrzu zaraz po tym, jak wydostawały się z ust właścicielki. Emma żwawym krokiem szła przed siebie, nawet nie specjalnie zastanawiając się nad kierunkiem jej nocnej przechadzki. Chciała po prostu przewietrzyć uporczywe myśli, który nie dawały jej spać.
            - Emma ?
Blondynka nie spodziewała się absolutnie żadnej żywej duszy w pobliżu, toteż słysząc głos przyjaciółki niemal podskoczyła ze strachu, natychmiastowo zatrzymując się i odwracając twarz w stronę Ruby, która stała teraz w odległości kilkunastu metrów od niej. Szatynka obejmowała czerwony płaszcz, ciasno owijając go wokół siebie, by mroźne powietrze nie dostało się pod spód.
            - Wybacz, nie chciałam Cię przestraszyć. – Dodała po chwili, widząc zmieszanie na twarzy Pani Szeryf. Chwilę potem uśmiechnęła się, wzruszając ramionami. Podskoczyła kilka razy, zbliżając się do kompanki. – Nie wiedziałam, że lubisz samotne spacery w środku nocy. Mogłaś dać znać, nie musiałabym znosić obecności samej siebie.
Emma uśmiechnęła się wymijająco, uspokajając lekko przyspieszony oddech. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że obie wciąż stoją w miejscu, wgapiając się na siebie bez żadnego wielkiego powodu.
            - Nie mogłam zasnąć. Miałam nadzieję, że spacer mi w tym pomoże. – Wzruszyła ramionami, ruszając dalej. – Nie wiem czy chcę pytać, ale chyba nie da mi to spokoju, zwłaszcza że ten czerwony płaszcz rzuca się w oczy. Korzystałaś z możliwości bycia swoją drugą naturą, hm?
Ruby zrównała swój krok z krokiem Emmy, wciąż idąc ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Kiedy usłyszała pytanie, kąciki jej ust wygięły się ku górze, i chociaż wiedziała, że wcale nie musi odpowiadać pokiwała żwawo głową.
Rozmowa pomiędzy kobietami niezbyt kleiła się, obie zadawały zdawkowe pytania, odpowiadając na nie jakimiś krótkimi zdankami, jakby wcale nie miały ochoty na odzywanie się. Szatynka od samego początku wyczuwała nieco nerwowy nastrój przyjaciółki, ale umyślnie omijała temat, który w końcu musiał zostać poruszony.
            - Więc… - Zaczęła po jakimś czasie, gdy zdążyły obejść jedną część miasteczka, powoli kierując się w kierunku powrotnym. – Co jest między Tobą, a Reginą?
Imię przez nią wypowiedziane zawisło ciężko w powietrzu, natychmiastowo zagęszczając atmosferę. Czyżby Ruby wiedziała co jest grane? A co jeśli podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z innymi mieszkańcami Storybrooke? Myśli Emmy ponownie przyspieszyły obroty, a ona sama odchrząknęła nerwowo, próbując zachować spokój.
            - Co masz na myśli?
            - Daj spokój, przecież widzę, że coś się dzieje. Wasze relacje zmieniły się, obie dziwnie zachowujecie się w swoim towarzystwie, te wszelakie spojrzenia… Mam wymieniać dalej?
Ruby i jej wilczy instynkt, pomyślała Emma, wypuszczając głośno powietrze. Nie była osobą skorą do zwierzania się i przyjacielskiego plotkowania, każdy to wiedział, lecz tym razem odczuwała potrzebę podzielenia się tym z kimś, kto mógłby mieć inne spojrzenie na sprawę. Może szatynka pomoże jej ze zrozumieniem tego wszystkiego? Warto było spróbować.
            - Wow, stara. – Ruby klasnęła w dłonie, gdy Emma mniej więcej nakreśliła całą sytuację, mówiąc jej o niespodziewanym pocałunku, zmianie podejścia Reginy, jej emocjach i odczuciach i wszystkim, co przyszło jej na myśl. Oczywiście zaraz po skończeniu zaczęła żałować poruszenia tematu, ale niestety było już za późno.
            - Przecież Ty jesteś mocno w niej zakochana!
Nagłe stwierdzenie wstrząsnęło blondynko do tego stopnia, że niemal zachłysnęła się powietrzem. Gwałtownie zatrzymała się w miejscu, ciskając srogie spojrzenie w stronę szatynki. Ruby uniosła ramiona w geście zapytania, jednak Emma wstrzymała się od odezwania nim nie rozglądnęła się wokoło w obawie, że ktoś mógłby usłyszeć ich rozmowę.
            - Zwariowałaś? Ty już nie masz nic lepszego do roboty, tylko takie bzdury wymyślać? – Swan syknęła, przewracając z irytacją oczami.
Uśmiech na twarzy Ruby rozjaśniał, kiedy oglądała jak Emma za wszelką cenę próbuje zaprzeczyć samej sobie, nakładając na to maskę obojętności i złości. I w tym momencie kobieta była pewna, że miała rację, choć blondynka jeszcze tego nie zaakceptowała. I tak prędzej czy później prawda do niej dotrze i nie będzie mogła odrzucić tego ponownie w kąt.

Ruby no pociągnęła dalej tematu. Widziała jak Emma nerwowo przeczesuje ręką swe blond fale, kontynuując spacer przed siebie. Jeśli sprawy miały się rozwinąć w dobrym dla niej i Reginy kierunku, to tak się stanie, niezależnie od chęci Ruby do niesienia pomocy. Pozostało jedynie czekać na rozwój sytuacji, nie przyciskając obu kobiet na siłę. Brunetka liczyła jedynie, że któraś z nich w końcu przejrzy na oczy i dostrzeże to, co jest aż tak wyraźne, a jednocześnie niewidoczne.

2 komentarze:

  1. O kurde! Codziennie wchodziłam na Twojego bloga, by nie przegapić nowego rozdziału... dzisiaj miałam egzaminy w szkole muzycznej, więc weekend spędziłam na nauce... i akurat wtedy dodałaś wpis XD
    Ogólnie super ^^ co prawda moje swanqueenowe serduszko usycha z tęsknoty za kissem, ale i tak mi się podoba :) ale...odniosłam takie tyci tyci wrażenie, że w tym rozdziale piszesz jakoś tak trochę... sztywno.
    Nie żeby coś, jest fajnie XD tylko te niektóre sceny napisane takim trochę wymuszonym stylem...
    Mimo tego, jak już parę razy wspomniałam - podoba mi się :) czekam na ciąg dalszy i liczę na SQ True Love Kiss XD a że niedługo już wakacje (wreszcie wolne od sprawdzianów i egzaminów ^^), biorę się za pisanie mojego własnego ff xd wszystko jest jeszcze w fazie wymyślania, ale mam jakieś tam zarysy fabuły w głowie... XD mniejsza o to XD
    No nic, lecę się uczyć na sprawdzian...
    Pozdrawiam :)
    Gosław/KakashiLover

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wybacz, powiedzmy, że to umyślnie dodałam rozdział akurat wtedy, gdy byłaś zajęta, ha! :D
      Co do kissu, to spokojnie, będzie w swoim czasie. Najpierw trzeba przecierpieć troszkę.
      Sztywno? W jakim sensie sztywno? Chętnie bym się dowiedziała, abym na przyszłość mogła tego uniknąć albo coś..? :)
      Dziękuje baaardzo za komentarzyk, cieszę się, że ktoś to jeszcze w ogóle czyta :D

      A co do Twego ff, to jestem baardzo ciekawa jak on będzie wyglądał, także jak tylko zaczniesz, to koniecznie daj mi o nim znać!

      Usuń