niedziela, 13 września 2015

Charming like a father [XV]

Spora przerwa czasowa, ale jakoś znów nie mogłam dać z siebie wszystkiego, aby napisać coś w miarę porządnego.
Nie jestem do końca zadowolona z tego opowiadania, ale chce go doprowadzić do końca, zwłaszcza, że ten niedługo nastąpi.

Ale spokojnie, blog nadal będzie funkcjonował :3 O ile kogoś to obchodzi :D


Blondynka przysunęła się do sporej wielkości okręgu, w środku którego ustawiona była mała okrągła muszla pokryta złotym wapniem. Nie wyglądała na coś potężnego, zdolnego przechować ciemną magię, co Emmie nie bardzo pomagało w uspokojeniu się.
            - To wygląda jak muszla z Małej Syrenki… - Wymamrotała, wskazując na mały przedmiot. Rozglądnęła się wokoło, jednak nie dostała żadnego potwierdzenia czy odpowiedzi. Nie zdawała sobie sprawy, że w tym momencie wyglądała zupełnie jak Henry, co nie uszło uwadze Reginy.
Ciemnowłosa zbliżyła się do kompanki, stając z nią ramię w ramię. Uniosła spojrzenie, spoglądając na nieco zdziwione miny Mary Margaret i Davida. Tego się nie spodziewali. Regina pospieszyła z wyjaśnieniem:
            - Zapewne pamiętacie sytuacje w kopalni. Jeśli będziemy działać razem, ryzyko powinno być mniejsze.
Cisza jaka panowała na wzgórzu wywołała ciarki na plecach Emmy, która mimowolnie wzdrygnęła się, chcąc mieć wszystko za sobą.
            - Jedyne co musicie zrobić, to wypowiadać zaklęcie i postarać się skierować swą moc w stronę naczynia. Mroczny będzie stać tuż przed wami. – Siostra przełożona wyjaśniła pokrótce i wycofała się nieznacznie.
Teraz pozostawało zmienić myśli w słowa. Emma wzięła głęboki oddech, unosząc karteczkę na wysokość oczu, by móc swobodnie odczytać słowa. Poczuła ramię Reginy i bez zastanowienia wyciągnęła prawą dłoń aż jej palce zetknęły się z palcami brunetki, splatając się w geście pokrzepienia. Chwile potem obie rozpoczęły zaklęcie, powtarzając zdanie w kółko i w kółko. Przez kilkanaście sekund nic się nie wydarzyło. Blondynka umilkła, rzucając pytające spojrzenie na rodziców i siostry zakonne. W gruncie rzeczy nikt nie wiedział co może się stać przy tego typu wykorzystaniu magii, dlatego teraz wszyscy byli równie zdezorientowani.
            - To nie dzia...
Emma nie zdołała dokończyć zdania zanim silny wiatr zerwał się ni stąd ni zowąd, a muszla poczęła wibrować. Wtem fala ciepłej energii przetoczyła się po okolicy i z przedmiotu wystrzeliły trzy wiązki światła. Jedna skierowała się w stronę Rumpla, druga Emmy, a trzecia Reginy. Światło uderzyło w nich i wydawało się, że ich magia jest dosłownie wysysana ze środka ciała. Blondynka nie była w stanie wykrztusić słowa, gdyż ból jaki w tym momencie poczuła zdawał się paraliżować wszystkie mięśnie. Nie była na to gotowa. Chciała puścić rękę Reginy, jednak ta wciąż trzymała ją, nie pozwalając na zwolnienie uścisku.
Mary Margaret krzyknęła z przestrachem i ukryła twarz w ramionach ukochanego, nie mogąc znieść widoku cierpiącej córki. David natomiast spojrzał na siostry zakonne, by tam szukać potwierdzenia, że zaklęcie idzie w dobrą stronę. Kobiety jednak stały w bezruchu, z przestrachem obserwując widowisko. Belle natomiast ściskała ramię Ruby, która stała tuż obok. Wszyscy z niecierpliwością czekali na zakończenie.
W końcu wszystko się uspokoiło. Muszla opadła na ziemię, wiązki światła zniknęły i nic nie wskazywało na to, że przed chwilą miało tu coś miejsce. Rumple zachwiał się na nogach, jednak szybko odzyskał równowagę, podpierając się na swojej lasce. Regina i Emma nie miały tyle szczęścia. Pani burmistrz opadła na kolana, z trudem łapiąc powietrze, a blondynka straciła przytomność i osunęła się na trawę tuż obok. Charmingowie w mig znaleźli się przy córce, delikatnie unosząc jej głowę i próbując ją ocucić.
            - Emma. Kochanie, obudź się! – Snow łkała, gładząc bladą twarz.
W końcu Emma jęknęła z bólu i otworzyła oczy niepewna co się właśnie stało. Z małą pomocą ojca podniosła się i wyczekująco spojrzała w przeciwległą stronę wzgórza.
            - Udało się? – Spytała, obserwując Belle pochylającą się nad mężem.
            - Nie czuje nic. Nie ma we mnie ani krzty Mrocznego… - Wyjąkał mężczyzna, z przestrachem spoglądając na dłonie.
Szatynka wyciągnęła z torebki sztylet i ze zdziwieniem pokazała go siostrom zakonnym – Nie ma na nim żadnego napisu czy imienia. Jest czysty.
Emma odetchnęła z ulgą, a uśmiech w końcu pojawił się na jej twarzy. Wstała, otrzepała kurtkę i zerknęła na kobietę wciąż będącą na kolanach.
            - Regina?
Cisza. Nie odpowiedziała jej, włosy przysłaniające opuszczoną twarz.
            - Gina, co jest? – Emma pochyliła się nad kobietą, by sprawdzić czy wszystko w porządku.
            - Nie mam nic… Straciłam całą moc… - Wyjąkała z przerażeniem, za wszelką cenę próbując powstrzymać łzy napływające do jej oczu.
Nie spodziewała się, że to mogło się stać naprawdę. Że naprawdę pozbędzie się całej swojej mocy na zawsze w ciągu jednej krótkiej chwili. Nie była na to gotowa. Nie wiedziała, że aż tak bardzo odczuje utratę czegoś, co przez wiele lat próbowała opanować, a potem siać postrach wśród poddanych i wrogów. A teraz? Teraz miała tak po prostu się z tym pogodzić? Nie wyobrażała sobie tego. Nie chciała.
Emma stała w milczeniu, nie wiedząc jak się zachować. Z jednej strony słysząc podobną reakcje Reginy i Rumpla miała ochotę się zaśmiać, bo nie była w stanie sobie wyobrazić jak mogli się czuć po stracie mocy. Ona sama oczywiście, zdążyła się przyzwyczaić do swych zdolności, ale nie traktowała ich jak czegoś nieodłącznego, bez którego nie przetrwałaby ani dnia. Z drugiej strony nie była Reginą, która od młodzieńczych lat zagłębiała tajniki magii, by potem stać się kimś, przed którym trzęsą się niewinne istoty.
Teraz, podpierała się na kolanach, nie będąc nawet w stanie podnieść głowy, by spojrzeć na innych. Emma nie mogła dłużej znieść tego widoku. Podeszła do kobiety, objęła ją w pasie i zdecydowanym ruchem podniosła do pozycji stojącej. Ujęła jej twarz w obie dłonie, tym samym uniemożliwiając brunetce odwrócenie wzroku.
            - Słuchaj, wiem, że jest Ci ciężko i nie ukrywam, ale przez najbliższe dni zapewne będziesz czuła pustkę, ale nie ma na to odwrotu. Zrobiłyśmy, co musiałyśmy zrobić.
Regina w końcu spojrzała wprost na zielone oczy blondynki. Zacisnęła wargi, nie odzywając się.
            - Kto nas teraz ochroni? Kto obroni Henry’ego w razie niebezpieczeństwa? – Wyszeptała po chwili z obawą w głosie.
            - Nie potrzebujemy magii, aby strzec naszego syna. – Emma odparła zdecydowanie. – Z resztą mamy ze sobą całe miasto gotowe nieść pomoc. Na pewno sobie poradzimy.
Wzruszyła ramionami, rzucając krótkie spojrzenie wokoło. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej dłonie wciąż podtrzymywały głowę Reginy, a jej rodzice wraz z resztą stali nieopodal, wpatrując się w kobiety. Szybko spuściła ręce i zrobiła krok w tył, odchrząkając nerwowo.
Spojrzała na wróżki, by dowiedzieć się czy zaklęcie faktycznie się powiodło. Miały niepewne miny, ale jednak ulga i radość malowała się gdzieś tam na ich twarzach. Emma odetchnęła i z uśmiechem podeszła do rodziców, by zatopić się w ich uścisku. W końcu udało im się pozbyć problemu, który zdawał się być w Storybrooke od zawsze, na zawsze. Nie tym razem.
Rumple nie miał zamiaru poruszać tej kwestii, czy jakiejkolwiek innej. Bez słowa odwrócił się i powolnym krokiem zaczął kierować się w stronę domków, Belle idąc tuż obok niego. Chwilę potem siostry zakonne również zdecydowały się wrócić do miasteczka.
David położył ciężką rękę na ramionach Emmy i z uśmiechem zaczął mówić jaki jest dumny ze swojej córki. Henry doskoczył zaraz obok, niemal podskakując ze szczęścia. Jedynie Regina stała niewzruszona, z głową spuszczoną w dół. Ten widok nie umknął czujnemu spojrzeniami Mary Margaret, która zbliżyła się do Pani burmistrz. Odczekała chwilę, aby Charming oddalił się nieco z Emmą i dopiero po chwili zabrała głos.
            - Regina. – Odezwała się delikatnym głosem. – Nie jesteś jedyną, która dzisiaj coś utraciła. I nie jesteś też w tym sama.
Uśmiechnęła się ciepło, gdy brunetka zdecydowała się unieść głowę, by spojrzeć na krótkowłosą kobietę. Nie czekając na jej reakcje, kontynuowała:
            - Na pewno będzie Ci ciężko, ale od tego masz rodzinę i przyjaciół. Oni mają w sobie taki rodzaj magii, który nie zniknie za sprawą żadnego zaklęcia.
Regina nie była pewna czy to, co właśnie słyszy dzieje się naprawdę. Snow usilnie starająca się podnieść ją na duchu. Ale czy to było ważne? Liczyło się właśnie to, że była przy niej i oferowała jej swoje wsparcie. Co dziwne, Reginie zdawało się to ani trochę przeszkadzać. Skinęła jej głową, posyłając w jej stronę lekki uśmiech, wciąż przepełniony bólem po stracie magicznych zdolności. Może naprawdę już nie potrzebowała żadnych mocy, aby być szczęśliwą. Może właśnie tak miało być.
Powolnym krokiem ruszyły przed siebie, starając się dogonić Davida, Henry’ego i Emmę zajętych ożywioną rozmową.
--
            Cisza w apartamencie Mary Margaret wypełniała pomieszczenie. Charmingowie siedzieli na łóżku w sypialni, cicho rozmawiając i doglądając małego Neal’a. Natomiast Emma wraz z Regina pochylały się nad barkiem w kuchni, z wolna sącząc whiskey.
            - Dziwie się, że Henry tak łatwo dał się przekonać do pójścia do spania. Dzieciak będzie miał wiele wspomnień.
Emma zaśmiała się, wpatrując się w dno swojej szklanki.
            - Upór to on ma po matce, także też byłam zdziwiona. – Mruknęła brunetka, nie podnosząc wzroku.
Atmosfera między kobietami na powrót nie była najlepsza, lecz obie, jak zawsze nie chciały poruszać tego tematu. Zwłaszcza, że czas w tym momencie nie był ich sprzymierzeńcem, gdy kilka minut później po pomieszczeniu rozległo się ciche pukanie do drzwi, a zaraz po tym pirat wkroczył do środka, wzrokiem szukając swej ukochanej.
            - My love. – Odezwał się, a w jego głosie dało się usłyszeć ulgę. Pospiesznie zbliżył się do blondynki, by móc objąć ją i pocałować.
            - Naprawdę? – Regina warknęła, przewracając z irytacją oczami. – Nie jesteście sami. I nie macie naście lat. Trochę ogłady.
Nie to jej przeszkadzało, że siedziała kilkadziesiąt centymetrów dalej od pary, jednak to, że jednoręki pirat bezceremonialnie przywłaszcza sobie kobietę i traktuje ją jak swoją własność, pokazując to w sposób, w jaki gwałtownie chwycił Emmę w pasie.
Emma delikatnie odsunęła się, odchrząkając kilkakrotnie. Mężczyzna nie chciał tak łatwo dać za wygraną, nie bardzo brał sobie uwagę Reginy na poważnie, toteż mocniej objął blondynkę, by zatopić swe usta w jej wargach. Tak, to zdecydowanie było na pokaz i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Regina jednak nie musiała interweniować. Emma w końcu mając dość narzucania się ze strony pirata, odwróciła gwałtownie głowę, zaciskając zęby z irytacją. Miała nadzieję, że nie będzie musiała się odezwać, by ten zrozumiał, że nie warto dalej naciskać.
            - Co jest? Nie lubisz widowni? – Hook uśmiechnął się ironicznie, rzucając krótkie spojrzenie na brunetkę, która wpatrywała się w niego z lodowatym spojrzeniem.
            - Przestań. Znów przesadziłeś z rumem. – Emma westchnęła i odwróciła się w stronę barku. Przymknęła powieki i pociągnęła łyk alkoholu w nadziei, że mężczyzna podda się i sobie pójdzie. Zamiast tego poczuła nachalną dłoń zaciskającą się na jej pośladku.
Plask dłoni z wielkim impetem zetkniętej z twarzą Hook’a odbił się echem po pomieszczeniu, a mężczyzna zszokowany nagłym uderzeniem zatoczył się, próbując złapać równowagę. Oblizał wargę i powolnym ruchem odwrócił się w stronę rozwścieczonej kobiety. W pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, zamiast tego stał z głupkowatą miną, w milczeniu wpatrując się na zmarszczone brwi i zaciśnięte usta.
            - Naprawdę? Co jest z Tobą nie tak?! – Emma w końcu odezwała się, z wolna tracąc panowanie nad sobą. – Nie rozumiesz jak kobieta mówi ‘nie’ ? Czy masz to kompletnie gdzieś?
Wyrzuciła ręce w powietrze w geście rezygnacji. Nie chciała wdawać się w kłótnie, jednak zachowanie pirata jej tego nie ułatwiało.
            - My love. – Mężczyzna zreflektował się i zrobił krok w przód. – Nie jesteśmy ze sobą blisko od jakiegoś czasu. Nie chciałem o tym rozmawiać w takich okolicznościach, ale zmuszasz mnie do tego.
Wskazał ruchem dłoni w stronę Reginy, która w milczeniu obserwowała zaistniałą sytuację. Uniosła brew, obrzucając jednorękiego pirata pogardliwym spojrzeniem.
Emma wypuściła ze świstem powietrze. Tak chciał to wszystko rozwiązać? Dobrze, da mu to, na co zasługuje. Tylko żeby się potem nie zdziwił.
            - Killian. – Zaczęła powoli, lecz ten nie dał jej dość do słowa, ujął ją za rękę z zamiarem przerwania.
             - Zamknij się i daj kobiecie dojść do słowa. – Regina w końcu zerwała się z miejsca, zaciskając dłonie w pięści. W tym momencie tak bardzo żałowała, że nie posiadała żadnych mocy, bo z wielką chęcią przydusiłaby typka siłą woli.

4 komentarze:

  1. Oczywiście, że obchodzi. Jak dla mnie ciekawy rozdział no i nareszcie dziewczyny zaczynają okazywać swoje emocje również wśród innych. Poza tym pojedyncze błędy, które nie przeszkadzają aż tak w lekturze. Dzięki za udostępnienie, czekam na kolejne części ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, nawet nie wiesz jak się cieszę, że faktycznie ktoś to czyta i mu się podoba <3 Dziękuje bardzo za komentarz :3

      Usuń
  2. Wow. To jednak Regina odzyskała moce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę, że nikt tego wcześniej nie zauważył, nawet ja. Matko, największy błąd w historii o.O Dzięki za wytknięcie, będę musiała to jakoś poprawić, meeeh

      Usuń