Nie jestem do końca zadowolona z tego opowiadania, ale chce go doprowadzić do końca, zwłaszcza, że ten niedługo nastąpi.
Ale spokojnie, blog nadal będzie funkcjonował :3 O ile kogoś to obchodzi :D
Blondynka przysunęła się
do sporej wielkości okręgu, w środku którego ustawiona była mała okrągła muszla
pokryta złotym wapniem. Nie wyglądała na coś potężnego, zdolnego przechować
ciemną magię, co Emmie nie bardzo pomagało w uspokojeniu się.
- To wygląda jak muszla z Małej Syrenki…
- Wymamrotała, wskazując na mały przedmiot. Rozglądnęła się wokoło, jednak nie
dostała żadnego potwierdzenia czy odpowiedzi. Nie zdawała sobie sprawy, że w
tym momencie wyglądała zupełnie jak Henry, co nie uszło uwadze Reginy.
Ciemnowłosa zbliżyła
się do kompanki, stając z nią ramię w ramię. Uniosła spojrzenie, spoglądając na
nieco zdziwione miny Mary Margaret i Davida. Tego się nie spodziewali. Regina
pospieszyła z wyjaśnieniem:
- Zapewne pamiętacie sytuacje w
kopalni. Jeśli będziemy działać razem, ryzyko powinno być mniejsze.
Cisza jaka panowała na
wzgórzu wywołała ciarki na plecach Emmy, która mimowolnie wzdrygnęła się, chcąc
mieć wszystko za sobą.
- Jedyne co musicie zrobić, to
wypowiadać zaklęcie i postarać się skierować swą moc w stronę naczynia. Mroczny
będzie stać tuż przed wami. – Siostra przełożona wyjaśniła pokrótce i wycofała
się nieznacznie.
Teraz pozostawało
zmienić myśli w słowa. Emma wzięła głęboki oddech, unosząc karteczkę na
wysokość oczu, by móc swobodnie odczytać słowa. Poczuła ramię Reginy i bez
zastanowienia wyciągnęła prawą dłoń aż jej palce zetknęły się z palcami
brunetki, splatając się w geście pokrzepienia. Chwile potem obie rozpoczęły
zaklęcie, powtarzając zdanie w kółko i w kółko. Przez kilkanaście sekund nic
się nie wydarzyło. Blondynka umilkła, rzucając pytające spojrzenie na rodziców
i siostry zakonne. W gruncie rzeczy nikt nie wiedział co może się stać przy
tego typu wykorzystaniu magii, dlatego teraz wszyscy byli równie
zdezorientowani.
- To nie dzia...
Emma nie zdołała
dokończyć zdania zanim silny wiatr zerwał się ni stąd ni zowąd, a muszla
poczęła wibrować. Wtem fala ciepłej energii przetoczyła się po okolicy i z
przedmiotu wystrzeliły trzy wiązki światła. Jedna skierowała się w stronę
Rumpla, druga Emmy, a trzecia Reginy. Światło uderzyło w nich i wydawało się,
że ich magia jest dosłownie wysysana ze środka ciała. Blondynka nie była w
stanie wykrztusić słowa, gdyż ból jaki w tym momencie poczuła zdawał się
paraliżować wszystkie mięśnie. Nie była na to gotowa. Chciała puścić rękę
Reginy, jednak ta wciąż trzymała ją, nie pozwalając na zwolnienie uścisku.
Mary Margaret
krzyknęła z przestrachem i ukryła twarz w ramionach ukochanego, nie mogąc
znieść widoku cierpiącej córki. David natomiast spojrzał na siostry zakonne, by
tam szukać potwierdzenia, że zaklęcie idzie w dobrą stronę. Kobiety jednak
stały w bezruchu, z przestrachem obserwując widowisko. Belle natomiast ściskała
ramię Ruby, która stała tuż obok. Wszyscy z niecierpliwością czekali na
zakończenie.
W końcu wszystko się
uspokoiło. Muszla opadła na ziemię, wiązki światła zniknęły i nic nie
wskazywało na to, że przed chwilą miało tu coś miejsce. Rumple zachwiał się na
nogach, jednak szybko odzyskał równowagę, podpierając się na swojej lasce.
Regina i Emma nie miały tyle szczęścia. Pani burmistrz opadła na kolana, z
trudem łapiąc powietrze, a blondynka straciła przytomność i osunęła się na
trawę tuż obok. Charmingowie w mig znaleźli się przy córce, delikatnie unosząc
jej głowę i próbując ją ocucić.
- Emma. Kochanie, obudź się! – Snow
łkała, gładząc bladą twarz.
W końcu Emma jęknęła z
bólu i otworzyła oczy niepewna co się właśnie stało. Z małą pomocą ojca
podniosła się i wyczekująco spojrzała w przeciwległą stronę wzgórza.
- Udało się? – Spytała, obserwując
Belle pochylającą się nad mężem.
- Nie czuje nic. Nie ma we mnie ani
krzty Mrocznego… - Wyjąkał mężczyzna, z przestrachem spoglądając na dłonie.
Szatynka wyciągnęła z
torebki sztylet i ze zdziwieniem pokazała go siostrom zakonnym – Nie ma na nim
żadnego napisu czy imienia. Jest czysty.
Emma odetchnęła z
ulgą, a uśmiech w końcu pojawił się na jej twarzy. Wstała, otrzepała kurtkę i
zerknęła na kobietę wciąż będącą na kolanach.
- Regina?
Cisza. Nie
odpowiedziała jej, włosy przysłaniające opuszczoną twarz.
- Gina, co jest? – Emma pochyliła
się nad kobietą, by sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Nie mam nic… Straciłam całą moc… -
Wyjąkała z przerażeniem, za wszelką cenę próbując powstrzymać łzy napływające
do jej oczu.
Nie spodziewała się,
że to mogło się stać naprawdę. Że naprawdę pozbędzie się całej swojej mocy na
zawsze w ciągu jednej krótkiej chwili. Nie była na to gotowa. Nie wiedziała, że
aż tak bardzo odczuje utratę czegoś, co przez wiele lat próbowała opanować, a
potem siać postrach wśród poddanych i wrogów. A teraz? Teraz miała tak po
prostu się z tym pogodzić? Nie wyobrażała sobie tego. Nie chciała.
Emma stała w
milczeniu, nie wiedząc jak się zachować. Z jednej strony słysząc podobną
reakcje Reginy i Rumpla miała ochotę się zaśmiać, bo nie była w stanie sobie
wyobrazić jak mogli się czuć po stracie mocy. Ona sama oczywiście, zdążyła się
przyzwyczaić do swych zdolności, ale nie traktowała ich jak czegoś
nieodłącznego, bez którego nie przetrwałaby ani dnia. Z drugiej strony nie była
Reginą, która od młodzieńczych lat zagłębiała tajniki magii, by potem stać się
kimś, przed którym trzęsą się niewinne istoty.
Teraz, podpierała się
na kolanach, nie będąc nawet w stanie podnieść głowy, by spojrzeć na innych.
Emma nie mogła dłużej znieść tego widoku. Podeszła do kobiety, objęła ją w
pasie i zdecydowanym ruchem podniosła do pozycji stojącej. Ujęła jej twarz w
obie dłonie, tym samym uniemożliwiając brunetce odwrócenie wzroku.
- Słuchaj, wiem, że jest Ci ciężko i
nie ukrywam, ale przez najbliższe dni zapewne będziesz czuła pustkę, ale nie ma
na to odwrotu. Zrobiłyśmy, co musiałyśmy zrobić.
Regina w końcu
spojrzała wprost na zielone oczy blondynki. Zacisnęła wargi, nie odzywając się.
- Kto nas teraz ochroni? Kto obroni
Henry’ego w razie niebezpieczeństwa? – Wyszeptała po chwili z obawą w głosie.
- Nie potrzebujemy magii, aby strzec
naszego syna. – Emma odparła zdecydowanie. – Z resztą mamy ze sobą całe miasto
gotowe nieść pomoc. Na pewno sobie poradzimy.
Wzruszyła ramionami,
rzucając krótkie spojrzenie wokoło. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że
jej dłonie wciąż podtrzymywały głowę Reginy, a jej rodzice wraz z resztą stali
nieopodal, wpatrując się w kobiety. Szybko spuściła ręce i zrobiła krok w tył, odchrząkając
nerwowo.
Spojrzała na wróżki,
by dowiedzieć się czy zaklęcie faktycznie się powiodło. Miały niepewne miny,
ale jednak ulga i radość malowała się gdzieś tam na ich twarzach. Emma
odetchnęła i z uśmiechem podeszła do rodziców, by zatopić się w ich uścisku. W
końcu udało im się pozbyć problemu, który zdawał się być w Storybrooke od
zawsze, na zawsze. Nie tym razem.
Rumple nie miał
zamiaru poruszać tej kwestii, czy jakiejkolwiek innej. Bez słowa odwrócił się i
powolnym krokiem zaczął kierować się w stronę domków, Belle idąc tuż obok
niego. Chwilę potem siostry zakonne również zdecydowały się wrócić do
miasteczka.
David położył ciężką
rękę na ramionach Emmy i z uśmiechem zaczął mówić jaki jest dumny ze swojej
córki. Henry doskoczył zaraz obok, niemal podskakując ze szczęścia. Jedynie
Regina stała niewzruszona, z głową spuszczoną w dół. Ten widok nie umknął
czujnemu spojrzeniami Mary Margaret, która zbliżyła się do Pani burmistrz.
Odczekała chwilę, aby Charming oddalił się nieco z Emmą i dopiero po chwili
zabrała głos.
- Regina. – Odezwała się delikatnym
głosem. – Nie jesteś jedyną, która dzisiaj coś utraciła. I nie jesteś też w tym
sama.
Uśmiechnęła się
ciepło, gdy brunetka zdecydowała się unieść głowę, by spojrzeć na krótkowłosą
kobietę. Nie czekając na jej reakcje, kontynuowała:
- Na pewno będzie Ci ciężko, ale od
tego masz rodzinę i przyjaciół. Oni mają w sobie taki rodzaj magii, który nie
zniknie za sprawą żadnego zaklęcia.
Regina nie była pewna
czy to, co właśnie słyszy dzieje się naprawdę. Snow usilnie starająca się
podnieść ją na duchu. Ale czy to było ważne? Liczyło się właśnie to, że była
przy niej i oferowała jej swoje wsparcie. Co dziwne, Reginie zdawało się to ani
trochę przeszkadzać. Skinęła jej głową, posyłając w jej stronę lekki uśmiech,
wciąż przepełniony bólem po stracie magicznych zdolności. Może naprawdę już nie
potrzebowała żadnych mocy, aby być szczęśliwą. Może właśnie tak miało być.
Powolnym krokiem
ruszyły przed siebie, starając się dogonić Davida, Henry’ego i Emmę zajętych ożywioną
rozmową.
--
Cisza w apartamencie Mary Margaret
wypełniała pomieszczenie. Charmingowie siedzieli na łóżku w sypialni, cicho
rozmawiając i doglądając małego Neal’a. Natomiast Emma wraz z Regina pochylały
się nad barkiem w kuchni, z wolna sącząc whiskey.
- Dziwie się, że Henry tak łatwo dał
się przekonać do pójścia do spania. Dzieciak będzie miał wiele wspomnień.
Emma zaśmiała się,
wpatrując się w dno swojej szklanki.
- Upór to on ma po matce, także też
byłam zdziwiona. – Mruknęła brunetka, nie podnosząc wzroku.
Atmosfera między
kobietami na powrót nie była najlepsza, lecz obie, jak zawsze nie chciały
poruszać tego tematu. Zwłaszcza, że czas w tym momencie nie był ich
sprzymierzeńcem, gdy kilka minut później po pomieszczeniu rozległo się ciche
pukanie do drzwi, a zaraz po tym pirat wkroczył do środka, wzrokiem szukając
swej ukochanej.
- My love. – Odezwał się, a w jego głosie dało się usłyszeć ulgę.
Pospiesznie zbliżył się do blondynki, by móc objąć ją i pocałować.
- Naprawdę? – Regina warknęła, przewracając
z irytacją oczami. – Nie jesteście sami. I nie macie naście lat. Trochę ogłady.
Nie to jej
przeszkadzało, że siedziała kilkadziesiąt centymetrów dalej od pary, jednak to,
że jednoręki pirat bezceremonialnie przywłaszcza sobie kobietę i traktuje ją
jak swoją własność, pokazując to w sposób, w jaki gwałtownie chwycił Emmę w
pasie.
Emma delikatnie
odsunęła się, odchrząkając kilkakrotnie. Mężczyzna nie chciał tak łatwo dać za
wygraną, nie bardzo brał sobie uwagę Reginy na poważnie, toteż mocniej objął
blondynkę, by zatopić swe usta w jej wargach. Tak, to zdecydowanie było na
pokaz i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Regina jednak nie
musiała interweniować. Emma w końcu mając dość narzucania się ze strony pirata,
odwróciła gwałtownie głowę, zaciskając zęby z irytacją. Miała nadzieję, że nie
będzie musiała się odezwać, by ten zrozumiał, że nie warto dalej naciskać.
- Co jest? Nie lubisz widowni? –
Hook uśmiechnął się ironicznie, rzucając krótkie spojrzenie na brunetkę, która
wpatrywała się w niego z lodowatym spojrzeniem.
- Przestań. Znów przesadziłeś z
rumem. – Emma westchnęła i odwróciła się w stronę barku. Przymknęła powieki i
pociągnęła łyk alkoholu w nadziei, że mężczyzna podda się i sobie pójdzie.
Zamiast tego poczuła nachalną dłoń zaciskającą się na jej pośladku.
Plask dłoni z wielkim
impetem zetkniętej z twarzą Hook’a odbił się echem po pomieszczeniu, a
mężczyzna zszokowany nagłym uderzeniem zatoczył się, próbując złapać równowagę.
Oblizał wargę i powolnym ruchem odwrócił się w stronę rozwścieczonej kobiety. W
pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć, zamiast tego stał z głupkowatą
miną, w milczeniu wpatrując się na zmarszczone brwi i zaciśnięte usta.
- Naprawdę? Co jest z Tobą nie tak?!
– Emma w końcu odezwała się, z wolna tracąc panowanie nad sobą. – Nie rozumiesz
jak kobieta mówi ‘nie’ ? Czy masz to kompletnie gdzieś?
Wyrzuciła ręce w
powietrze w geście rezygnacji. Nie chciała wdawać się w kłótnie, jednak
zachowanie pirata jej tego nie ułatwiało.
- My love. – Mężczyzna zreflektował się i zrobił krok w przód. – Nie
jesteśmy ze sobą blisko od jakiegoś czasu. Nie chciałem o tym rozmawiać w
takich okolicznościach, ale zmuszasz mnie do tego.
Wskazał ruchem dłoni w
stronę Reginy, która w milczeniu obserwowała zaistniałą sytuację. Uniosła brew,
obrzucając jednorękiego pirata pogardliwym spojrzeniem.
Emma wypuściła ze
świstem powietrze. Tak chciał to wszystko rozwiązać? Dobrze, da mu to, na co
zasługuje. Tylko żeby się potem nie zdziwił.
- Killian. – Zaczęła powoli, lecz
ten nie dał jej dość do słowa, ujął ją za rękę z zamiarem przerwania.
- Zamknij się i daj
kobiecie dojść do słowa. – Regina w końcu zerwała się z miejsca, zaciskając
dłonie w pięści. W tym momencie tak bardzo żałowała, że nie posiadała żadnych
mocy, bo z wielką chęcią przydusiłaby typka siłą woli.
Oczywiście, że obchodzi. Jak dla mnie ciekawy rozdział no i nareszcie dziewczyny zaczynają okazywać swoje emocje również wśród innych. Poza tym pojedyncze błędy, które nie przeszkadzają aż tak w lekturze. Dzięki za udostępnienie, czekam na kolejne części ;).
OdpowiedzUsuńAwww, nawet nie wiesz jak się cieszę, że faktycznie ktoś to czyta i mu się podoba <3 Dziękuje bardzo za komentarz :3
UsuńWow. To jednak Regina odzyskała moce?
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że nikt tego wcześniej nie zauważył, nawet ja. Matko, największy błąd w historii o.O Dzięki za wytknięcie, będę musiała to jakoś poprawić, meeeh
Usuń