środa, 26 listopada 2014

Charming like a father [IV]

No więc jedziemy z rozdziałem IV. Mam nadzieję, że się spodoba :3 



              Gęsty, fioletowy dym zmącił ciszę i spokój, jakie panowały na małej, zielonej polance, tuż przy ścieżce prowadzącej w stronę wielkiej stodoły. Chwilę po tym dwie kobiety wyłoniły się zza dymu, jedna spokojnie stojąca w miejscu, a druga z trudem łapiąca równowagę. Zaparła dech ze zdumienia, obserwując okolicę z szeroko otwartymi oczami.
            - Woah. To było… Intensywne. Mogłaś mnie uprzedzić. – Wyjąkała Emma, wciąż nie mogąc uwierzyć, że przebyły taki długi dystans w ciągu niespełna kilku sekund. Nie przywykła do podróży za pomocą magii, toteż emocje, jakie towarzyszyły tej czynności były dla niej ogromne.
            - Przywykniesz. – Regina odwróciła się w stronę ścieżki, i nie czekając na blondynkę ruszyła pewnym krokiem przed siebie.
Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej zbliżały się do stodoły, a pogoda coraz bardziej pokazywała, że tutaj potrafi pokazać swoje kaprysy. Temperatura znacznie się obniżyła, a na ziemi zalegała niewielka ilości śniegu. Nieznośna cisza mogła wywołać ciarki na plecach, gdyż nie było słychać nawet śpiewu ptaków, które powinny być tu obecne ze względu na rosnący na skraju gęsty las.
Kiedy dotarły już do wielkiego wejścia, obie przystanęły w progu, uważnie badając pomieszczenie i sprawdzając czy nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. W środku było ciemno, jednak nic nie wskazywało na to, że ktoś oprócz nich mógłby być gdzieś ukryty. Na środku widniał okrąg, który jeszcze nie zniknął od czasu, gdy Zelena próbowała rzucić klątwę i cofnąć wszystkich w czasie. W jednych w miejsc tkwiły małe odłamki czegoś, co wcześniej musiało zostać kompletnie zamrożone.
            - Jak myślisz, co to było? – Emma odezwała się, powoli podchodząc do szczątków, a następnie kucając obok nich, by uważniej im się przyjrzeć.
Brunetka bez słowa zbliżyła się do kobiety, rozglądając się wokoło. Nie odpowiedziała blondynce, która nie doczekując się jakiejkolwiek reakcji z jej strony otworzyła usta, by wyznać swe oburzenie. Regina natychmiast uniosła dłoń, powstrzymując Emmę od odezwania się. Coś tu jej nie pasowało, wyczuwała to, jednak nie była w stanie dokładniej stwierdzić, co to było. Przez jakiś czas stała w bezruchu, czekając na rozwój akcji, jednak nic niezwykłego się nie wydarzyło. Skinięciem głowy pokazała Emmie, aby wstała i poszła za nią, w stronę wyjścia ze stodoły. I wtedy poczuła obezwładniający chłód, który nieoczekiwanie zaczął wdzierać się silnymi podmuchami pod ubrania.
            - Co się dzieje?! – Blondynka osłoniła rękoma twarz, starając się przekrzyczeć wichurę, które w ciągu kilku sekund rozszalała na dobre.
Regina, nie czekając długo na kolejną falę zimna złapała Emmę za ramię i wybiegła przed budynek, prowadząc ją po skraju ścieżki aż w stronę granicy z lasem po przeciwległej stronie, gdzie śnieg zalegał w mniejszych ilościach. Kiedy w końcu udało im się uciec przed zimnem i wiatrem mogły wreszcie zatrzymać się, aby złapać oddech. Blondynka przeczesała dłonią potargane włosy i niemal krzyknęła z podenerwowania:
            - Kurwa. Co to miało być? Widziałaś to?! No przecież widziałaś to. Nie wierzę własnym oczom!
            - Panno Swan, zdaje sobie sprawę, że nie potrafisz utrzymać emocji i języka na wodzy, ale zważałabym na to. – Brunetka posłała Emmie srogie spojrzenie. – Nie sądzę żeby to była sprawka Elsy, zwłaszcza, że nikogo nie widziałyśmy. Myślę, że Gold miał rację, mamy gościa, który również potrafi bawić się z bałwanami.
Emma zmarszczyła brwi, słuchając jak Regina mówi coś o zabawie z bałwanami, jednak przemilczała ten aspekt, nie chcąc wdawać się teraz w żadną sprzeczkę. Podniosła wzrok w tym samym momencie jak spomiędzy drzew wyłonił się David, mający przewieszony przez pas miecz. Szybkim krokiem zbliżył się do dwóch kobiet i widząc ich przyspieszony oddech i niepewne spojrzenia uniósł brwi.
            - Zgaduję, że zdążyłyście już wejść do tej szopy. – Stwierdził, rozglądając się wokoło z ciekawością. Nie widział wcześniej tutaj ani krzty śniegu, ale teraz wszędzie, gdzie tylko spojrzał mógł dostrzec biały puch, połyskujący w promieniach słonecznych.
            - Mamy gościa, który nie lubi mieć towarzystwa. – Regina wzruszyła ramionami, zastanawiając się, w jaki sposób mogliby wywabić intruza z bezpiecznego miejsca na otwartą przestrzeń. – Chyba będziemy potrzebowali tutaj Golda.

--

Kilka godzin wcześniej.

Drobna dziewczyna delikatnie stąpała po ośnieżonej trawie, otulając się fioletowym płaszczykiem, który miała zarzucony na plecach. Z jej ust wydobywały się małe obłoki pary, a lekko zaczerwieniony nos i policzki ozdobione były malutkimi piegami. Z każdym kolejnym krokiem drzewa zagęszczały się, utrudniając jej przejście i znacznie ją spowalniając, jednak wiedziona dziwnym przeczuciem wciąż posuwała się naprzód, nie zwlekając ani chwili. Odrzuciła dwa grube warkocze, które zdążyły przykleić się do spoconej twarzy i poczuła ogromną ulgę, gdy światło dzienne w końcu dosięgło jej sylwetki, a drzewa ustąpiły rozległej łące pokrytej w całości białym puchem. Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła do przodu, cały czas podświadomie będąc kierowanym na to miejsce. Nie zakrzątała sobie jednak głowy myślami skąd to wszystko się wzięło i dlaczego zmuszało ją do wyjścia z domu i pokonania takiej odległości na jakąś odludną polanę. Kiedy w końcu dotarła na sam środek zatrzymała się, a po okolicy poniósł się delikatny podmuch wiatru. Z pobliskich koron drzew wzleciało w powietrze małe stadko kruków, natomiast wiatr przybrał na sile, targając płaszczem dziewczyny. Jej ciekawość i zdecydowanie jak za dotknięciem magicznej różdżki zginęło, ustępując miejsca strachowi i trwodze. I w końcu ją zobaczyła.
Szła powoli z naprzeciwka, każdy kolejny krok wykonując z niemałą gracją i szykiem, jednocześnie przyprawiając o dreszcze. Długa, powłóczysta suknia sunęła po śniegu, mając dokładnie taki sam biały kolor, i gdyby nie mieniące się w słońcu cekiny, ciężko byłoby zauważyć tren. Kobieta, która była właścicielką tego oszałamiającego stroju miała jasne włosy spięte w wysoki kok, z którego pojedyncze kosmyki łagodnie opadały na bladą twarz pozbawioną jakichkolwiek emocji. Oczy w kolorze lodowatego błękitu skierowane były na dziewczynę, niemogącą wykonać żadnego ruchu. Stała oniemiała, podziwiając urodę nieznajomej. Nie wyglądała jak mieszkanka Storybrooke. Ba! Nie wyglądała nawet jak prawdziwa kobieta! Czy to było w ogóle możliwe?
            - Dziecko drogie… Widzę, że zadałaś sobie wiele trudu, aby się tu dostać. Jestem niezwykle wdzięczna, że wciąż tu stoisz. Nie boisz się mnie? – Istota w końcu odezwała się, a jej głos brzmiał czysto jak krystaliczna łza.
Rudowłosa wzdrygnęła się, kiedy dźwięk dotarł do jej uszu. W pierwszej chwili milczała, bojąc się odezwać, żeby nie zepsuć tej idealnej chwili. Była kompletnie zauroczona nieznajomą, przez co nie miała pojęcia, co powiedzieć, a nawet jak otworzyć usta!
            - Dziecinko, nie musisz się mnie bać, nie zrobię Ci krzywdy. – Kobieta poruszyła się i mimo tego, że zbliżała się do dziewczyny, ta wciąż stała jak zahipnotyzowana.
Zatrzymała się tuż przed nią i uniosła rękę, prawie niezauważalnie gładząc jej włosy. Rudowłosa poczuła chłód bijący od kobiety i na moment oprzytomniała, powoli dochodząc do siebie. Zrozumiała, że nie jest tu bezpieczna i powinna jak najszybciej oddalić się od nieznajomej. Niestety nie zdawała sobie sprawy, że choćby nie wiadomo jak się starała, nie ma szans na ucieczkę.
Cofnęła się o krok, patrząc istocie prosto w błękitne oczy. Nie widziała w nich ani jednej emocji, ani radości, złości czy smutku. Jedyne, co mogła dostrzec, to obojętność. Obojętność, która przerażała i wywoływała ciarki na plecach.
Krzyknęła i odwróciła się, by rzucić się do ucieczki. Niestety było już za późno.

Czas obecny.

            - Trzeci raz tam nie wejdę. Nie mam zamiaru zamarznąć i utknąć tu na wieki. – Regina wraz z Emmą i jej ojcem kolejny raz szybkim krokiem oddalali się od szopy, unikając mroźnego wiatru atakującego ich jak tylko postawili stopę przy wejściu.  – Mówiłam już. Potrzebujemy Golda.
            - Nie wiemy gdzie się znajduje, podobno mieliście wczoraj z nim jakąś sprzeczkę. – Mężczyzna rzucił wyczekujące spojrzenie, mając nadzieję na wyjaśnienie wszystkiego, co działo się dzień wcześniej.
Blondynka skrzywiła się nieznacznie, nie mogąc zrozumieć, co takiego znajdowało się w środku szopy, że nie pozwalało im wejść do środka. Może Elsa rozpracowała jakieś zaklęcie ochronne, by pilnować miejsca, przez które przedostała się do Storybrooke? Miała tyle pytań, jednak za każdym razem jej myśli nie mogły znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Nie słuchała rozmowy pomiędzy Davidem, a Reginą, a zamiast tego ponownie skierowała swe kroki w stronę wielkiego budynku. Szła ostrożnie, nastawiając się na kolejną porcje lodowatych podmuchów i wirujących płatków śniegu. Ignorowała podniesiony głos brunetki, karzący się zatrzymać, ignorowała również ojca proszącego o nie wchodzenie do środka. Była zbyt zdeterminowała i miała zamiar dowiedzieć się, co kryje się za tym nieprzyjemnymi wiatrami.
Powoli przekroczyła próg, unosząc rękę, aby osłonić twarz przed zefirem, którego spodziewała się lada chwila. Odczekała kilka sekund, ale nic się nie wydarzyło. Szopa wyglądała całkiem zwyczajnie, brak oznak śniegu, lodu czy dziwnego wiatru. Dziwne. Czy to jakaś sztuczka? Podstęp?
            - Emm… hej?! Chyba musicie to zobaczyć… - Krzyknęła, rozglądając się wokoło.
Zanim doczekała się jakiejkolwiek reakcji znów poczuła tępy ból głowy, a następnie straciła ostrość widzenia. Zachwiała się i szybko podparła na belce obok drzwi, żeby nie upaść. Wszystko jednak szybko minęło w momencie, kiedy Regina wraz z Davidem przekroczyli próg stodoły. Niemal natychmiastowo zerwał się wiatr i począł szarpać ubraniami stojących, zmuszając wszystkich do wyjścia z budynku.
            - Wydaje mi się, że to ‘coś’ nie chce was wpuścić do środka… - Emma opadła na śnieg, oddychając ciężko. – Kiedy ja weszłam, wszystko było ciche i spokojne.

To wszystko stawało się coraz bardziej pokręcone. Dlaczego stodoła miałaby wybierać sobie, kogo chce wpuścić, a kogo nie? Tym razem jednak naprawdę musieli odnaleźć Golda, a potem Elsę, żeby dowiedzieć się prawdy. I to jak najszybciej.

1 komentarz:

  1. Świetnie piszesz :) nie mogę się doczekać aż wstawisz kolejne rozdziały, życzę,aby wena Ciebie nie opuszczała

    OdpowiedzUsuń