I tak, wiem, uwielbiam was męczyć :D
- Czy Ty postradałaś
zmysły?!
Emma wzdrygnęła się na
dźwięk podniesionego głosu Reginy. Skuliła się w sobie w oczekiwaniu na kolejną
falę złości.
- Skąd pewność, że zaklęcie się uda?
A co, jeśli nie? Masz zamiar tak po prostu skazać się na pewną śmierć? Albo na
stanie się kolejnym Mrocznym w historii? Tego właśnie chcesz? A co z Henry’m?
Co z Twoim synem?! A rodzice? Jak Ty to sobie wyobrażałaś?!
Regina wyrzuciła ręce
w powietrze w geście bezradności. Odwróciła się na pięcie i skierowała swe
kroki w stronę gabinetu. Miała gdzieś, czy Emma za nią poszła czy nie. Jedyne
czego teraz pragnęła, to napić się czegoś mocnego. Chwyciła kieliszek stojący
na biurku i jednym haustem wypiła jego zawartość. Od razu podeszła do małego
barku, by wyjąć stamtąd prawie pełną butelkę cydru. Nalała sobie kolejny raz i
znów wypiła całość.
- Myślisz, że to coś zmieni? – Emma
w końcu odezwała się gdzieś z tyłu.
Brunetka zignorowała
kobietę, stojąc tyłem do drzwi. Nie chciała teraz na nią spojrzeć. Nie mogła.
- Nie ma innego wyjścia. Musimy coś
zrobić, a jeżeli podjęcie ryzyka jest warte uwolnienia miasta od tej szumowiny,
to jestem skłonna to zrobić. Wiem, że to spore ryzyko, zdaje sobie z tego
sprawę, ale podejmuje się zadania, bo wiem, że moja rodzina będzie miała
oparcie. A Henry? Ma Ciebie.
- Jesteś samolubną idiotką, Panno
Swan. – Wysyczała po chwili, mając gdzieś czy pije z kieliszka czy z gwintu. –
Jak możesz w taki sposób myśleć? Po tylu latach spędzonych w Storybrooke? Henry
to również TWÓJ syn! Jak… Jak Ty sobie to wyobrażasz?! Przemyślałaś to w ogóle?
- Oczywiście, że tak! Myślisz, że
tego chcę? Że mi się to podoba?! – Emma odkrzyknęła ze złością, łzy zaczęły
spływać jej po policzkach. – Cholernie bym chciała znaleźć inny sposób, ale nie
ma innego sposobu! Musimy spróbować!
Cisza. Kolejna głośna
wymiana zdań, a zaraz po tym niezręczna cisza. Obie oddychały głośno, starając
zapanować nad złością. Emma stała wyprostowała, wpatrując się w brunetkę z
zaciętą miną. Regina z kolei, stała oparta o biurko z butelką cydru w ręce.
Wpatrywała się tępo w dywan.
- Z resztą… Dlaczego Cię to tak
obchodzi? W ogóle nie wiem po co ja tu przyszłam… - Wymamrotała po chwili,
gotowa obrócić się i wyjść.
Zanim jednak cokolwiek
zdążyło się stać, Regina niemal bezgłośnie wyszeptała pod nosem – Ponieważ
zależy mi na Tobie.
- Co?
Emma odwróciła
gwałtownie głowę. Czy ona się właśnie przesłyszała? Przecież… Jak? Spojrzała na
brunetkę, powoli upijającą kolejny łyk alkoholu. Stała bezradnie, włosy już
dawno zdążyły ożyć własnym życiem, układając fryzurę w totalnym nieładzie a
usta rozmazane były od szminki i lekko zaczerwienione od picia. Dopiero teraz
zauważyła, że kobieta nie miała na sobie swoich ogromnych butów na obcasie,
przez co wyglądała na dużo mniejszą i bezbronną. A gdyby stała trochę bliżej,
mogłaby też dostrzec pojedyncze łzy zebranie w kącikach oczu.
Ten widok wystarczył.
W końcu udało jej się zmusić swoje nogi do ruchu i w kilka sekund przemierzyła
odległość je dzielącą. Podeszła do brunetki, zatrzymując się w niebezpiecznie
małej odległości. Powolnym ruchem ujęła butelkę z zamiarem odstawienia jej na
biurko. Nawet nie musiała się siłować, gdyż kobieta zwolniła uścisk i pozwoliła
na odebranie alkoholu. Odetchnęła głęboko i niepewnie wyciągnęła dłoń,
opierając palec wskazujący na brodzie Reginy, by zmusić ją do podniesienia
głowy. Brunetka i tym razem nie oponowała, pozwalając na powolny ruch aż w
końcu jej ciemne spojrzenie padło na intensywnie zielone oczy. Czuła się nieco
oszołomiona z lekkiego nadmiaru alkoholu, jednak była na tyle przytomna, żeby
wiedzieć co się dzieje. Nie zdziwiła się, choć mogła się domyślać co się może
wydarzyć.
Emma odczekała chwilę,
w myślach szybko oceniając sytuację, by potem znów nie żałować tego, co się
stało. Tym razem wiedziała, że będzie dobrze.
Powoli pochyliła się
nad panią burmistrz, aż jej usta spotkały się z wargami Reginy w delikatnym,
nieśmiałym pocałunku. Przymknęła powieki, nasilając swój nacisk, czując większą
pewność siebie. Nie zetknęła się z odrzuceniem czy odepchnięciem, choć przez
moment myślała, że Regina zrobi krok do tyłu. I w po krótce nie myliła się,
gdyż chwilę potem brunetka odsunęła się na odległość kilku centymetrów. Zanim
jednak Emma zdołała zareagować i coś powiedzieć jej usta zostały zamknięte w
gwałtownym pocałunku, kiedy Regina brutalnie chwyciła szczękę blondynki,
przyciągając ją do siebie. Nie było czasu na zastanawianie się nad
konsekwencjami. Liczyło się tu i teraz.
- Regina… - Wymamrotała pomiędzy
pocałunkami, próbując jakoś złapać oddech. To, co czuła było nie do opisania.
Nie mogła sobie przypomnieć takich emocji, gdy Hook ją całował. To było
zupełnie inne. Właściwe. Usta brunetki idealnie stykały się z jej wargami,
jakby były tylko do tego stworzone. Jednakże Emma nie mogła sobie pozwolić na
chwilę zatracenia. Nie tym razem. Nie, gdy Regina była porządnie wstawiona, a alkohol
dało się wyczuć już z daleka.
Brunetka nie
zareagowała, przysuwając blondynkę bliżej siebie. Jej kolano wsunęło się
pomiędzy nogi Emmy, która momentalnie poczuła napięcie w dolnej części ciała.
- Regina. – Powtórzyła, tym razem
zdecydowanym tonem. Położyła dłonie na ramionach pani burmistrz i delikatnie
odsunęła się od kobiety. Wiedziała, że w tym momencie obie chciały tego samego,
lecz Emma nie mogła tego zrobić z kimś, kto był po kilku kieliszkach cydru.
- Co jest z Tobą nie tak, Swan?!
Najpierw zachowujesz się tak, a potem zupełnie inaczej? Nagle zmieniłaś zdanie?
Emma otworzyła usta,
aby coś odpowiedzieć, lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jej gardła. Była zbyt
zszokowana nagłą zmianą zachowania kompanki. Zamknęła usta, w milczeniu
obserwując kobietę, które prychnęła z pogardą i odwróciła się na pięcie, by
sięgnąć po butelkę, która wciąż cierpliwie czekała na stoliku.
Blondynka westchnęła i
szybkim ruchem porwała butelkę zanim Regina zdołała ją złapać. Uprzedzając
wiązankę przekleństw i pytań pospieszyła z wyjaśnieniem – Powinnaś wziąć kąpiel
i iść spać. Dobrze Ci to zrobi.
Spojrzała w ciemne
oczy, cicho licząc na to, że kobieta posłucha rad i zrobi o co Emma ją
poprosiła. Regina bez słowa przewróciła oczami i ruszyła do przodu, wymijając
blondynkę. Przez chwilę Emma zastanawiała się czy właściwym posunięciem będzie
po prostu pójście za kobietą i dopilnowanie czy aby na pewno nie zrobi nic
głupiego. Miała jednocześnie obawy, gdyż północ była już za kilka godzin, co
przybliżało Emmę do niebezpiecznego zaklęcia jakie na nią czekało. Musiała
przyznać – nie była do końca gotowana na narażanie własnego życia.
Pokręciła szybko
głową, na tę chwilę pozbywając się męczących myśli. Wyszła z pokoju z zamiarem
dostania się na piętro, by sprawdzić co u Reginy, uprzednio wylewając resztkę
alkoholu do zlewu.
Będąc pod drzwiami do łazienki
zatrzymała się, słysząc dźwięk odkręconej wody spod prysznica. A więc jednak
brunetka posłuchała jej i poszła się odświeżyć. Emma uśmiechnęła się pod nosem
i cicho zeszła na dół, by tam zaczekać na kompankę.
--
- Myślałam, że już poszłaś.
Regina odezwała się,
schodząc po schodach. Zdążyła się przebrać w czarne spodnie i luźną koszulkę,
które nie bardzo wyglądały jak piżama. Mokre włosy wycierała jeszcze
ręcznikiem, a na twarzy o dziwo wciąż widniała krzta makijażu. Podeszła do
sofy, na której Emma wygodnie rozłożyła się, opierając nogi na stoliku do kawy.
Przekrzywiła głowę, czekając na odpowiedź blondynki. Czuła, że prysznic pomógł jej
się odświeżyć i wytrzeźwieć, a świadomość tego, co zrobiła kilkadziesiąt minut
temu boleśnie tkwiła w jej świadomości.
- Za dwie godziny będę musiała
wypowiedzieć jakieś głupie zaklęcie czy coś, a potem nie wiadomo czy jeszcze
pożyje na tym świecie, więc stwierdziłam, że zaczekam. Być może byś chciała
przy tym być albo nie wiem, pożegnać się na wszelki wypadek. – Odpowiedziała
cicho, nie mogąc zebrać w sobie odwagi, by spojrzeć na Reginę. Czuła lęk przed
tym, co mogło się wydarzyć, a moment, który dzieliła z ciemnowłosą wcale nie
ułatwiał jej przebrnięcie przez to.
Przez chwilę obie
trwały w ciszy, Emma bawiąc się kosmykami blond włosów, a Regina stojąc z
mokrym ręcznikiem w rękach. W końcu jednak poruszyła się i podeszła do sofy,
zajmując miejsce obok blondynki. Niepewnie wyciągnęła rękę i położyła ją na
kolanie kobiety, by móc ścisnąć je pokrzepiająco.
- Nie możesz myśleć w taki sposób.
Jesteś córką Śnieżki i Księcia. Więcej wiary w siebie i swoje możliwości. Nie o
tym co chwile zwykli mówić? Wiara, nadzieja, miłość? – Zażartowała, próbując
rozluźnić atmosferę.
Emma uśmiechnęła się
słabo, wciąż nie podnosząc głowy. Regina wypuściła ze świstem powietrze,
kompletnie zdając sobie sprawę, że nie jest doskonałym materiałem do
podnoszenia na duchu.
- Może TY nie jesteś wystarczająco
silna, ale MY owszem. Pamiętasz? – Odezwała się po chwili, z uśmiechem
spoglądając na blondynkę. Nikt nie mówił, że zaklęcie może wypowiedzieć jedna
osoba. Zwłaszcza, że ona również posiadała białą magię i mogła ją wykorzystać.
- Co? Skąd wiesz, że… - Regina
uniosła rękę, aby uciszyć Emmę w połowie zdania.
- Zgaduję, że będziemy musiały się o
tym przekonać już na miejscu. I żadnego ‘ale’. – Dokończyła stanowczo, powoli
dopuszczając do siebie emocje, dzięki którym zdecydowała się pomóc mimo
niesionego ryzyka. Jeżeli Emma była gotowa podjąć owe ryzyko, ona mogła zrobić
to samo.
Blondynka w końcu
uniosła głowę, a jej spojrzenie spotkało się z czekoladowymi oczami, uważnie
się w nią wpatrującymi. Nadzieja na nowo zawitała w jej sercu. A radość jej
towarzysząca była nie do opisania. Nie mogła uwierzyć, że Regina będzie skłonna
spróbować jej pomóc, nie wiedząc jakie mogą być tego konsekwencje.
- A jednak Twoje serce wciąż bije i
ma się dobrze… - Zażartowała, uśmiechając się szeroko, na co odpowiedzią był
mocny kuksaniec w ramię.
--
Na miejsce dotarły kilkanaście minut
przed północą. Kilkoro ludzi, którzy już czekali ustawiło się obok siebie na
małym wzgórzu z dala od domostw, by nie narazić mieszkańców na jakiekolwiek
niebezpieczeństwo. Mary Margaret wraz z mężem i Henry’m stali przy małej grupce sióstr zakonnych. Niedaleko stała Ruby,
trzymając ramię Belle w geście pokrzepienia. Ona z kolei skierowana była w
stronę Golda, który z niewzruszoną miną wpatrywał się w pustą przestrzeń przed
nimi. Nie poruszył się ani o minimetr, nawet gdy na wzgórze wkroczyła Emma z
brunetką.
- Nie spodziewałam się, że Rumple
się stawi na miejscu, mimo gróźb z wygnaniem z miasta. – Wymamrotała, powoli
zbliżając się do rodziców. Skinęła w ich stronę głową, uśmiechając się
delikatnie, by nie pokazać przejmującego strachu, który siał coraz większą
panikę w jej umyśle.
Matka przełożona
podeszła do blondynki i wręczyła jej mały zwitek papieru, na którym zapisane
było jedno zdanie formułujące zaklęcie. W drugiej ręce trzymała niebieską
szkatułkę wielkości piłki do tenisa. Na wierzchniej stronie wyryte były dziwne
słowa, splatające się z różnymi wymyślnymi wzorami.
- Jesteście pewni, że Gold nie
wywinie nam żadnej sztuczki i nie ucieknie? – Emma zapytała po chwili, nieufnie
zerkając na mężczyznę. Ten w końcu przekręcił głowę, a jego przenikliwe
spojrzenie padło na blondynkę. Jego wargi zadrgały nieznacznie, lecz nie
odezwał się ani słowem, nie czując potrzeby do usprawiedliwiania się. Jego
ukochana natomiast, musiała coś powiedzieć.
- Rumple jest gotów pozbawić się
czarnej mocy raz na zawsze. I choć jest to trudne, on jest na to zdecydowany. –
Belle stwierdziła krótko, zaciskając usta w cienką linię. Ona również domyślała
się, że jest pewne ryzyko, jednak też była osobą chętną do przeprowadzenia
zaklęcia, bo wiedziała, ze wtedy ich miłość stanie się jeszcze silniejsza.
- A więc zróbmy to. – Emma
odchrząknęła nerwowo, przeczesując dłonią włosy. Chwila prawdy nadeszła.
Ojej, tak wpadłam sprawdzić, bez większych nadziei i jest! Ale się cieszę, szkoda że tak krótko, no ale rozumiem, że to nie jest takie proste. Dzięki za rozdział trzymający napięcie ;).
OdpowiedzUsuń