One-shot, tym razem w ogóle nie związany z SQ :)
Takie króciutkie, bardziej w formie odskoczni.
Takie króciutkie, bardziej w formie odskoczni.
Słońce powoli chowało się za
horyzontem, oświetlając całe Storybrooke ciepłymi promieniami, które ostatkami
sił wdzierały się pomiędzy ulice, rzucając długie cienie na chodniki i ulice. Pogoda
sprzyjała długim, wieczornym spacerom, toteż ludzie chętnie wychodzili na
zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza i załapać się na ostatnie tak ciepłe
dni końca lata.
Księżyc również nie próżnował,
powoli wznosząc się z drugiej strony ognistej gwiazdy. Co prawda był znacznie
mniejszy, jednak tej nocy mógł obnosić się z dumą, bo w końcu wychodził w pełni
swej okazałości.
- Możecie mi powiedzieć dokąd
idziemy i dlaczego jesteśmy obok lasu? – Emma ledwie nadążała za dwiema
szatynkami, które szybkim krokiem omijały ostatnie domki i zagłębiały się w ciemniejsze
rejony. Starała się dotrzymać im kroku, jednocześnie próbując nie wpaść na
żadną gałąź wystającą na wysokości jej głowy. Żałowała, że nie założyła
wygodniejszych butów zamiast balerinek, jednak teraz już wiele zrobić nie
mogła. Miała tylko nadzieję, że ich szaleńcza wędrówka się za niedługo skończy.
W końcu
wysoka dziewczyna przystanęła, zwracając się twarzą w kierunku blondynki. Jej
mina zdradzała podekscytowanie, które starała się ukryć, co zbytnio jej nie
wychodziło. Zerknęła na Belle i w końcu zaczęła, przenosząc wzrok znów na Emmę.
- Spójrz. Wiesz, że zawsze możesz na
nas liczyć, pomożemy Ci ze wszystkim, jeśli tylko będziemy potrafiły. Jesteśmy
Ci bliskie, Ty nam również, dlatego chciałabym pokazać Ci… Moje drugie oblicze.
Moją naturę. – Starała się dobrać odpowiednie słowa, by brzmieć jak najbardziej
poważnie. – Każdy z nas był jest Ciebie postacią z bajek, tak samo jak i ja.
Dlatego Cię tu przyprowadziłyśmy.
- Nie rozumiem… Przecież wiem, że
jesteś Czerwonym Kapturkiem. – Emma przystanęła z nogi na nogę, marszcząc brwi.
- Nie tylko. Musisz tylko chwilę
poczekasz i się dowiesz. Tylko pamiętaj, nie musisz się niczego obawiać. –
Zapewniła ją, a następnie zniknęła za wielkim drzewem, stojącym nieopodal.
- Ruby… - Urwała, widząc jak
dziewczyna odwraca się. – Dlaczego tak Wam na tym zależy? O co tu chodzi?
- Zaraz się dowiesz. Rubs się
jeszcze nikomu nie pokazała w tej postaci oprócz mnie, babci i Davida. Chciała
być z Wami szczera, żeby nie musieć się ukrywać. Pomyślała, że powinnaś
wiedzieć, zwłaszcza, że jesteś naszą przyjaciółką. Nie miej jej tego za złe.
Belle
podeszła do blondynki, kładąc jej rękę na ramieniu. Może to był głupi pomysł,
ale ona wolała nie kwestionować zdania Ruby, wiedząc, że i tak nic nie wskóra z
tak upartą osobą. Słysząc odgłosy
łamanych gałązek z miejsca, gdzie jej kompanka zniknęła, odsunęła się
nieznacznie i uśmiechnęła w stronę Szeryf, tym samym chcąc dodać jej nieco
otuchy.
- Pamiętaj, że to wciąż jest nasza
Ruby. – Rzuciła zanim zza drzew wyłoniło się potężne zwierzę.
Emma odskoczyła do tyłu, dusząc w
sobie okrzyk przerażenia. Wytrzeszczyła szeroko oczy ze zdumienia, nie mogąc
uwierzyć w to, co widzi. Przed nią, zaledwie kilka metrów od miejsca gdzie była
stał wielki, czarny wilk z żółtymi, pełnymi blasku ślepiami. Warknął cicho,
ukazując rząd ostrych jak brzytwa kłów. Machnął puszystym ogonem, przecinając
powietrze niczym szablą, a następnie przystąpił kilka kroków do przodu,
stawiając masywne łapy niemal bezszelestnie na suchym gruncie. Zatrzymał się na
wprost blondynki, unosząc łeb w górę, by jego spojrzenie mogło się spotkać ze
wzrokiem Emmy. Nie było w nim agresji czy żądzy mordu, jedynie ciekawość i inne
emocje, których kobieta nie była w stanie odczytać.
Nie
poruszyła się ani o minimetr, nie wiedząc co może zrobić. Przełknęła głośno
ślinę i nie odwracając głowy, poszukała wzrokiem Belli, która stała niedaleko
niej.
- Co to jest, do cholery?! –
Wyszeptała drżącym głosem.
- Spokojnie. Nie bój się, nie zje
Cię. Poznaj Ruby. – Szatynka wygięła usta w szczerym uśmiechu, próbując
rozluźnić towarzyszkę.
- TO jest Ruby?! No chyba sobie
żartujesz… - Parsknęła, nerwowo szukając drogi ucieczki, jednocześnie starając
się nie spuścić wilka z zasięgu wzroku.
– Przecież to jest dzikie zwierzę! Nieobliczalne! Może nas w każdej
chwili zaatakować!
- Wcale nie. Emmo, uspokój się.
Właśnie dlatego Rubs chciała Ci się pokazać w takiej postaci. Żebyś poznała też
i tą jej cząstkę siebie, której nie wybrała. Podczas każdej pełni nad jej
ciałem panuje wilcza natura i tak właśnie wygląda przez cały ten czas. Dzięki
Davidowi zaakceptowała siebie i teraz może w pełni cieszyć się tym darem, nie
stanowiąc dla nikogo zagrożenia. – Wyjaśniła, zbliżając się do zwierzęcia.
Przystanęła obok, powoli kładąc rękę na puszystym karku w ramach poparcia
własnych słów.
Blondwłosa nie drgnęła. Stała w
bezruchu, obserwując z otwartą buzią jak Belle podchodzi do wilka i zaczyna go
głaskać bez cienia strachu, a zwierzę spokojnie stoi, pozwalając na pieszczotę.
- Czekaj… To Ruby jest jednocześnie
Czerwonym Kapturkiem i wilkiem?! Myślałam, że już nic mnie tu nie zdziwi… -
Wymamrotała, wypuszczając ze świstem powietrze. Czuła, że jej mięśnie powoli
się rozluźniają, jednak wciąż obserwowała bestie uważnym spojrzeniem w razie
gdyby ta zmieniła zdanie i postanowiła kogoś zaatakować.
- Nie będę Cię zachęcać do podejścia
i pogłaskania jej, bo pewnie i tak byś tego nie zrobiła, ale wiedz, że pełnia
jest jeszcze jutro, w razie czego. – Ciemnowłosa puściła blondynce oczko,
chwilę potem jeszcze dodając – Myślę, że za niedługo zrobi się głodna, więc
lepiej by było ją już tu zostawić.
- Jak to, chcesz ją tu zostawić? Tak
po prostu? A jak wróci? – Wyrzuciła z siebie, powoli uświadamiając sobie, co
właśnie zobaczyła.
- Bez obaw, nie pierwszy raz się
zmieniła. Wszystko będzie dobrze, nie?
Belle
podrapała wilka za uchem, na co ten w odpowiedzi machnął ogonem, powarkując
dwukrotnie. Otrzepał się i wycofał powoli między drzewa, dając tym samym do
zrozumienia, że przedstawienie się już skończyło i powinny wracać do domów.
Kłapnął w powietrzu zębami i kilkoma susami pokonał ostatnią odległość,
dzielącą go od gęstego lasu. Chwilę później ślad po nim zaginął.
- Woah… To było… Szybkie. I
intensywne. Nigdy bym nie przypuszczała, że zobaczę coś takiego na własne oczy.
Od jak dawna wiesz?
Emma w
końcu mogła w pełni odetchnąć z ulgą. Wiedziała, że to była jej przyjaciółka,
jednak towarzyszący jej strach nie dawał się pokonać. W końcu nie codziennie
spotykała się z wilkami twarzą w twarz. A raczej z pyskiem…
- Noo… Sporo. Zdążyłam się już
przyzwyczaić. Z Tobą będzie tak samo. Chodźmy lepiej, bo robi się coraz
ciemniej. – Ponagliła w końcu, ruszając z miejsca. – Jutro będziesz mogła z nią
porozmawiać.
Blondynka
nie musiała czekać na specjalnie zaproszenie. Zerwała się, szybko doganiając
kompankę. Faktycznie z każdą kolejną minutą okolice spowijał mrok, a dorodny
księżyc co chwila przysłaniany zostawał leniwie poruszającymi się chmurami.
Jeśli chciały zdążyć przed całkowitą ciemnością musiały się pospieszyć, mimo że
nie miały zbyt wielkiej odległości do pokonania.
Kiedy w
końcu dotarły na asfaltowe ulice usłyszały głośne wycie, dobiegające z oddali.
Obie przystanęły na moment, wsłuchując się w piękną pieśń wyśpiewaną przez ich
bliską przyjaciółkę, która mogła nacieszyć się wolnością i dać się ponieść
wilczym instynktom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz