niedziela, 2 listopada 2014

Charming like a father [II]

I oto jest kolejny rozdzialik, zapraszam do czytania :)


            - Mojej pomocy? Przepraszam? Kim Ty, do cholery jesteś!
Regina nie miała ochoty na żadne gierki z kimś, kto wyraźnie nie był ze Storybrooke. Zwłaszcza, że w jakiś sposób użyła swoich zdolności, by obezwładnić Emmę, a teraz prosiła o przysługi. Uniosła wyżej dłoń, a płomienie nad nią przeskakujące znacznie się powiększyły.
            - Wasza Wysokość, spokojnie. Nie mam zamiaru nikogo skrzywdzić. – Zaczęła, unosząc ręce na znak uspokojenia ciemnowłosej. Niestety jej gest był zbyt nerwowy i chwilę potem uleciały z nich wiązki lodu, które poszybowały prosto w stronę brunetki, a następnie uderzyły tuż przed nią, zamrażając chodnik. Nieznajoma cofnęła się o krok, obejmując obie dłonie, by powstrzymać się przed kolejną falą mocy.
            - To jest Twój sposób na pokazanie, że nie chcesz nikomu zrobić krzywdy? – Regina uniosła brew, w końcu prostując się do pozycji stojącej, by móc wycelować kulę ognia w stronę jasnowłosej, ponownie się odzywając – I skąd wiesz kim jestem?
            - Nie, nie! Poczekaj! Musisz mi uwierzyć! To nie ja, po prostu czasem nie do końca panuję nad swoimi zdolnościami i takie są tego skutki… Przepraszam. – Odparła niepewnie, przygryzając dolną wargę. Widząc jak kobieta unosi rękę, a kula ognia niebezpiecznie zbliża się w jej kierunku szybko zreflektowała się i wyprostowała – Znasz osobę, która zamknęła mnie na kilkaset lat w urnie z obawy o własne bezpieczeństwo. Muszę go odnaleźć, aby odzyskać siostrę.
Brunetka opuściła nieco dłoń, jak tylko usłyszała ostatnie zdanie wypowiedziane przez niewiastę. Powoli łączyła ze sobą wątki i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że owa nieznajoma musiała się przedostać do miasteczka razem z Emmą i Hook’iem. Ale, o jakiej osobie i urnie mówiła?
            - Zaraz… Czyżby tą osobą, która Cię zamknęła był nie kto inny, jak słynny Rumpelstiltskin?
            - Znasz go? Jest tutaj? – Zdziwiona natychmiast obrzuciła Reginę pytaniami, chcąc jak najszybciej dostać się do siostry. Miała nadzieję, że w końcu ją odnajdzie po tylu latach rozłąki, przez które obie musiały przejść. W milczeniu obserwowała brunetkę, która zacisnęła dłoń, tym samym pozbywając się ognistej kuli, czekając aż w końcu się odezwie.
            - Owszem, znam. Ale skąd mam mieć pewność, że nikogo nie zabijesz? I co z Emmą? – Wskazała na nieprzytomną, rzucając srogie spojrzenie w kierunku kobiety.
Ta kiwnęła jedynie głową, a następnie zbliżyła się do leżącej. Kucnęła tuż przed nią i uniosła nad głową dłoń, skupiając na niej całą swoją uwagę. Przez moment pojawiła się lekka niebieska poświata, która równie szybko zniknęła jak się pojawiła. Chwilę potem Emma nabrała głęboki wdech, otwierając szeroko oczy.
            - Hej… - Regina szybko kucnęła przy blondynce, pomagając jej się podnieść.
            - Co… Co się stało? – Wychrypiała, pocierając dłonią czoło. Próbowała sobie przypomnieć, w jaki sposób straciła przytomność, ale ostatnia rzecz, jaką była w stanie zapamiętać to przeraźliwe zimno, a następnie ciemność. Ciemność, która pochłonęła ją w swe ramiona, obezwładniając psychicznie i fizycznie. Spojrzała na brunetkę, czekając na odpowiedź, gdy w między czasie dostrzegła nieznajomą, stojącą kilka metrów obok nich. Natychmiast zerwała się z miejsca, i nie zważając na zawroty głowy wstała, by móc osłonić towarzyszkę.
            - Emma, spokojnie. Jesteś jeszcze słaba, nie możesz tak gwałtownie wstawać. – Uspokajający ton głosu Reginy dotarł do jej uszu, jednak ta nie drgnęła, mierząc spojrzeniem kobietę stojącą przed nimi.
            - Długo jeszcze macie zamiar tak stać i mnie osądzać? Muszę odnaleźć siostrę, a każda chwila jest istotna. – Białowłosa przystanęła z nogi na nogę, lekko się niecierpliwiąc. Uratowanie siostry było dla niej priorytetem, a zdawała sobie sprawę, że im dłużej zwleka, tym szanse na znalezienie jej znacznie się zmniejszają. Intuicja podpowiadała jej, że to nie zwiastuje niczego dobrego.
            - Nawet nie wiemy czy Rumple ma jakiekolwiek pojęcie o Twojej siostrze, zakładam, że trochę minęło jak umieścił Cię w tej urnie… - Brunetka mruknęła, wciąż podtrzymując Emmę, która musiała nabrać jeszcze sił. Widząc jej zdezorientowaną minę dodała szybko – Tak, Ty ją tu sprowadziłaś, łamiąc zasady. Może tak się nauczysz stosować do określonych poleceń.
Emma zignorowała złośliwy docinek z jej strony, starając się samodzielnie złapać równowagę. Nadal była nieco otumaniona działaniem dziwnej magii, toteż czasem pojawiały jej się mroczki przed oczami. I kim, do cholery była ta kobieta w dziwacznej sukni? Do złudzenia przypominała kogoś z bajek… Zaraz…
            - Elsa? Ty jesteś Elsa?
            - Nie przypominam sobie, żebym się przedstawiała, ale owszem, to ja. – Jasnowłosa przeniosła wzrok na blondynkę, ze wzrokiem pytającym o wyjaśnienie.
Emma pokręciła z niedowierzaniem głową, nie mogąc uwierzyć, że postać z bajki, którą oglądała w Nowym Jorku z Henry ’m właśnie stoi przed nią i prosi o pomoc. Co prawda zdążyła już poznać tyle postaci, że nie powinna być zdziwiona, ale jednak nie mogła oderwać wzroku z sylwetki kobiety. Zerknęła na Reginę, starając się znaleźć słów na podniesienie ducha, jednak zamiast tego, zdarzenia sprzed kilkunastu minut uderzyły w nią niczym błyskawica. Natychmiast przed jej oczami pojawił się obraz pełnych ust z małą blizną nad górną wargą, które tak zachłannie całowała. Tego było już za wiele.
            - Emma? – Głos Reginy docierał do niej jak przez mgłę. Próbowała jej odpowiedzieć, jednak głos nie wydobył się z gardła, a chwilę potem ciemność otoczyła ją ze wszystkich stron aż w końcu całkowicie traciła przytomność.
--
            Kiedy udało jej się obudzić, poczuła, że leży na czymś miękkim, a na jej czole spoczywa coś wilgotnego. Słyszała w oddali kilka głosów, lecz nie była w stanie rozpoznać ich właścicieli, więc zamiast tego spróbowała otworzyć oczy. Ciężkie powieki sprawiały jej niemałą trudność, jednak w końcu dały za wygraną. Zmarszczyła czoło, czując lekki ból nasilający się przy każdym ruchu, ale była już w stanie rozpoznać pomieszczenie, w którym się znajdowała. Spróbowała się podeprzeć na łokciach, by móc zobaczyć, kto siedzi w kuchni małego mieszkanka, lecz jej próby spełzły na niczym, a ona sama opadła z powrotem na poduszki. Wypuściła cicho powietrze, szukając przyczyny jej słabego zdrowia, co okazało się niezwykle trudne do wykonania.
            - Chyba się obudziła. – Głos Snow dotarł do jej uszu, aż w końcu była w stanie dostrzec krótko ściętą kobietę, z troską pochylającą się nad jej łóżkiem. – Kochanie? Słyszysz mnie?
Chciała od razu odpowiedzieć, zapewnić, że wszystko jest w porządku, jednak, gdy tylko otworzyła usta wydobył się z nich jedynie cichy charkot. Westchnęła i kiwnęła matce głową, czując nagłą suchość w gardle.
Snow cofnęła się, by poprosić Davida o przyniesienie szklanki wody, a na jej miejscu pojawił się Henry, uważnie się przyglądając. Przysiadł na skraju łóżku i zapytał cicho:
            - Wszystko w porządku?
Emma nie była w stanie odpowiedzieć i nie tylko dlatego, że była niesamowicie spragniona. Poczuła jak jej serce ściska się na widok smutnego dzieciaka, obawiającego się o zdrowie jego matki. Starając się nie pokazać chwili słabości wyciągnęła rękę i ścisnęła dłoń chłopaka, pokazując mu tym, że wszystko będzie dobrze. Chwilę potem Snow powróciła ze szklanką, ostrożnie podając ją leżącej.
            - Skąd się tu wzięłam? – Gdy tylko wypiła jednym duszkiem napój odzyskała głos, i nie czekając na nic zadała pytanie.
            - Regina. Przeteleportowała Was tutaj, powiedziała, że straciłaś przytomność, a potem wyszła, tłumacząc się istotnymi sprawami. Wiesz, co się dzieje? – Snow odebrała szklankę od Emmy, czekając na odpowiedź z jej strony.
Blondynka z lekkim trudem podniosła się, zdjęła nogi na drewnianą posadzę i poczęła zakładać sobie buty. Rodzice wraz z Henrym stali przez moment w milczeniu ze zdziwionymi minami.
            - Muszę iść, muszę znaleźć Reginę. – Wymamrotała, zasuwając zamek od oficerek.
            - Zaczekaj, nie możesz tak po prostu wyjść, trzeba się upewnić, że wszystko w porządku. – David przystanął w progu, starając się zatrzymać córkę, jednak ta nie miała zamiaru zwlekać.
            - Nic mi nie jest, a Regina może mieć kłopoty. Wrócę za niedługo! – Odkrzyknęła, pospiesznie wychodząc z mieszkania.
Idąc za swoją intuicją skierowała się w stronę sklepu Pana Golda, mając nadzieję, że właśnie tam znajdzie postać z innego świata. Nie miała pojęcia, co robić, ale wiedziała, że odnalezienie siostry Elsy jest w tym momencie najważniejsze. Sięgnęła pospiesznie do kieszeni od spodni, by sprawdzić godzinę, nie mając zielonego pojęcia ile czasu upłynęło od jej powrotu z Zaczarowanego Lasu, a potem spotkania u Granny’s. Na ekranie telefonu widniała godzina 23:34. Przeklęła głośno, dostrzegając w końcu w oddali sklep, do którego zmierzała. Kiedy dotarła na miejsce ze złością mogła jedynie pocałować klamkę, gdyż pomieszczenie było ciemne, a drzwi zamknięte. Ponownie wyciągnęła telefon, bez wahania wykręcając numer Reginy.
            - Regina? Gdzie jesteś? – Zapytała, kiedy po kilku sygnałach odebrała.
            - Poszłyśmy szukać Golda, ale nigdzie go nie ma. Zmierzamy właśnie do biblioteki. Wszystko ok?
            - T-tak, zaraz tam będę, jestem w pobliżu. – Ucięła krótko i ruszyła wzdłuż drogi. Zdziwiła ją troska Reginy o jej zdrowie. Zwłaszcza po tym, co się stało kilkadziesiąt minut temu. Nie miała jednak czasu na rozmyślania, bo zanim zdążyła podbiec na miejsce ogromna fala zimna przetoczyła się przez okolicę, pozostawiając ulicę skąpaną w lodzie. – Co do…?
Chwilę potem zza rogu wyłonił się Gold, pospiesznie wycofujący się przed Elsą, którą z zaciętym wyrazem twarzy szła w jego kierunku. Zaraz za nią podążała Regina, próbując opanować sytuację, a jeszcze dalej, w bezpieczniejszej odległości biegła Belle, ze strachem wodząc spojrzeniem pomiędzy ukochanym, a nieznajomą. Pierwszy raz mogła dostrzec na twarzy Rumpelstiltskina coś wyglądającego jak niepokój. Nie strach, ale niepokój. Czyżby obawiał się Elsy? Od kiedy Mroczny kogokolwiek się boi?
            - Nie mam zamiaru się powtarzać! Gdzie jest Anna! – Białowłosa traciła nad sobą panowanie, przez co z każdym jej ruchem chodnik wokoło niej zamieniał się w taflę lodu.
            - Kochaneńka już mówiłem. Nie mam pojęcia. Uspokój się, bo ewidentnie nadal nie potrafisz zapanować nad swoimi mocami.
Atmosfera pomiędzy nimi z każdą chwilą robiła się coraz bardziej napięta. Emma w końcu zdecydowała się wkroczyć między nich, nie mając zamiaru być świadkiem magicznej walki dwóch potężnych istot. Stanęła kilka metrów przed Goldem, zwracając się w stronę Elsy.
            - Wystarczy. Nie będziemy tu urządzać sali przesłuchiwań ani walczyć ze sobą. – Odezwała się, nie spuszczając kobiety z oczu. Z determinacją patrzyła na nią, nie okazując żadnego zawahania. Kompletnie jej nie znała, ale mogła się domyślać, co czuje ktoś, kto tkwił przez tyle lat w urnie, nie mając pojęcia, co się dzieję z członkiem rodziny. Ona sama spędziła całe swoje młodzieńcze lata, szukając rodziców i starając się dowiedzieć, kim tak naprawdę jest. Nigdy się nie poddawała, choć czasem napadały ją potężne wątpliwości. Wiedziała jak rodzina jest ważna, dlatego obrała sobie za zadanie odnalezienie siostry Elsy, choć tak naprawdę na tę chwilę nie mieli żadnych poszlak, gdzie mogliby ją znaleźć. Tego jednak nie mogła jej powiedzieć, żeby zrodzić w niej gniew czy niewyobrażalny smutek. Po kilkunastu sekundach, kiedy żadne z zebranych nie zabrało głosu kontynuowała – Odnajdziemy Twoją siostrę, musisz mi uwierzyć. Tylko musisz się uspokoić i postarać panować nad emocjami. Nikt nie chce rozlewu krwi.
Kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie, Gold parsknął śmiechem. Usłyszała jego kroki, aż w końcu stanął obok niej, podpierając się na swojej lasce. Na jego ustach pojawił się nikły, niemal ironiczny uśmieszek, a chwilę potem usłyszała jego spokojny głos:
            - Nie bez powodu Królowa Arandelle udała się do mnie z prośbą o pomoc w okiełznaniu jej zdolności, z którymi wyraźnie nie potrafiła sobie poradzić. Jednakże nie było innego wyjścia, trzeba było jakoś zapanować nad wieczną zimą, którą sprowadziła przez swoje nieumyślne zachowania i działanie pod wpływem emocji. Widzę, że przez te kilkaset lat nic się nie nauczyłaś.
 Ostatnie słowa skierował w stronę Elsy, która w milczeniu stała naprzeciw, surowym wzrokiem mierząc mężczyznę. Zacisnęła wargi, powstrzymując się od daremnego komentarza. Zamiast tego zdołała jedynie wyszeptać:
            - Poprosiłam Cię o pomoc z zapanowaniem nad magią, nie o zamknięcie na wieczność w urnie…
            - Mam tego dość. Gold, ty podstępna żmijo, wiedziałeś doskonale, co mógłbyś zrobić, jednak Ty wolałeś ją zamknąć i odseparować od siostry. Wszystko u Ciebie ma swoją cenę, nie oszukujmy się. Skrzywdziłeś ją? Co jej zrobiłeś? – Głos Reginy uniósł się echem po okolicy, a ona ciągnęła dalej – Dobrze wiesz, że i tak prędzej czy później dowiemy się prawdy, mógłbyś nam to ułatwić.
Tym razem mężczyzna uśmiechnął się szeroko, widząc na twarzach kobiet złość.
            - Anna ma się dobrze. Żyje tu, w Storybrooke. Ty, Pani Burmistrz powinnaś chyba o tym wiedzieć, skoro to Ty stworzyłaś to miasteczko. Więcej nie jestem w stanie Wam powiedzieć, przykro mi. Oh i nie jestem jedynym, który mógłby kogoś zamknąć.

Kończąc to, obrócił się na pięcie i powolnym krokiem ruszył w stronę auta zaparkowanego na przeciwległej stronie ulicy. Otworzył drzwi po stronie pasażera i odwrócił się w stronę Belli, wciąż stojącej nieruchomo kilkanaście metrów dalej. Gestem głowy zachęcił ją do zajęcia miejsca, a chwile potem on sam obszedł samochód i wsiadł za kierownicą. Szatynka szybkim krokiem dołączyła do ukochanego, zamykając za sobą drzwi, a Gold odpalił i powoli odjechał z miejsca spotkania jak gdyby nigdy nic, zostawiając kobiety na środku ulicy.

1 komentarz:

  1. Czytałam to już na początku, ale byłam w wannie :d i zapomnialam potem coś naskrobac.
    Ogólnie meggaaaa mi się podoba. Jestem zakochana w twoim SQ od pierwszej linijki i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
    Podoba mi się to, że idziesz całkiem innym torem niż w serialu. Chyba nawet wolę twoją wersję niż tę serialową. No nic, czekam na III.

    OdpowiedzUsuń