No to mamy kolejny rozdzialik. Nie wiem czy ktoś to jeszcze czyta, czy nie, ale i tak jedziemy z koksem.
Mosiężnie drzwi
otworzyły się i zanim Regina zdążyła przekroczyć próg, niemal wpadła na Ruby,
która pojawiła się znikąd. Zaskoczona cofnęła się o krok, nie spodziewając się
absolutnie nikogo w tym miejscu i tej porze.
- Co Ty tu robisz? – Wysyczała,
ruszając w końcu z miejsca, by zamknąć za sobą drzwi, a tym samym zmusić Ruby
do wycofania się ze schodków na trawnik. Nie była w humorze do słownych
utarczek z wilczą dziewczyną, toteż nie czekając na odpowiedź, wyminęła ją i
skierowała się w stronę ulicy prowadzącej do centrum.
- Byłam w okolicy i wyczułam czyjąś
obecność, więc postanowiłam to sprawdzić i dotarłam aż tutaj. – Szatynka
pominęła fakt, że zmieniła się w wilka i patrolowała okolicę, by znaleźć jakiś
ślad Anny czy Elsy. Odwróciła się i przyspieszyła kroku za panią burmistrz. –
Wszystko w porządku? Gdzie jest Emma?
Regina westchnęła,
domyślając się, że Ruby tak łatwo nie odpuści i będzie chciała dowiedzieć się
wszystkiego, zważając na jej upartą naturę. Przez moment szła w milczeniu,
faktycznie zastanawiając się, czy może dobrym pomysłem byłoby wyjawienie
całkowitej prawdy, gdzie teraz Emma może się znajdować, jednak obawiała się, że
przez to ściągnie na siebie gniew innych mieszkańców miasteczka. W końcu Ruby
była przyjaciółką Snow i wiadome było, że prędzej czy później by się o tym
dowiedziała.
- Bada znów tę dziwną szopę, podczas
gdy ja poszłam szukać możliwych wskazówek w starych książkach. Nie musisz się
martwić. Wszystko jest pod kontrolą. – Odparła sucho, gdy jej stopy zetknęły
się z kamienną ścieżką.
Ruby nie
odpowiedziała, ani nie pociągnęła dalszej rozmowy, wciąż idąc tuż obok pani
burmistrz. Mimo, że nie była pewna prawdy zawartej w wyjaśnieniu Reginy
postanowiła jednak nie odezwać się na ten temat, wyczuwając, że brunetka jest
już mocno poddenerwowana. W milczeniu dotarły w końcu do rozwidlenia dróg,
jednej prowadzącej do centrum miasteczka, druga zaś wciąż wiła się na skraju
lasu, pnąc się delikatnie pod górę. W tamtą właśnie stronę Regina ponownie
ruszyła, jednak słysząc, że Ruby nie zawahała się ani na moment i również
podążyła tą samą drogą, kobieta zatrzymała się i odwróciła w stronę szatynki.
- Doceniam Twe dobre chęci, panno
Lucas, ale myślę, że już możesz spokojnie wrócić do… swojej bieganiny po lesie,
czy cokolwiek. Ja tymczasem zajmę się swoimi sprawami. – Odezwała się po
chwili, patrząc w ciemne oczy dziewczyny.
Ruby podtrzymała
spojrzenie Reginy, zaciskając lekko zęby.
- Z całym szacunkiem, ale
zapuszczając się w leśną ścieżkę możesz narazić się na niebezpieczeństwo.
Mogłabym Ci pomóc, zwłaszcza, że pewnie idziesz na wzgórze do Emmy. – Odparła,
krzyżując ręce na piersiach, by pokazać swoje zdecydowanie.
Regina prychnęła,
słysząc wstawkę na temat narażania się na niebezpieczeństwo, jednak zdecydowała
się zignorować, to, co dziewczyna powiedziała, by znów nie wpadać w złość.
Przewróciła teatralnie oczami i odwróciwszy się w stronę ścieżki, ruszyła
powoli przed siebie, nie zachęcając, ale też nie zabraniając Ruby iść w jej
ślady, co poskutkowało wiadomym efektem – dziewczyna chwilę potem podążyła za
panią burmistrz, trzymając się na dystans kilku metrów od kompanki.
***
- Matka…? – Elsa, otoczona teraz już
całą masą wirujących płatków śniegu, stała kompletnie zagubiona i zszokowana,
podczas gdy Królowa Śniegu uśmiechała się pobłażliwie w jej stronę.
Jak to było możliwe?
Przecież jej rodzice zginęli podczas sztormu, osieracając i ją i Annę.
Niemożliwym było, aby miała inną matkę. Czy to była prawda? Kobieta posiadająca
dokładnie taki sam dar jak i ona, nagle przybywa do miasteczka i ma prawo
twierdzić, że jest jej matką? I właśnie, dlatego rodzice chcieli w jakiś sposób
zapanować nad jej mocą? By nie przypominała ojcu o dawnych błędach? Elsa
poczuła ból w skroni, wiedząc, że przyswoiła zbyt wiele informacji jak na jedną
chwilę. Wyciągnęła rękę, by móc chwycić się balustrady od balkonu, aby nie
stracić równowagi. Wzięła głęboki wdech i dopiero po chwili zdecydowała się
spojrzeć na kobietę stojącą kilka metrów przed nią.
- Nie wierzysz mi, prawda? Masz
pewne wątpliwości, co jest oczywiście zrozumiałe. W końcu nie codziennie
spotykały Cię takie sytuacje. – Kobieta uśmiechnęła się ponownie i wyciągnęła
otwartą dłoń przed siebie. Mały błysk światła pojawił się nad ręką, a sekundy
później dosłownie rozpłynął się w powietrzu, ustępując małemu srebrnemu
medalionowi, który teraz delikatnie opadł na rękę Królowej Śniegu. – Weź go. Zobacz,
co jest w środku.
Elsa zawahała się.
Przeniosła wzrok na mały wisiorek, który wyglądał na bardzo starannie
wykonanego. Nie chcąc zbytnio zbliżać się do nieznajomej, wyprostowała ramię,
nieufnie spoglądając na właścicielkę medalika. Ta, nie czekając na zgodę,
delikatnie dmuchnęła w otwartą dłoń, a łańcuszek tknięty podmuchem uniósł się i
powoli poszybował w stronę białowłosej, lądując na jej ręce. Zanim jednak Elsa
go otworzyła, by zobaczyć, co jest w środku, ponownie uniosła wzrok, próbując
odczytać jakąkolwiek emocje z twarzy kobiety, jednak jej mina nie zdradzała
kompletnie nic. Była jak zwyczajny posąg, nieprzejawiający jakichkolwiek
czynności życiowych. Westchnęła i ujęła medalik w obie dłonie, delikatnie
otwierając go na dwie małe połówki. Widząc, co jest w środku otwarła usta ze
zdumienia, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa.
- To Ty w wieku może dwóch lat?
Ostatni raz, kiedy Cię widziałam. Byłaś taka słodka i niewinna… Nieświadoma
zupełnie niczego, co mogłoby Cię spotkać w ciągu kilkunastu następnych lat. –
Kobieta odezwała się, przerywając głuchą ciszę, która zamarła w zamku.
Elsa w szoku
wpatrywała się w mały, lekko niewyraźny rysunek przedstawiający, w rzeczy samej
jej portret, na którym jej pulchna, rumiana twarzyczka rozjaśniona była
szerokim, dziecięcym uśmiechem.
- Twój ojciec nie był gotowy na
założenie rodziny, zwłaszcza, że doskonale zdawał sobie sprawę z moich…
talentów. Niestety… Nie chciał mieć więcej ze mną do czynienia, czymże mogła
dla niego być zwykła szlachcianka, przeklęta magią lodu i śniegu? Co prawda nie
lubię określenia „przeklęta”. Jest ono zbyt negatywne… - Ciągnęła dalej, nie
czekając na reakcje dziewczyny – Wygnali mnie z królestwa, bym nigdy więcej nie
mogła powrócić do domu. Do mojej córeczki…
Zamilkła, pogrążając
się w wspomnieniach. Elsa natomiast, uniosła głowę, bez słowa obserwując
kobietę. Nie mogła być pewna, czy mówiła prawdę, lecz wszystkie te słowa
tworzyły jedną spójną całość, która wydawała się całkiem logiczna. I jeszcze
ten wisiorek…
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
Po tylu latach? – Wyszeptała na tyle głośno, by jasnowłosa zdołała ją usłyszeć.
- Myślisz, że nie próbowałam
skontaktować się z Tobą wcześniej? Niestety bezskutecznie… Dopiero tutaj, w
Storybrooke zdołałam Cię odnaleźć. I nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z
tego powodu… Moja droga Elso…
Kąciki ust kobiety
wygięły się w ciepłym uśmiechu. Ruszyła z miejsca, by zbliżyć się w stronę
córki, jednak ta nie była całkowicie przekonana o zjednoczeniu. Zrobiła krok do
tyłu, niepewnie spoglądając na rozmówczynię. Nie wiedziała, co o tym wszystkim
myśleć. W jednej chwili cała jej przeszłość zmieniła się pod wpływem innego
punktu widzenia. Nigdy by nie przypuszczała, że jednak jej moce mogły zostać po
kimś odziedziczone. I jeszcze fakt, iż przez te wszystkie lata żyła w
przekonaniu, że obojga jej rodziców zginęło podczas sztormu na morzu. Ale czy
na pewno mogłaby zaufać kobiecie, która rzekomo była jej matką?
Wtem kobieta
zatrzymała się gwałtownie, unosząc głowę do góry. Wyczuwała intruza.
- Wybacz mi, słonko, ale myślę, że
możemy mieć małe towarzystwo… Ktoś, kto będzie chciał spróbować nas znów
rozdzielić, a do tego nie mogę dopuścić. Zaczekaj tu, zajmę się nimi.
Jak tylko skończyła
ostatnie zdanie, machnęła ręką i zniknęła w chmurze białego śniegu, nawet nie
dając Elsie szansy na reakcje.
Dziewczyna nie
wiedziała czy powinna zostać, czy opuścić to miejsce, ale skoro kobieta
przejawiała dobre intencje, to chyba warto było jej zaufać? Albo, chociaż może
spróbować?
***
Emma zacisnęła zęby, czując jak
kolejna fala zimna otacza jej ciało niczym ramię towarzysza, starającego się
wesprzeć kompana. Niestety, w tym przypadku owe wsparcie było czymś zupełnie
przeciwnym, przez co blondynka nie była w stanie już stać na nogach o własnych
siłach. Osunęła się na chłodną posadzkę, podciągając nogi pod brodę. Kolejny
raz jej wzrok spoczął na dziewczynie, która nie odezwała się ani słowem odkąd
obie zostały same. Mimo desperackich prób nawiązania rozmowy, Anna była jak
zaczarowana, w ogóle nie reagując na otaczający ją świat z wyjątkiem Królowej
Śniegu. Wcześniej, jej starania wydostania się z pomieszczenia spełzły na
niczym. Emma nie była w stanie dostatecznie się skupić, aby móc wykorzystać
moc, a jej siła nie równała się z lodowymi drzwiami, które nie chciały ustąpić
choćby o minimetr.
Wypuściła ze świstem
powietrze, a delikatny obłok pary wydostał się z jej ust. Przez cały czas
próbowała wymyślić jakikolwiek plan, aby pomóc sobie i Annie, jednak wszystko
wydawało się całkowicie bezsensowne. W końcu uświadomiła sobie, że przecież
miała schowany w kieszeni telefon zanim Królowa Śniegu porwała ją z ulic
Storybrooke. Szybkim ruchem sięgnęła odrętwiałymi rękoma do spodni, by móc
wyjąc z nich urządzenie. Niestety jednak, w tym miejscu nie było żadnego
zasięgu i Emma nie była w stanie wykonać żadnego połączenia. Krzyknęła
bezsilna, upuszczając telefon na lód. W momencie pożałowała, że nie posiadała
mocy jak Regina, która bez trudu mogłaby wyczarować kulę ognia by się ogrzać, a
następnie stopić wszechogarniający śnieg.
Regina. Imię pani
burmistrz utkwiło w jej głowie, przywołując liczne wspomnienia. Żałowała, że
podczas poszukiwań uliczek rozdzieliły się i Emma zdecydowała się podążyć
własną drogą, ignorując kompankę. A gdyby tylko trzymała się blisko brunetki,
nic by się nie wydarzyło. Nie spotkałaby się twarzą w twarz z psychopatką,
która porwała ją do jakiegoś śnieżnego zamku, w którym przetrzymywała siostrę
Elsy, nie zdolną do życia. Może znów by się pokłóciły, czy to o Robina, czy o
ich wspólny moment słabości. Dlaczego właściwie Emma pocałowała Reginę? Ona
sama zdawała się tego nie wiedzieć. To były dosłownie ułamki sekund i tchnięta
przedziwnym uczuciem zrobiła to, nawet nie zastanawiając się nad
konsekwencjami. Od tego czasu ich relacje znów uległy zmianie i Emma nie miała
pojęcia jak będzie wyglądała ich znajomość. Nie chciała psuć kontaktu z Reginą.
Zależało jej na niej. Czy to właśnie w taki sposób jej zależało? Nie była
pewna. W tym momencie nie była pewna już absolutnie niczego.
Odkaszlnęła
kilkakrotnie, ukrywając głowę między kolanami, chcąc tym samym zapewnić sobie
jak najwięcej ciepła na dłuższy czas. Miała ciche nadzieję, że ktoś w
miasteczku zauważy jej dłuższą nieobecność i rozpoczną poszukiwania, by
odnaleźć ją na czas zanim będzie za późno.
--
Dwie kobiety w końcu zdołały wyjść
na otwartą przestrzeń, gdzie znajdowała się wielka szopa, za którą można było
teraz ujrzeć dziwną lodowo-śnieżną budowlę. Pogoda znów nieco zmieniła się, ustępując
chłodnemu klimatowi, jednak one wciąż szły przed siebie, starając się ignorować
niższą temperaturę i śnieg zalegający na trawie. W końcu Regina zatrzymała się
obok stodoły, wodząc wzrokiem za wieżyczką, która ewidentnie pojawiła się tu w
magiczny sposób.
- Coś tu jest nie tak… - Regina
odezwała się, z uwagą rozglądając się wokoło. Wyczuwała pewną magię, ale nie
była w stanie ocenić jak daleko ona jest.
Ruby zbliżyła się do
brunetki i otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak zanim z jej gardła wydobył
się głos, kilka metrów przed nimi pojawiła się śnieżna chmura. Kiedy tylko
opadła, ich oczom okazała się Królowa Śniegu we własnej osobie. Przechyliła
nieco głowę w bok, z lekkim rozbawieniem obserwując zaskoczone kobiety.
- Mnie szukacie? – Uniosła brwi,
całkiem spokojnie robiąc krok do przodu.
Wilcza dziewczyna nie
spodziewała się nieoczekiwanego gościa, toteż aż podskoczyła na widok
nieznajomej, nerwowo spoglądając na panią burmistrz w oczekiwaniu na jakąś
reakcje z jej strony. Nie wiedziała, do czego mogła być zdolna, bo jedyną rzeczą,
o jakiej słyszała u Granny, to magia Elsy, nic poza tym.
- Gdzie jest Emma? – Regina
warknęła, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie miała zamiaru stać i bawić
się w gierki słowne z kimś, kto był zdolny do porwania. Niemal niezauważalnie
rozprostowała palce, w przygotowaniu na atak lub obronę. Jeśli nieznajoma nie
będzie chciała współpracować… Cóż. Trzeba będzie wydobyć z niej informacje
siłą.
Kobieta zaśmiała się,
kompletnie nie przejmując się złością brunetki. Przez chwilę obserwowała obie,
a z jej twarzy nie schodził ironiczny uśmieszek. Nie znała tej wyższej
dziewczyny, ale nie wydawała się być kimś groźnym, posiadającym jakąkolwiek
magię, przynajmniej takowej w ogóle nie wyczuwała. Spojrzała Reginie prosto w
oczy, napawając się widokiem, jak kobieta próbuje zapanować nad swoim gniewem.
- Nie powinnaś się o nią martwić.
Nie mam zamiaru zrobić jej krzywdy. Cóż… Przynajmniej teoretycznie. – Wzruszyła
ramionami, jak gdyby nigdy nic.
Ruby stała
wyprostowana, obserwując i panią burmistrz i Królową Śniegu, próbując zrozumieć,
co się dzieje. Słyszała o kimś niebezpiecznym, ale dopiero teraz mogła stanąć z
zagrożeniem twarzą w twarz. I jakby tego mało, Emma została porwana, co nie
wróżyło niczego dobrego. Zacisnęła zęby, i gotowa do ataku zrobiła kilka kroków
w przód.
- Nie tak szybko moja droga. Na
Twoim miejscu nie porywałabym się z motyką na słońce. – Blondwłosa machnęła
lekceważąco ręką, a szatynka została momentalnie zatrzymana poprzez lód, który
unieruchomił jej nogi.
Zaskoczona krzyknęła,
starając się podnieść nogę, by uwolnić się z dziwnej wersji więzów. Spojrzała
na Reginę z oczekiwaniem, że ta jej pomoże. Brunetka natomiast, świadoma tego,
co się dzieje uśmiechnęła się nikle w stronę nieznajomej.
- Lucas, jak dam znak, przemienisz
się i zawiadomisz resztę o całej sytuacji. Niczym innym się nie przejmuj. –
Odezwała się po chwili, nie spuszczając wzroku z kobiety stającej naprzeciwko.
Zaraz po tym dodała jeszcze – A Ty, moja droga, zapominasz, że ogień zawsze
topi lód.
Uniosła dłoń, nad
którą momentalnie zatańczyły płomienie, a następnie skierowała ją w kierunku
Ruby, by wypuścić ogień na lód okalający kostki dziewczyny.
- Teraz!
Krzyknęła i uwolniła
magię. Płomyk poszybował wprost na sople, w momencie je roztapiając. Ruby nie
czekając na zwłokę wykorzystała moment i przychylność księżyca, by przemienić
się w wilka. Wtem, oskoczyła na bok i zanim Królowa Śniegu zdołała zareagować
już pędem biegła w kierunku drzew, by jak najszybciej dostać się do centrum.
Uwielbiam to zdanie: "Emma zacisnęła zęby, czując jak kolejna fala zimna otacza jej ciało niczym ramię towarzysza, starającego się wesprzeć kompana." Lubię się czepiać pierdół, oj jak ja to lubię. Irytuje mnie słowo kompanka. Nie wiem dlaczego, no ale wszystkim nie dogodzisz.
OdpowiedzUsuńNie mam więcej skarg, ani zażaleń. Sama historia jest ciekawa, wszystko ładnie opisane, dialogi też niczego sobie, o czym świadczy fakt, że w głowie słyszę to co mówi Regina czy Królowa Śniegu. Nic tylko czekać na następny rozdział.
Co kto lubi, akurat mi to słówko tutaj przypasowało, więc je zostawiłam, ale dziękuję bardzo za komentarz i uwagę :)
UsuńCieszę się, że się podobało!