Dobra. W końcu zdecydowałam się zamieścić tutaj moje rozdziałowe opowiadanie, które jest w trakcie tworzenia, ale jednak mogę przecież co jakiś czas dodawać tutaj po polsku.
Wiadomo, prawdopodobieństwo SQ, moja wersja tego, co się wydarzyło w 4 sezonie. No i zastrzegam - nie będzie to jakieś fluffy, wszystko będzie bardziej skomplikowane. Zapraszam do czytania! :)
Mile widziane komentarze z krytyką!
Specjalne pozdrowienia i dedykacja dla Pusza, coby nie miała pretensji żodnych! ;D <3
Wiadomo, prawdopodobieństwo SQ, moja wersja tego, co się wydarzyło w 4 sezonie. No i zastrzegam - nie będzie to jakieś fluffy, wszystko będzie bardziej skomplikowane. Zapraszam do czytania! :)
Mile widziane komentarze z krytyką!
Specjalne pozdrowienia i dedykacja dla Pusza, coby nie miała pretensji żodnych! ;D <3
-
Jesteś jak Twoja matka. Nigdy nie myślisz o konsekwencjach. – Głos Reginy lekko
się załamywał, jednak kobieta usilnie próbowała zapanować nad emocjami,
mrugając kilkakrotnie, żeby pozbyć się łez napływających do oczu. Stała w
bezruchu, rzucając chłodne spojrzenie wprost na zaskoczoną blondynkę, która nie
miała pojęcia jak wiele złego wyrządziła.
- Nie wiedziałam… - Wyjąkała po
chwili, nie wiedząc, co mogłaby jeszcze dodać.
Gdyby wiedziała, że ta
kobieta, którą uratowała jest matką Rolanda i ukochaną Robina z pewnością nie
wpakowałaby towarzyszki w taką sytuację, łamiąc jej serce ponownym spotkaniem
dawnych kochanków.
- Oczywiście, że nie. Miej tylko
nadzieję, że nie przywróciłaś kogoś jeszcze z powrotem. – Warknęła brunetka,
wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego. Prychnęła z pogardą, a następnie
odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę drzwi wyjściowych.
Robin próbował
zatrzymać Reginę przed opuszczeniem pomieszczenia, jednak Marion zdążyła go
powstrzymać uściskiem dłoni, dając dobitnie do zrozumienia, że teraz na pewno
potrzebuje chwili spokoju, by wszystko sobie poukładać. Mężczyzna mógł jedynie
odprowadzić ciemnowłosą wzrokiem pełnym smutku.
Reszta zgromadzonych w
barze stała jak wryta, powoli trawiąc wszystko to, co przed chwilą miało
miejsce. Nie bardzo wiedzieli, co właśnie się wydarzyło i każdy szeptał do
znajomych, próbując ustalić okoliczności. Mary Margaret wraz z Davidem podeszli
do Emmy, chcąc dodać jej otuchy i podnieść na duchu, mówiąc, że to nie jest jej
wina i że każdy na jej miejscu postąpiłby dokładnie tak samo, ratując życie
niewinnej istoty. Blondwłosa jednak nie miała zamiaru słuchać niczego, co
mówili jej wszyscy zebrani. Wyrwała się z uścisków i w pośpiechu wybiegła z
knajpy, próbując ustalić, w którą stronę poszła Regina.
- Regina! – Krzyknęła za nią,
próbując dogonić kobietę.
Brunetka jednak nie
miała zamiaru się zatrzymywać. Przyspieszyła jedynie kroku i skręciła w wąską
boczną uliczkę, mając nadzieje na zgubienie ogona.
- Regina. – Głos Emmy ponownie
odezwał się gdzieś za nią, tym razem nieco słabszy i drżący. W końcu udało jej
się ją dogonić i chwycić za nadgarstek, by zmusić kobietę do zatrzymania się.
- Swan, nie mam ochoty na rozmowę z
Tobą, ani kimkolwiek innym. Zajmij się Hook’iem. – Wychrypiała Regina, nerwowo
ocierając wierzchem dłoni łzy spływające jej po policzkach. Unikała wzroku
Emmy, wiedząc, że i tak już okazała zbyt wielką słabość w knajpce.
Czuła się zdradzona,
wykiwana przez kogoś jej bliskiego, z kim budowała dobre relacje przez niemalże
3 lata. Nie mogła uwierzyć, że ból, z którym musiała się uporać tak dawno temu
znów się pojawił, uciskając klatkę piersiową. Tak długo zajęło jej wyleczenie
serca po incydencie z jej matką i Śnieżką, a teraz znów udręka na nowo
rozszarpała ranę, która potrzebowała tyle czasu na zabliźnienie się. Czym sobie
zasłużyła na taki los? Dlaczego to zawsze ona musiała tyle cierpieć i walczyć
ze swoimi słabościami? Może takie było jej przeznaczenie, nigdy nie zaznać
szczęścia i prawdziwej miłości. Wszystko miało być tylko odległym marzeniem,
pojawiającym się tylko na moment, by za chwilę zostać rozdeptanym jak bezbronna
mrówka chcąca tylko przeżyć swoje. Może właśnie tak miało być.
- Spójrz. Wiem, że pewnie teraz mnie
nienawidzisz i jedyne, o czym myślisz, to jak mnie zniszczyć, abym i ja musiała
odcierpieć swoje. Ale musisz też zrozumieć moje położenie. – Cichy głos
blondynki wyrwał kobietę z letargu, zmuszając do podniesienia zamglonego
wzroku. Kiedy ta nie przerwała jej, ani nie odwróciła się, kontynuowała –
Wyobraź sobie, że widziałam Marion bezbronną, zamkniętą w mrocznej celi,
czekającą na egzekucje. Kiedy mi udało się stamtąd wydostać widziałam jej twarz
pełną nadziei, a jednocześnie strachu. Spojrzała mi prosto w oczy, a ja
musiałam słuchać, że ma małe dziecko, które właśnie osierociła. Nie mogłam tego
zignorować, nie mogłam pozwolić niewinnej istocie umrzeć. Nikt nie zasłużył na
taki los…
Kiedy przerwała,
niepewnie spojrzała na załzawioną twarz brunetki, oczekując ostrych słów i
obelg skierowanych w jej stronę. Miała nadzieję, że Regina nie da się
całkowicie ponieść emocjom i nie wróci do starej wersji siebie, jaka była kilka
lat temu. Musiała teraz stawić czoła problemom i spróbować je rozwiązać w inny
sposób niż zabójstwem czy siłą magii.
- Jest jedna mała zasada, jeśli ktoś
chce cofać się w czasie. Jakby to było na porządku dziennym… - Zaczęła po
chwilowej ciszy, która zapadła pomiędzy kobietami. Jej wzrok zmienił się nieco,
a twarz przybrała chłodny wyraz, mimo iż do oczu nadal napływały kolejne porcje
słonych łez. Kilka sekund później wysyczała – Nigdy nic nie zmieniaj, bo może
to mieć katastrofalne skutki w przyszłości.
Atmosfera między nimi
niemal natychmiast oziębiła się, a dystans jakby zwiększył, mimo, że żadna nie
poruszyła się choćby o krok. Obie naprzeciw siebie, stojąc pośrodku małej i
ciemnej uliczki, na którą padało jedynie światło pobliskiej latarni
umiejscowionej na skrzyżowaniu z główną drogą. Emma otwarła usta, by spróbować
znów wyjaśnić sytuacje, jednak Regina uniosła rękę, nie pozwalając jej dojść do
słowa.
- Nie. Nie chce znów słyszeć o tym,
jakim to rycerzem w lśniącej zbroi jesteś i ratujesz bezbronne księżniczki z
opresji. Wiem, że to trudne patrzeć na czyjąś śmierć lub nie móc nic zrobić w
związku z nią. Ale skoro cofasz się w czasie, to musisz przestrzegać jakiś
zasad! – Spojrzenie Reginy mogło teraz ciskać piorunami, traciła nad sobą
panowanie i była tego w pełni świadoma. Miała tego dość. – Co jeśli śmierć tej
dziewki była furtką do wolności Twojej matki? Może ona miała umrzeć, żeby
Śnieżka mogła żyć, a Ty ją uratowałaś?! Nie wiesz, co się miało wydarzyć
później, a jednak Ty zaryzykować swoje życie i kolejne wydarzenia dla jakiejś…
wieśniaczki?
Tu niestety brunetka
miała rację i Emma zdawała sobie z tego sprawę. Nie pomyślała o tym, jakie
konsekwencje mogłaby ponieść i co by się wydarzyło, gdyby postąpiła inaczej.
Doskonale wiedziała ile trudu zajęło jej i Killian’owi odzyskanie pierścionka i
pomoc Śnieżce przez nieumyślne złamanie głupiej gałązki. Nie wiedziała, co
powiedzieć, tyle myśli przewijało się aktualnie w jej głowie, że nie była w
stanie wyłapać ani jednej, żeby się na niej skupić. Szczerze żałowała swojego
występku, jednak przecież nie mogła się teraz zadręczać tym, co mogła zrobić,
ale nie zrobiła. Stało się i nic tego niestety nie zmieni. Chciała zaprzeczyć
Reginie, bo przecież i Śnieżka i ona byli w Storybrooke, więc nic tak złego się
nie wydarzyło. Chyba, że to była dopiero cisza przed burzą…
- Przepraszam… Wiesz, że nigdy bym
umyślnie nie skazała Cię na jakiekolwiek cierpienie. To, co się wydarzyło było
totalnie spontaniczną decyzją i wiem, że popełniłam błąd, ale nie możesz teraz
z tego powodu dać ponieść się emocjom…
- Nie mogę dać się ponieść?! A kim
ty, do cholery jesteś, żeby mi mówić, co mogę, a co nie?! Zniszczyłaś moją
szansę na szczęście! Nawet sobie nie wyobrażasz jak długo musiałam czekać, aby
znaleźć kogoś, komu mogłabym zaufać i w pełni się otworzyć! A Ty masz jeszcze
czelność mówić mi o emocjach?!
Jej nagły wybuch był
tak niespodziewany, że Emma niemal wzdrygnęła się, widząc wściekłość w
czekoladowych oczach rozmówczyni. W przypływie gniewu uderzyła otwartą dłonią w
mur, a małe iskierki ognia uleciały wstążkami z jej ręki. Była wściekła, a ta natrętna
kobieta stojąca przed nią jej tego nie ułatwiała.
- Może tak właśnie miało być… Może
to nie było Twoje szczęście, może ono jest w pobliżu i wciąż na Ciebie czeka… -
Wymamrotała blondwłosa, wkładając ręce do przednich kieszeni od spodni.
Powiedziała to tak cicho, aby Regina tego nie usłyszała, gdyż wiedziała, że
teraz nie powinna dolewać oliwy do ognia. Starała się załagodzić jej złość, ale
nie była do końca pewna czy taki tekst, by na nią podziałał w pozytywnym
sensie.
Niestety pech chciał,
że zdanie wypowiedziane przez nią dotarło do uszu brunetki, a ona sama
zacisnęła zęby, ponownie zwracając się przodem w stronę panny Swan.
- Przepraszam?
- Daj spokój, może wróżkowy pył się
pomylił, może Twoje prawdziwe szczęście dopiero przed Tobą. Nigdy nie wiadomo,
co się może wydarzyć…
Zaczynała się
pogrążać. Tak, zdawała sobie z tego sprawę i tak, od razu zaczęła żałować
swoich słów. Wzięła głęboki wdech, czekając na reakcje ze strony towarzyszki. I
wtedy poczuła ostry ból w prawym policzku. Zaskoczona uniosła wzrok, dotykając
uderzone miejsce opuszkami palców. Regina stała wyprostowana, z zaciśniętymi
wargami i ściągniętymi brwiami. Nie mogła uwierzyć, że właśnie została
spoliczkowana!
- Nie musiałaś od razu uciekać do
rękoczynów. – Zaczęła, masując obolałe miejsce. Nie miała ochoty wdawać się
kłótnie czy bójkę z ciemnowłosą, która wyraźnie stała na granicy. –
Powiedziałam to, co myślałam, powinnaś wziąć moje słowa pod uwagę.
Nie minęła kolejna
sekunda, kiedy Regina zamachnęła się i wycelowała dłonią w drugi policzek Emmy,
która i tym razem nie zdążyła uchylić się i uniknąć ciosu. Nie mając zamiaru
być dłużej okładaną szybko zareagowała, chwytając Reginę za ręce, by popchnąć
ją na ceglaną ścianę. Wyciągnęła prawe ramię i przydusiła kobietę, zamykając ja
w żelaznym uścisku, żeby nie mogła poruszyć się ani o minimetr. Stały teraz w
odległości niespełna kilkunastu centymetrów, mierząc się wściekłymi
spojrzeniami i oddychając ciężko.
- Moja droga… Wiesz, że istnieje coś
takiego jak magia? – Regina uśmiechnęła się złośliwie, machnęła ręką, a chwilę
potem Emma pod wpływem mocy brunetki uniosła się nad ziemią, by zaraz opaść z
łoskotem na chodnik. – Czasem zapominasz, kto tu ma prawdziwą władzę.
Blondynka z trudem
podniosła się, powoli tracąc cierpliwość.
- Wydaje mi się, że Ty również o
czymś zapominasz… - Kiedy już stała przed Reginą, wyprostowała ręce, kierując
wewnętrzną ich część w stronę rozmówczyni. Zmarszczyła brwi, starając się jak
najszybciej skupić, by zadziałać. – Ja również posiadam moc.
W momencie
wypowiedzenia ostatnich słów wiązka niebieskiej energii uwolniła się z dłoni
Emmy i poszybowała prosto w stronę brunetki, odrzucając ją do tyłu, by zderzyła
się z murem. Zaraz potem zamieniła się w mgłę i wyparowała, a blondwłosa
szybkim krokiem zbliżyła się do kompanki, unieruchamiając jej ręce, tym samym
uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek zaklęcia.
- I co teraz zrobisz? Zabijesz mnie?
– Zadrwiła, dławiąc się haustem powietrza, gdyż Emma przyciskała łokieć do jej
gardła.
To chyba byłaby
ostatnia rzecz, jaką Emma mogłaby zrobić Reginie. Wiedziała, że kobieta jest
teraz zraniona i ma ochotę się wyżyć na innych, co nie było zbyt dobrym
pomysłem. Mogła jedynie próbować ją odwlec od tego typu pomysłów.
Zwolniła uścisk, by
brunetka mogła spokojnie nabrać powietrza, ale nie czekając długo ujęła ją za
kołnierz przyciągając do siebie i z nie wiadomych powodów jej usta zetknęły się
z czerwonymi wargami Regny. Nie miała pojęcia, co w nią wstąpiło i co popchnęło
do takich, a nie innych działań, jedyne, o czym teraz myślała, to pożądanie,
które z każdą kolejną sekundą stawało się coraz cięższe do zniesienia.
Powietrze wokół nich zgęstniało, i można było niemal wyczuć elektryzujące
iskierki, przeskakujące nad ich głowami.
Czarnowłosa z początku
miała zamiar od razu się wyrwać i odwrócić głowę, jednak głodne usta Emmy
stawiały zbyt wielki nacisk, aby mogła przerwać pocałunek. Zanim jednak uniosła
rękę, by odepchnąć natarczywą istotę zdążyła sobie uświadomić, że w gruncie
rzeczy nie takich odczuć się spodziewała po akcji blondynki. Wydawało jej się,
że niechęć, odraza i niesmak od razu zmuszą ją do ucieczki, jednak zamiast
tego, zupełnie nie wiedząc, czemu mogła poczuć lekkie mrowienie w brzuchu. Nie
przerwała pocałunku, co tylko zmusiło Emmę do dalszych działań i chwilę potem
mogła poczuć jej język wprawnie wirujący i zachęcający do wspólnego tańca.
Delikatnie chwyciła towarzyszkę za włosy, tym razem już całkowicie oddając się
pocałunkowi.
Niestety ich pożądanie
nie mogło znaleźć szczęśliwego ujścia. Przeraźliwe zimno pojawiło się zewsząd
na uliczce, otaczając obie kobiety chłodnym podmuchem wiatru. Te, z początku
nie zauważając nic innego, oprócz samych siebie, nie przejęły się zbytnio
nagłym obniżeniem temperatury. Dopiero miniaturowe sopelki lodu wtargnęły pomiędzy
nie, przecinając ze świstem powietrze, zmuszając obie od odskoczenia od siebie.
- Co do chole… - Emma nie zdążyła
dokończyć zdania. Błękitny obłok pary owinął jej sylwetkę, a zaraz po tym
upadła nieprzytomna na posadzkę.
Regina ze strachem
doskoczyła do blondynki, jednocześnie próbując dostrzec postać, stojącą
nieopodal niej, skąpaną we mgle. Dopiero po jakimś czasie istota zbliżyła się,
ukazując swe oblicze. Niebieska suknia, sięgająca ziemi delikatnie posuwała się
po podłożu, mieniąc się cekinami. Długie, związane w gruby warkocz, niemal
białe włosy opadały łagodnie na prawą stronę falującej piersi. Nieznajoma
powoli przystąpiła kilka kroków aż w końcu zatrzymała się, a na jej bladej
twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Kim jesteś?! I czego chcesz! –
Warknęła, sprawdzając stan Emmy, jednocześnie unosząc dłoń, na której
zatańczyły wesołe ogniki.
Niewiasta nie
odpowiedziała od razu, w milczeniu obserwując przerażoną brunetkę. Kiedy w
końcu zdecydowała się odezwać, z jej ust wydobył się delikatny głos:
-
Potrzebuję Twojej pomocy.
Nie spodziewałam się tego, że one się pocałują od razu, ale... WOW. Świetny rozdział. Ciekawi mnie, czy postać na końcu to Elsa (I hope so) czy Królowa Śniegu (dobrze mówię?) Ostatnio wszystko mi się miesza, wiem, shame on me, za dużo seriali.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejną część dodasz szybko, bo ostatnio spragniona jestem SQ niemożliwie.
Pozdrawiam! <3
Spokojnie, to, że się pocałowały jeszcze nic nie będzie oznaczać :D Z resztą, zobaczysz w kolejnych rozdziałach. Dzięki za komentarz! <3
UsuńNa początek - znalazłam parę miejsc, w których brakowało przecinków. Do niektórych imion dodajesz apostrof, co jest zupełnie zbędne, np. powinno być "Killianowi". Muszę przyznać, że rozdział mi się podobał, choć fajerwerków nie było. Trochę to dziwne, że od razu się pocałowały, ale zaciekawiłaś mnie końcówką, więc w sumie daję 7/10. Przy okazji - gdyby to była miniaturka, nie miałabym nic przeciwko takiemu szybkiemu rozwojowi akcji, ale po wielorozdziałowcu spodziewałabym się bardziej ułożonej i spowolnionej fabuły.
OdpowiedzUsuńDzięki za wyłapanie błędów, postaram się to poprawić, co do apostrofów, to myślałam, że pisząc angielskie imiona, trzeba użyć apostrofów, ale skoro nie... To ok ;)
UsuńCzy ja wiem czy dziwne... Napięcie się zbudowało między nimi i musiały znaleźć jego uście. Spokojnie, akcja wprawdzie nie będzie tak szybko postępować z kolejnymi rozdziałami ;)