czwartek, 23 października 2014

Charming like a father [I]

Dobra. W końcu zdecydowałam się zamieścić tutaj moje rozdziałowe opowiadanie, które jest w trakcie tworzenia, ale jednak mogę przecież co jakiś czas dodawać tutaj po polsku.
Wiadomo, prawdopodobieństwo SQ, moja wersja tego, co się wydarzyło w 4 sezonie. No i zastrzegam - nie będzie to jakieś fluffy, wszystko będzie bardziej skomplikowane. Zapraszam do czytania! :)

Mile widziane komentarze z krytyką!
Specjalne pozdrowienia i dedykacja dla Pusza, coby nie miała pretensji żodnych! ;D <3


- Jesteś jak Twoja matka. Nigdy nie myślisz o konsekwencjach. – Głos Reginy lekko się załamywał, jednak kobieta usilnie próbowała zapanować nad emocjami, mrugając kilkakrotnie, żeby pozbyć się łez napływających do oczu. Stała w bezruchu, rzucając chłodne spojrzenie wprost na zaskoczoną blondynkę, która nie miała pojęcia jak wiele złego wyrządziła.
            - Nie wiedziałam… - Wyjąkała po chwili, nie wiedząc, co mogłaby jeszcze dodać.
Gdyby wiedziała, że ta kobieta, którą uratowała jest matką Rolanda i ukochaną Robina z pewnością nie wpakowałaby towarzyszki w taką sytuację, łamiąc jej serce ponownym spotkaniem dawnych kochanków.
            - Oczywiście, że nie. Miej tylko nadzieję, że nie przywróciłaś kogoś jeszcze z powrotem. – Warknęła brunetka, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego. Prychnęła z pogardą, a następnie odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę drzwi wyjściowych.
Robin próbował zatrzymać Reginę przed opuszczeniem pomieszczenia, jednak Marion zdążyła go powstrzymać uściskiem dłoni, dając dobitnie do zrozumienia, że teraz na pewno potrzebuje chwili spokoju, by wszystko sobie poukładać. Mężczyzna mógł jedynie odprowadzić ciemnowłosą wzrokiem pełnym smutku.
Reszta zgromadzonych w barze stała jak wryta, powoli trawiąc wszystko to, co przed chwilą miało miejsce. Nie bardzo wiedzieli, co właśnie się wydarzyło i każdy szeptał do znajomych, próbując ustalić okoliczności. Mary Margaret wraz z Davidem podeszli do Emmy, chcąc dodać jej otuchy i podnieść na duchu, mówiąc, że to nie jest jej wina i że każdy na jej miejscu postąpiłby dokładnie tak samo, ratując życie niewinnej istoty. Blondwłosa jednak nie miała zamiaru słuchać niczego, co mówili jej wszyscy zebrani. Wyrwała się z uścisków i w pośpiechu wybiegła z knajpy, próbując ustalić, w którą stronę poszła Regina.
            - Regina! – Krzyknęła za nią, próbując dogonić kobietę.
Brunetka jednak nie miała zamiaru się zatrzymywać. Przyspieszyła jedynie kroku i skręciła w wąską boczną uliczkę, mając nadzieje na zgubienie ogona.
            - Regina. – Głos Emmy ponownie odezwał się gdzieś za nią, tym razem nieco słabszy i drżący. W końcu udało jej się ją dogonić i chwycić za nadgarstek, by zmusić kobietę do zatrzymania się.
            - Swan, nie mam ochoty na rozmowę z Tobą, ani kimkolwiek innym. Zajmij się Hook’iem. – Wychrypiała Regina, nerwowo ocierając wierzchem dłoni łzy spływające jej po policzkach. Unikała wzroku Emmy, wiedząc, że i tak już okazała zbyt wielką słabość w knajpce.
Czuła się zdradzona, wykiwana przez kogoś jej bliskiego, z kim budowała dobre relacje przez niemalże 3 lata. Nie mogła uwierzyć, że ból, z którym musiała się uporać tak dawno temu znów się pojawił, uciskając klatkę piersiową. Tak długo zajęło jej wyleczenie serca po incydencie z jej matką i Śnieżką, a teraz znów udręka na nowo rozszarpała ranę, która potrzebowała tyle czasu na zabliźnienie się. Czym sobie zasłużyła na taki los? Dlaczego to zawsze ona musiała tyle cierpieć i walczyć ze swoimi słabościami? Może takie było jej przeznaczenie, nigdy nie zaznać szczęścia i prawdziwej miłości. Wszystko miało być tylko odległym marzeniem, pojawiającym się tylko na moment, by za chwilę zostać rozdeptanym jak bezbronna mrówka chcąca tylko przeżyć swoje. Może właśnie tak miało być.
            - Spójrz. Wiem, że pewnie teraz mnie nienawidzisz i jedyne, o czym myślisz, to jak mnie zniszczyć, abym i ja musiała odcierpieć swoje. Ale musisz też zrozumieć moje położenie. – Cichy głos blondynki wyrwał kobietę z letargu, zmuszając do podniesienia zamglonego wzroku. Kiedy ta nie przerwała jej, ani nie odwróciła się, kontynuowała – Wyobraź sobie, że widziałam Marion bezbronną, zamkniętą w mrocznej celi, czekającą na egzekucje. Kiedy mi udało się stamtąd wydostać widziałam jej twarz pełną nadziei, a jednocześnie strachu. Spojrzała mi prosto w oczy, a ja musiałam słuchać, że ma małe dziecko, które właśnie osierociła. Nie mogłam tego zignorować, nie mogłam pozwolić niewinnej istocie umrzeć. Nikt nie zasłużył na taki los…
Kiedy przerwała, niepewnie spojrzała na załzawioną twarz brunetki, oczekując ostrych słów i obelg skierowanych w jej stronę. Miała nadzieję, że Regina nie da się całkowicie ponieść emocjom i nie wróci do starej wersji siebie, jaka była kilka lat temu. Musiała teraz stawić czoła problemom i spróbować je rozwiązać w inny sposób niż zabójstwem czy siłą magii.
            - Jest jedna mała zasada, jeśli ktoś chce cofać się w czasie. Jakby to było na porządku dziennym… - Zaczęła po chwilowej ciszy, która zapadła pomiędzy kobietami. Jej wzrok zmienił się nieco, a twarz przybrała chłodny wyraz, mimo iż do oczu nadal napływały kolejne porcje słonych łez. Kilka sekund później wysyczała – Nigdy nic nie zmieniaj, bo może to mieć katastrofalne skutki w przyszłości.
Atmosfera między nimi niemal natychmiast oziębiła się, a dystans jakby zwiększył, mimo, że żadna nie poruszyła się choćby o krok. Obie naprzeciw siebie, stojąc pośrodku małej i ciemnej uliczki, na którą padało jedynie światło pobliskiej latarni umiejscowionej na skrzyżowaniu z główną drogą. Emma otwarła usta, by spróbować znów wyjaśnić sytuacje, jednak Regina uniosła rękę, nie pozwalając jej dojść do słowa.
            - Nie. Nie chce znów słyszeć o tym, jakim to rycerzem w lśniącej zbroi jesteś i ratujesz bezbronne księżniczki z opresji. Wiem, że to trudne patrzeć na czyjąś śmierć lub nie móc nic zrobić w związku z nią. Ale skoro cofasz się w czasie, to musisz przestrzegać jakiś zasad! – Spojrzenie Reginy mogło teraz ciskać piorunami, traciła nad sobą panowanie i była tego w pełni świadoma. Miała tego dość. – Co jeśli śmierć tej dziewki była furtką do wolności Twojej matki? Może ona miała umrzeć, żeby Śnieżka mogła żyć, a Ty ją uratowałaś?! Nie wiesz, co się miało wydarzyć później, a jednak Ty zaryzykować swoje życie i kolejne wydarzenia dla jakiejś… wieśniaczki?
Tu niestety brunetka miała rację i Emma zdawała sobie z tego sprawę. Nie pomyślała o tym, jakie konsekwencje mogłaby ponieść i co by się wydarzyło, gdyby postąpiła inaczej. Doskonale wiedziała ile trudu zajęło jej i Killian’owi odzyskanie pierścionka i pomoc Śnieżce przez nieumyślne złamanie głupiej gałązki. Nie wiedziała, co powiedzieć, tyle myśli przewijało się aktualnie w jej głowie, że nie była w stanie wyłapać ani jednej, żeby się na niej skupić. Szczerze żałowała swojego występku, jednak przecież nie mogła się teraz zadręczać tym, co mogła zrobić, ale nie zrobiła. Stało się i nic tego niestety nie zmieni. Chciała zaprzeczyć Reginie, bo przecież i Śnieżka i ona byli w Storybrooke, więc nic tak złego się nie wydarzyło. Chyba, że to była dopiero cisza przed burzą…
            - Przepraszam… Wiesz, że nigdy bym umyślnie nie skazała Cię na jakiekolwiek cierpienie. To, co się wydarzyło było totalnie spontaniczną decyzją i wiem, że popełniłam błąd, ale nie możesz teraz z tego powodu dać ponieść się emocjom…
            - Nie mogę dać się ponieść?! A kim ty, do cholery jesteś, żeby mi mówić, co mogę, a co nie?! Zniszczyłaś moją szansę na szczęście! Nawet sobie nie wyobrażasz jak długo musiałam czekać, aby znaleźć kogoś, komu mogłabym zaufać i w pełni się otworzyć! A Ty masz jeszcze czelność mówić mi o emocjach?!
Jej nagły wybuch był tak niespodziewany, że Emma niemal wzdrygnęła się, widząc wściekłość w czekoladowych oczach rozmówczyni. W przypływie gniewu uderzyła otwartą dłonią w mur, a małe iskierki ognia uleciały wstążkami z jej ręki. Była wściekła, a ta natrętna kobieta stojąca przed nią jej tego nie ułatwiała.
            - Może tak właśnie miało być… Może to nie było Twoje szczęście, może ono jest w pobliżu i wciąż na Ciebie czeka… - Wymamrotała blondwłosa, wkładając ręce do przednich kieszeni od spodni. Powiedziała to tak cicho, aby Regina tego nie usłyszała, gdyż wiedziała, że teraz nie powinna dolewać oliwy do ognia. Starała się załagodzić jej złość, ale nie była do końca pewna czy taki tekst, by na nią podziałał w pozytywnym sensie.
Niestety pech chciał, że zdanie wypowiedziane przez nią dotarło do uszu brunetki, a ona sama zacisnęła zęby, ponownie zwracając się przodem w stronę panny Swan.
            - Przepraszam?
            - Daj spokój, może wróżkowy pył się pomylił, może Twoje prawdziwe szczęście dopiero przed Tobą. Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć…
Zaczynała się pogrążać. Tak, zdawała sobie z tego sprawę i tak, od razu zaczęła żałować swoich słów. Wzięła głęboki wdech, czekając na reakcje ze strony towarzyszki. I wtedy poczuła ostry ból w prawym policzku. Zaskoczona uniosła wzrok, dotykając uderzone miejsce opuszkami palców. Regina stała wyprostowana, z zaciśniętymi wargami i ściągniętymi brwiami. Nie mogła uwierzyć, że właśnie została spoliczkowana!
            - Nie musiałaś od razu uciekać do rękoczynów. – Zaczęła, masując obolałe miejsce. Nie miała ochoty wdawać się kłótnie czy bójkę z ciemnowłosą, która wyraźnie stała na granicy. – Powiedziałam to, co myślałam, powinnaś wziąć moje słowa pod uwagę.
Nie minęła kolejna sekunda, kiedy Regina zamachnęła się i wycelowała dłonią w drugi policzek Emmy, która i tym razem nie zdążyła uchylić się i uniknąć ciosu. Nie mając zamiaru być dłużej okładaną szybko zareagowała, chwytając Reginę za ręce, by popchnąć ją na ceglaną ścianę. Wyciągnęła prawe ramię i przydusiła kobietę, zamykając ja w żelaznym uścisku, żeby nie mogła poruszyć się ani o minimetr. Stały teraz w odległości niespełna kilkunastu centymetrów, mierząc się wściekłymi spojrzeniami i oddychając ciężko.
            - Moja droga… Wiesz, że istnieje coś takiego jak magia? – Regina uśmiechnęła się złośliwie, machnęła ręką, a chwilę potem Emma pod wpływem mocy brunetki uniosła się nad ziemią, by zaraz opaść z łoskotem na chodnik. – Czasem zapominasz, kto tu ma prawdziwą władzę.
Blondynka z trudem podniosła się, powoli tracąc cierpliwość.
            - Wydaje mi się, że Ty również o czymś zapominasz… - Kiedy już stała przed Reginą, wyprostowała ręce, kierując wewnętrzną ich część w stronę rozmówczyni. Zmarszczyła brwi, starając się jak najszybciej skupić, by zadziałać. – Ja również posiadam moc.
W momencie wypowiedzenia ostatnich słów wiązka niebieskiej energii uwolniła się z dłoni Emmy i poszybowała prosto w stronę brunetki, odrzucając ją do tyłu, by zderzyła się z murem. Zaraz potem zamieniła się w mgłę i wyparowała, a blondwłosa szybkim krokiem zbliżyła się do kompanki, unieruchamiając jej ręce, tym samym uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek zaklęcia.
            - I co teraz zrobisz? Zabijesz mnie? – Zadrwiła, dławiąc się haustem powietrza, gdyż Emma przyciskała łokieć do jej gardła.
To chyba byłaby ostatnia rzecz, jaką Emma mogłaby zrobić Reginie. Wiedziała, że kobieta jest teraz zraniona i ma ochotę się wyżyć na innych, co nie było zbyt dobrym pomysłem. Mogła jedynie próbować ją odwlec od tego typu pomysłów.
Zwolniła uścisk, by brunetka mogła spokojnie nabrać powietrza, ale nie czekając długo ujęła ją za kołnierz przyciągając do siebie i z nie wiadomych powodów jej usta zetknęły się z czerwonymi wargami Regny. Nie miała pojęcia, co w nią wstąpiło i co popchnęło do takich, a nie innych działań, jedyne, o czym teraz myślała, to pożądanie, które z każdą kolejną sekundą stawało się coraz cięższe do zniesienia. Powietrze wokół nich zgęstniało, i można było niemal wyczuć elektryzujące iskierki, przeskakujące nad ich głowami.
Czarnowłosa z początku miała zamiar od razu się wyrwać i odwrócić głowę, jednak głodne usta Emmy stawiały zbyt wielki nacisk, aby mogła przerwać pocałunek. Zanim jednak uniosła rękę, by odepchnąć natarczywą istotę zdążyła sobie uświadomić, że w gruncie rzeczy nie takich odczuć się spodziewała po akcji blondynki. Wydawało jej się, że niechęć, odraza i niesmak od razu zmuszą ją do ucieczki, jednak zamiast tego, zupełnie nie wiedząc, czemu mogła poczuć lekkie mrowienie w brzuchu. Nie przerwała pocałunku, co tylko zmusiło Emmę do dalszych działań i chwilę potem mogła poczuć jej język wprawnie wirujący i zachęcający do wspólnego tańca. Delikatnie chwyciła towarzyszkę za włosy, tym razem już całkowicie oddając się pocałunkowi.
Niestety ich pożądanie nie mogło znaleźć szczęśliwego ujścia. Przeraźliwe zimno pojawiło się zewsząd na uliczce, otaczając obie kobiety chłodnym podmuchem wiatru. Te, z początku nie zauważając nic innego, oprócz samych siebie, nie przejęły się zbytnio nagłym obniżeniem temperatury. Dopiero miniaturowe sopelki lodu wtargnęły pomiędzy nie, przecinając ze świstem powietrze, zmuszając obie od odskoczenia od siebie.
            - Co do chole… - Emma nie zdążyła dokończyć zdania. Błękitny obłok pary owinął jej sylwetkę, a zaraz po tym upadła nieprzytomna na posadzkę.
Regina ze strachem doskoczyła do blondynki, jednocześnie próbując dostrzec postać, stojącą nieopodal niej, skąpaną we mgle. Dopiero po jakimś czasie istota zbliżyła się, ukazując swe oblicze. Niebieska suknia, sięgająca ziemi delikatnie posuwała się po podłożu, mieniąc się cekinami. Długie, związane w gruby warkocz, niemal białe włosy opadały łagodnie na prawą stronę falującej piersi. Nieznajoma powoli przystąpiła kilka kroków aż w końcu zatrzymała się, a na jej bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
            - Kim jesteś?! I czego chcesz! – Warknęła, sprawdzając stan Emmy, jednocześnie unosząc dłoń, na której zatańczyły wesołe ogniki.
Niewiasta nie odpowiedziała od razu, w milczeniu obserwując przerażoną brunetkę. Kiedy w końcu zdecydowała się odezwać, z jej ust wydobył się delikatny głos:
            - Potrzebuję Twojej pomocy.

4 komentarze:

  1. Nie spodziewałam się tego, że one się pocałują od razu, ale... WOW. Świetny rozdział. Ciekawi mnie, czy postać na końcu to Elsa (I hope so) czy Królowa Śniegu (dobrze mówię?) Ostatnio wszystko mi się miesza, wiem, shame on me, za dużo seriali.
    Mam nadzieję, że kolejną część dodasz szybko, bo ostatnio spragniona jestem SQ niemożliwie.
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to, że się pocałowały jeszcze nic nie będzie oznaczać :D Z resztą, zobaczysz w kolejnych rozdziałach. Dzięki za komentarz! <3

      Usuń
  2. Na początek - znalazłam parę miejsc, w których brakowało przecinków. Do niektórych imion dodajesz apostrof, co jest zupełnie zbędne, np. powinno być "Killianowi". Muszę przyznać, że rozdział mi się podobał, choć fajerwerków nie było. Trochę to dziwne, że od razu się pocałowały, ale zaciekawiłaś mnie końcówką, więc w sumie daję 7/10. Przy okazji - gdyby to była miniaturka, nie miałabym nic przeciwko takiemu szybkiemu rozwojowi akcji, ale po wielorozdziałowcu spodziewałabym się bardziej ułożonej i spowolnionej fabuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyłapanie błędów, postaram się to poprawić, co do apostrofów, to myślałam, że pisząc angielskie imiona, trzeba użyć apostrofów, ale skoro nie... To ok ;)
      Czy ja wiem czy dziwne... Napięcie się zbudowało między nimi i musiały znaleźć jego uście. Spokojnie, akcja wprawdzie nie będzie tak szybko postępować z kolejnymi rozdziałami ;)

      Usuń