Noo i mamy 6 rozdział. Przepraszam za małe opóźnienie w publikacji, mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
- Emma? Emma, obudź
się! – Regina pochylała się nad blondynką, która zdążyła stracić przytomność i
bezwiednie osunąć się na chodnik.
Całość trwała zaledwie
kilka minut, w ciągu których Emma zdążyła doznać okropnego bólu głowy, przez
który miała przed oczami jedynie ciemność, która po czasie ją zamroczyła, a
kobieta na moment zemdlała, tracąc panowanie nad własnym ciałem. Na szczęście
chwilę potem zdołała się ocknąć i ku jej uldze przeraźliwy ból minął. Niepewnie
otworzyła oczy, a jej spojrzenie od razu padło na brunetkę kucającą tuż obok
niej. Trzymała ją za ramię i z niepokojem obserwowała każdy ruch
siedzącej. Kiedy zauważyła, że Emma
obudziła się nabrała powietrza w płuca i wypuściła je ze świstem, czując wielką
ulgę.
- Boże, Panno Swan, czyś Ty
postradała zmysły?! Przez Ciebie nie wiedziałam, co się dzieje. – Regina
podniosła się i wyciągnęła rękę w stronę kompanki, aby pomóc jej wstać.
- Spokojnie, wszystko jest w
porządku. Chyba mam migrenę…
- To nie wyglądało jak zwykła
migrena. Musimy Cię zbadać. - Regina nie
dawała za wygraną. Wyciągnąwszy rękę przed siebie, położyła ją na czole
blondynki, by sprawdzić czy nie ma gorączki.
- Nic mi nie jest, przecież mówiłam!
– Emma cofnęła się o krok, strącając rękę Pani Major.
Odwróciła się na
pięcie i ruszyła szybkim krokiem przed siebie, czując, że potrzebuje chwili
spokoju. Zignorowała zaskoczoną kompankę i weszła w pierwszą uliczkę w zasięgu
wzroku, nie bardzo wiedząc gdzie idzie. Zdawała sobie sprawę, że te dziwne
napady bólu głowy i ciemność przed oczami nie są czymś normalnym, jednak nie
chciała od razu wyolbrzymiać problemu i panikować. I tak mieli już dość
zmartwień, więc nie potrzebowali jeszcze dodawać objawów choroby do listy. Od
razu założyła, że to pewnie z przemęczenia i powinno minąć równie szybko jak
się pojawiło. Przecież, od czego innego miałoby to występować?
Beznamiętnie stawiała
kolejne kroki, kilkakrotnie skręcając w różne małe uliczki aż w końcu
zatrzymała się, by móc spojrzeć przed siebie. Dopiero po chwili zdała sobie
sprawę, że się pogubiła w małym labiryncie ulic, a Regina wyraźnie nie poszła
za nią, widocznie stwierdzając, że lepiej zostawić blondynkę z własnymi myślami.
Przeklęła na głos i odwróciła się, aby cofnąć się do miejsca, które mogłaby
rozpoznać. Co prawda już minęły 3 lata odkąd przyjechała do Storybrooke, ale
jakoś nie specjalnie interesowało ją zagłębianie się w małą sieć krętych
uliczek.
Cofnęła się do jednego
z małych skrzyżowań i uważnie rozglądnęła wokoło. Próbowała sobie przypomnieć,
którędy przyszła, jednak znów zaczęła odczuwać ból głowy, choć tym razem był on
nieco mniej odczuwalny. Śnieg zdążył już całkowicie pokryć ulice i chodniki, a
temperatura zdawała się wciąż maleć. Emma nie miała zamiaru stać i czekać aż
zamarznie, toteż wyciągnęła z kieszeni komórkę i zaczęła szukać w kontaktach
numeru Reginy. Zanim jednak przytknęła telefon do ucha dostrzegła ruch w
oddali.
- Regina? To Ty? – Krzyknęła w dal,
przerywając połączenie.
Niestety nikt jej nie
odpowiedział, jedynie nagłe porywy wiatru targały włosami blondwłosej, kierując
śnieg na jej twarz. Może jej się przewidziało, albo to przez te bóle głowy? Nie
mogła tego wykluczać. Ruszyła powoli do przodu, nie spuszczając z oczu uliczki,
w której rzekomo coś zauważyła. Słyszała jedynie porywy wiatru, co chwila
szarpiące jej kurtką, jednak oprócz tego, wszechogarniająca cisza stawała się
aż nieznośna.
Stawiała kolejne kroki
po śniegu, który całkowicie zakrył już wszystkie chodniki i ulice, wciąż
kierując się w przed siebie. Chciała tylko odnaleźć jakikolwiek ślad Elsy lub
Anny, który świadczyłby, że są blisko i mogą je uratować. Wszystko inne zostało
zepchnięte na drugi plan, nie mając w tym momencie znaczenia. Emma była osobą
niezwykle upartą i ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę, zwłaszcza, że jej
matka wyróżniała się dokładnie tą samą cechą charakteru. Zdecydowanie w tej
chwili było to bardzo pomocne, bo nie miała zamiaru się poddawać, jednak czasem
Emma była też osobą zbyt mocno stąpającą po ziemi, co w Storybrooke niestety
sprawiało czasem kłopoty.
Kiedy w końcu dotarła
aż na sam koniec uliczki spotkała się jedynie z wysokim murkiem i kolejnymi
budynkami. Mlasnęła z przekąsem, karcąc się w myślach za swoje wzrokowe omamy.
Musiało jej się przewidzieć, a szalejąca burza śnieżna wcale nie ułatwiała szukania kogokolwiek. Ponownie sięgnęła dłonią do kieszeni od spodni, i
wyciągnąwszy telefon wykręciła numer do Reginy i odwróciła się, żeby spróbować
wrócić na miejsce, z którego przyszła. I wtedy niemal nie wypuściła komórki z
ręki.
Jakieś kilka metrów
przed nią niczym z ziemi wyrosła drobna dziewczyna stojąca nieruchomo z
płaszczem przewieszonym na plecach. Wystające spod wielkiego kaptura dwa warkocze
pokryte były szronem, a ona sama zdawała się zupełnie nie zwracać na to uwagi.
Ramiona miała swobodnie spuszczone wzdłuż tułowia, trzymając dłoń drugą ręką.
Widząc zaskoczenie na twarzy blondynki przechyliła lekko głowę i uśmiechnęła
się niewinnie, jednak wciąż milczała.
Emma z początku nie wiedziała,
co robić i stała jak wryta, wgapiając się na nieznajomą z otwartymi ustami.
Opuściła dłoń, w której trzymała telefon, całkowicie zapominając, że próbowała
połączyć się z Reginą, która w międzyczasie odebrała i czekała na reakcje.
- Anna…? – Emma spróbowała,
niepewnie obserwując dziewczynę. Nie wiedziała,
czego się spodziewać, ale coś jej nie pasowało. Wolała jednak na razie
wstrzymać się z pochopnymi myślami.
Dziewczyna uśmiechnęła
się szeroko, ukazując rząd równiutkich zębów.
- Jesteśmy podobne. – Odezwała się w
końcu, a jej głos był miękki i pogodny.
Nie czekała na reakcje
Emmy, odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie, śmiejąc się do siebie
samej.
- Hej! Zaczekaj!
Blondynka ruszyła za
dziewczyną. W tym momencie nie zagłębiała się, dlaczego akurat powiedziała
takie słowa, a nie inne. Musiała ją złapać, choć nastolatka była niezwykle
szybka i miała duże szanse na ucieczkę. To nie było normalne zachowanie, coś tu
nie grało. Emma cały czas powtarzała to sobie w myślach, starając się nie
zgubić uciekającej dziewczyny, choć szanse na dogonienie jej były naprawdę
marne. W końcu jednak po kilkunastu sekundach biegu rudowłosa zatrzymała się i
odwróciła w kierunku blondynki, która musiała gwałtownie się zatrzymać, aby nie
wpaść na młodszą kobietę. Upewniwszy się, że nieznajoma nie rzuci się ponownie
do ucieczki Emma rozluźniła się, nie spuszczając wzroku z towarzyszki.
- Anna…? – Spróbowała ponownie,
licząc na bardziej konstruktywną odpowiedź.
Nastolatka drgnęła, a
jej mina momentalnie zmieniła się, a z twarzy spełzł wesoły uśmiech, który
chwilę wcześniej malował się od ucha do ucha. Teraz jej usta wygięte były w
smutnym grymasie, a w oczach pojawiły się malutkie łzy. Podniosła głowę, a jej
spojrzenie spotkawszy się ze wzrokiem Emmy przeszyło ją na wylot lodowatym
wyrazem.
Blondynka nie wiedziała,
co robić. Cały czas miała to dziwne przeczucie, że coś jest nie tak i powinna
jak najszybciej zawołać pomoc, ale domyślała się, że jak tylko wykona
podejrzany dla dziewczyny ruch, ta znów rzuci się do ucieczki. Musiała myśleć
szybko.
- Hej… Wszystko w porządku? Masz na
imię Anna, prawda? – Odezwała się w końcu, robiąc krok w przód.
Rudowłosa kiwnęła głową
i w ciągu ułamku sekundy odwróciła się i pobiegła w najbliższą uliczkę. Emma
nie zwlekając ruszyła za nią, jednak, gdy tylko skręciła przy budynku spotkała
się z całkowicie pustym chodnikiem. Ani śladu żywej duszy. A przecież to było
niemożliwe, skoro zaledwie kilka sekund wcześniej rudowłosa wbiegła w właśnie tę
ulicę! Co się właściwie działo? Miała już serdecznie dość uganiania się za
jakąś nieznajomą dziewczyną, dlatego też w końcu zatrzymała się i wyciągnęła
rękę w kierunku kieszeni, by wyciągnąć z niej telefon.
- Regina? – Odezwała się po kilku
sygnałach. – Gdzie jesteś? Tu dzieje się coś dziwnego… I chyba właśnie
widziałam siostrę Elsy, um? Tak, wrócę tam, gdzie się rozdzieliłyśmy.
Nie zwlekając ani
chwili dłużej, odwróciła się, kierując swe kroki wzdłuż kolejnej uliczki. Miała
nadzieję, że tym razem się nie pogubi i z łatwością odnajdzie drogę powrotną.
Nie wiedziała jak bardzo się myliła, że powrót pośród zamieci okaże się
niezwykle trudny i… ciekawy pod względem nagłego zwrotu akcji. Śnieg niemal
natychmiastowo zgęstniał, a chłodny wiatr zmusił Emmę do zatrzymania się i
osłonienia oczu przed lodowymi opiłkami. „Co tym razem!” Syknęła w duchu,
starając się dostrzec drogę przed sobą, aby czasem na nic nie wpaść,
jednocześnie stawiając kolejne kroki do przodu. Zaraz po tym pogoda
diametralnie zmieniła się, a powietrze oczyściło się, teraz będąc całkowicie
pozbawionym jakichkolwiek opadów śniegu czy wiatru. Zanim Emma zdążyła zrozumieć,
co się wydarzyło, kilkanaście metrów przed nią zamajaczyła sylwetka jakiejś
postaci, która z każdą chwila zbliżała się do kobiety.
- Anna? – Nie wiedziała, kto to
jest, ale z góry założyła, że rudowłosa nastolatka postanowiła jednak wrócić i
współpracować.
Jednak, kiedy
wyprostowała się i dokładniej przyjrzała osobie idącej z naprzeciwka mogła od
razu stwierdzić, że to ktoś zupełnie inny. Istota przystanęła i uśmiechnęła się
łagodnie. Uśmiech ten nie był w żaden sposób szczery, a jego właściciel nie
bardzo się przejmował tym, czy jest on sztuczny czy nie.
- Kim jesteś?! – Emma krzyknęła,
sięgając ręką za plecy w poszukiwaniu broni, z przerażeniem uświadamiając
sobie, że pistolet prawdopodobnie został na stacji szeryfa, a ona sama była w
tym momencie bezbronna, nie licząc magii, którą rzekomo potrafiła się
posługiwać.
- Przybyłam po Ciebie, aby zabrać
Cię w miejsce, do którego należysz. – Nieznajoma w końcu odezwała się, a
uśmiech wciąż nie znikał z jej twarzy.
- Przepraszam? Chyba pomyliłaś sobie
osoby, kimkolwiek jesteś. Przykro mi, ale nie mam czasu na jakieś gierki.
Emma natychmiast
odparowała, starając się nie tracić zimnej krwi i nie wpaść w panikę. W głębi
duszy czuła, że może być w tarapatach, ale przecież nie mogła tego dać po sobie
poznać, bo byłaby z góry skazana na porażkę. Nie miała pojęcia, z kim jest ta
istota, ale wiedziała, że im dłużej ma do czynienia z dziwacznymi kobietami i
śniegiem, do końca życia zima będzie znienawidzoną przez nią porą roku.
Suknia nieznajomej
zafalowała, a wiatr delikatnie poruszył włosami obu stojących naprzeciw siebie
kobiet. Wyższa w końcu uniosła rękę przed siebie, kierując jej wewnętrzną część
w górę. Poruszyła palcami, a chwilę potem nad dłonią zatańczyły malutkie
niebieskie, lodowe igiełki.
- Przykro mi, że muszę to robić, ale
nie dajesz mi innego wyjścia. Twój opór byłby jedynie niepotrzebnym problemem.
- Co? O czym Ty… - Emma nie zdążyła
dokończyć zdania. Igiełki uniosły się wyżej i z chwilą, kiedy kobieta machnęła
ręką przekręcając ją w stronę blondynki poszybowały prosto w jej stronę, godząc
ją prosto w pierś.
Z początku była w zbyt
wielkim szoku, żeby móc zrozumieć, co przed chwilą się wydarzyło. Krzyknęła,
kiedy poczuła kłucie w klatce piersiowej, gdy lód ugodził ją, przenikając przez
ubranie. Przenikliwe zimno rozeszło się po całym ciele, aż w końcu upadła na
kolana, nie będąc w stanie dłużej znieść bólu. Z trudem łapała powietrze,
łapczywie chłonąc małe porcje tlenu, bo gdyby brała głębszy oddech, ucisk na
klatkę piersiową byłby nie do wytrzymania. Jej twarz wykrzywił grymas
cierpienia, lecz była w stanie unieść głowę i spojrzeć na kobietę ubraną w
powłóczystą białą suknię, która krok za krokiem, powoli zbliżała się do
klęczącej na śniegu blondynki. Jej usta, wciąż wykrzywione w pozbawionym emocji
uśmiechu, spojrzenie przeszywające na wskroś i ta dalej uniesiona ręka, na
której radośnie podskakiwały miniaturowe sopelki lodu. Ta cała mieszanina mogła
wywołać ciarki na ciele, lecz Emma z każdą chwilą czuła się zbyt osłabiona, by
móc jakkolwiek zareagować. Mogła jedynie obserwować poczynania nieznajomej,
która wydawała się napawać widokiem cierpiącej. Jej ciało zaczęło drżeć z zimna,
a ona nie była pewna, czy cięższy do zniesienia jest obezwładniający chłód, czy
niemiłosierne kłucie w klatce piersiowej. Stwierdziła, że zapewne oba te
czynniki w krótkim czasie wykonają swoje zadanie i całkowicie ją wykończą,
dlatego też powoli przestała walczyć, poddając się myśli o straceniu
przytomności.
Zanim jednak
kompletnie pozwoliła bólu zapanować nad ciałem, ostatkiem sił, tchnięta dziwnym
przeczuciem przekręciła głowę i ku jej zdziwieniu zobaczyła Reginę, która na
jej widok momentalnie zatrzymała się, otwierając usta z przerażenia.
- Regina… - Wychrypiała, a ulga,
którą poczuła na widok obecności brunetki pozwoliła jej niemal bezboleśnie
stracić przytomność i upaść na pokryty śniegiem chodnik.
- Nie… Emma! – Regina krzyknęła i
ruszyła szybkim krokiem w stronę leżącej towarzyszki, jednak zatrzymała się w
pewnej odległości, z wściekłością obserwując białowłosą kobietę. Uniosła rękę,
nad którą podskoczyła kula ognia i warknęła ze złością – Co jej zrobiłaś!
-Zabieram ją tam, gdzie jej miejsce.
– Nieznajoma uśmiechnęła się szyderczo i zanim Regina zdążyła wycelować w nią
kulę ognia, machnęła ręką i wraz z Emmą zniknęły w obłokach białej mgły,
pozostawiając brunetkę samą w ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz